poniedziałek, 28 maja 2018

30. Randka stulecia

-Gdzie ja podziałam tą bluzkę.
Dzisiejszego poranka nic nie mogła znaleźć. Mimo, że przecież doskonale pamiętała jak wczoraj wieczorem kładła ją na krześle. Przecież nie mogła od tak po prostu sobie zniknąć. To był czysty obłęd. Przeszukała już cały pokój w szukaniu tego czego zgubiła. Świadczą o tym niezły bałagan. Jejku! Tylko jedna osoba mogła wiedzieć oprócz niej gdzie są jej rzeczy. Otworzyła drzwi i spotkała swoją matkę na korytarzu:
-Mamo... Widziałaś moją zieloną bluzkę?
-Tak. Myślałam, że jest brudna i wrzuciłam ją do prania.
-No nie! Specjalnie ją odłożyłam. Niech to!
-Lepiej posprzątaj swój pokój. Bo inaczej nigdzie nie wyjdziesz.
Zbyt szeroko otworzyła drzwi przez co kobieta zobaczyła bałagan który ona zrobiła. Ale, nie miała teraz czasu na sprzątanie. Dość dużo już go zmarnowała na szukanie zaginionej bluzki. Bez namysłu chwyciła szarą tunikę, która będzie pasować do jej białych leginsów. Szybko się przebrała i zaczęła zbierać porozrzucane rzeczy. Wrzucenie ich na dno szafy wydawało się być teraz jedynym słusznym i szybkim wyjściem z sytuacji. Gdy już w miarę ogarnęła i siebie i swój pokój, chwyciła komórkę z torebka i zbiegła na dół.
-Pa! Wrócę wieczorem! - krzyknęła i już jej nie było.
Idąc na miejsce spotkania zapinała guziki od swojego płaszcza. Dopiero teraz dotarło wszystko do niej i pojawił się stres. W końcu to będzie jej pierwsza prawdziwa randka. I to jeszcze z kim? Z Josephem Kingiem, najlepszym kumplem jej starszego brata. Było w niej takie maleńkie przeczucie, że to może się skończyć katastrofą, lecz musiała być optymistką. Nikt nie mógł zniszczyć jej tego dnia. To będzie najlepsza sobota w jej czternastoletnim życiu. Pędziła przed siebie wiedząc, że była już spóźniona. Nie chciała się spóźnić jeszcze bardziej. Biegnąc z całych sił zobaczyła na horyzoncie Joego. Gdy ten zobaczył biegnącą dziewczynę uśmiechnął się. Gdy ją zobaczył uspokoił się i schował telefon do kieszeni kurtki. Grafitowłosa nie przewidziała jednak, że trafi na dość śliską nawierzchnię. Złe postawienie stopy zrobiło swoje. Zamknęła oczy czekając na uderzenie z twardym podłożem. Jednak nic się nie wydarzyło. Zamiast leżeć na chodniku poczuła jak czyjeś ramiona ją obejmują.
-Chyba nie myślisz, że pozwoliłbym ci upaść.
Dość szybko otworzyła oczy widząc znajomą twarz.Nie wiedziała co ma powiedzieć. Zaczerwieniła się i z ciszą przyjęła jak pomógł jej wstać. Nic nie zrobiła sobie nawet z jego śmiechu. Stała odwrócona do niego plecami czekając na jego ruch. Nagle jego dłoń chwyciła jej rękę i pociągnęła za sobą. Popatrzyła na niego niepewnie jednak ten dość szybko ją uspokoił.
-Nie martw się niczym. Po prostu chodź za mną.
-Dobrze.
Jej szeroki uśmiech spowodował, że jego serce mocniej zabiło. Lekko speszony szedł przed siebie. Wiedział, że dziś wszystko musi być idealne. W końcu miał zamiar spędzić czas z dziewczyną, którą bardzo lubił.
wkleić resztę z laptopa

***


-Chcesz iść na film?
-Tak. Podobno chciałaś go już zobaczyć jednak nie chciałaś iść na niego sama.
-Tak. Skąd o tym wiesz?
-Mam swoje źródła. Nie martw się. Wcale cię nie śledzę.
Grafitowłosa popatrzyła na niego zaskoczona. Kto mógłby mu o tym powiedzieć. Bo chyba nie…
-Rozmawiałeś z Tarą… prawda?
-Nie wiem o czym mówisz.
-Przyznaj się. Tylko ona wie dokładnie takie rzeczy.
-No dobrze. Masz mnie. Tak. Muszę przyznać, że Tara pomogła mi… w kilku kwestiach.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego chcąc mu pokazać, że jest mu wdzięczna.
-Więc jak? Idziemy na ten film?
-Chodźmy.
Półtorej godziny później…
Zakochana parka wyszła z kina w zupełnie innej atmosferze niż gdy tam wchodzili. Czuć było między nimi zdenerwowanie. Nie wiedzieli jak mają się zachowywać. Chłopak próbował chwycić dziewczynę za rękę, jednak ta niespodziewanie ją podniosła by założyć za ucho kosmyk włosów.
-Więc jak podobał ci się film Joe?
Ten film to nie było coś co lubił oglądać chłopak. Po tytule nic nie wskazywało na to, że miała to być komedia romantyczna.
-Joe?
-Ah… To było… Zupełnie inne co do tej pory oglądałem.
Robił dobra minę do złej gry. Nie chciał by ona siebie obwiniała. Wolał udawać, że kino mu się jednak spodobało.
-Skoro jesteśmy już po filmie pora iść w następne miejsce.
-W następne?
-Chyba nie myślałaś, że to już koniec na dzisiaj?
Zarumieniła się lekko i pokręciła przecząco głową. Ten chwycił jej dłoń i poprowadził przed siebie.
-Gdzie właściwie idziemy?
-To niespodzianka. Zamknij proszę oczy. Zaufaj mi.
Ta zgodziła się mu zaufać. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła się dobrze w jego towarzystwie. Czuła się… bezpiecznie. Wiedziała, że może to głupie ale… cóż poradzić. Czuła jak mijają ludzi na ulicy. Zapewne wyglądali zabawnie lub nie zwracano na nich szczególnej uwagi. Dodatkowo nie mogli wpaść na nikogo z jej znajomych z Raimona. Właśnie mieli trening a ona wykręciła się wizytą u dentysty. Nie powinno więc być żadnego problemu. Jednak nie wiedzieli, że kilka metrów za nimi w tłumie pewna dziewczyna była nimi bardzo zainteresowana. Był z niej zapalony fotograf, więc nie mogła obejść  się smakiem i nie udokumentować słodkiego wypadu tej dwójki. Czuła, że Kim będzie z niej dumna. Niczego nieświadomy Joe dotarł do celu.
-Nie podglądasz?
-Nie. Mogę w końcu otworzyć oczy?
-Jeszcze chwila… Dobrze, teraz już możesz.
Dość szybko uchyliła powieki  by ujrzeć … wesołe miasteczko?!
-Na prawdę? Idziemy tam?
-Tak. Nie podoba ci się?
-Nie. Jest wspaniałe. Miałeś cudowny pomysł.
Uśmiechnęła się do niego powodując jego speszenie. Nie spodziewał się tego, że dziewczyna może być tak słodka. Kurcze! Gdyby Jude wiedział co myśli o jego siostrze... Ale... Nie ma go tutaj i nie dowie się o tym. Dziś są tu tylko oni i będą się cieszyć każdą spędzoną dzisiaj ze sobą chwilą.
-Więc dokąd najpierw idziemy?
-Ty wybieraj.
-Okej. W takim razie chodźmy tam.
Poszli w stronę... kolejki górskiej. Zaskoczyło go to. Nie spodziewał się tego, że dziewczyna może lubić tak szybkie atrakcje. Przejażdżka była pełna emocji oraz szybkości. Jednak dla Joego Celia był ważniejsza. Cały czas obserwował ją. Widział, że dobrze się bawiła. Jej śmiech dodawał mu odwagi i sprawiał, że jego serce biło mocniej.  Chodzili z atrakcji do atrakcji. Dziś to Celia wybierała dosłownie wszystko. Brunet chce zrobić wszystko by dziewczyna zapamiętała ten dzień na zawsze.
Właśnie wstąpili do kawiarenki by napić się czegoś ciepłego. Robiło się coraz zimniej. W końcu już niedługo może spaść pierwszy śnieg.
-Dobrze się bawisz?
-Oczywiście. Nigdy nie bawiłam się lepiej. Chodź to pierwszy raz gdy wyszłam gdzieś z chłopakiem. Ale... Nie zrozum mnie źle. Mam nadzieję, że nie sprawiłam ci kłopotów.
Brunet tylko delikatnie się uśmiechnął i wziął w swoją dłoń rękę dziewczyny która leżała na stole.
-Nie myśl tak. Nigdy nie bawiłem się lepiej.
Widział te iskierki skaczące w jej oczach oraz rumieniec który oblał jej policzki.
-Wiesz o tym, że jesteś czerwona.
-Nie śmiej się. To od gorąca napoju.
-Tak, tak, wiem.
Zerwała się z miejsca i poszła przed siebie. Joe zapłacił i szybko dogonił dziewczynę.
-Masz ochotę na ostatnią przejażdżkę?
-Hmm?
-Mam na myśli diabelski młyn.
Nawet nie wiedziała kiedy chłopak ją zaciągnął do kolejki. Otrząsnęła się gdy nadeszła ich kolej i wsiedli we dwójkę do wagonu. Byli sami. We dwójkę. Zamknięci w małym pomieszczeniu. Nic ich nie dzieliło. Odcięci od zewnętrznego świata na dobrych kilka najbliższych minut.
- Nie jesteś zła, że cię tu przyciągnąłem.
- Ja... Nie. Nie  złość się proszę. To moja... pierwsza randka.
Znów się słodko zaczerwieniała czym zbiła chłopaka z tropu. Przyłożył swoją dłoń do twarzy chcąc ukryć swoje zakłopotanie przed nią.
-Niech to! Nie przewidziałem tego że będziesz tak słodka. 
Dopiero w tej chwili zdał sobie sprawę że powiedział to na głos. Celia wstała i usiadła koło chłopaka. Położyła głowę na jego ramieniu i pozwoliła mu się objąć. To była wręcz magiczna chwila. Dziewczyna od dziecka o tym marzyła. Czuła, że właśnie dziś znalazła swojego księcia z bajki. Grafitowłosa spojrzała na swoją dłoń na której nadal nosiła pierścionek od tajemniczego chłopaka. Teraz będzie musiała o nim zapomnieć. Joe jest dla niej ważniejszy. I jest tu teraz przy niej, prawdziwy. Gdy wyszli z młyna nagle jakiś dzieciak przebiegający obok popchnął dziewczynę. Tracąc równowagę wylądowała na brunecie. Zaledwie tylko kilka centymetrów działo ich w tej chwili od pocałunku. 


Wpatrywali się sobie głęboko w oczy czekając aż to drugie zrobi pierwszy krok. 
-Zza piętnaście minut nastąpi zamknięcie naszego parku rozrywki. Dziękujemy państwu za wspólną zabawę. 
Jednak głos z głośników wyrwał ich ze snu. To był koniec na dzisiaj. Nawet dziewczyna nie zauważyła że Jest tak późno. 
-Chodźmy. Odprowadzę cię do domu. 
Podał jej rękę a ona ją przyjęła. Cała drogę do domu dziewczyny pokonali w milczeniu. Na koniec pod drzwiami jej mieszkania on niespodziewanie ucałował ja na pożegnanie w policzek.
-Mam wielką nadzieję że dziś dobrze się bawiłaś i że niedługo znów będziemy mogli gdzie wyjść. 
Ostatni raz spojrzał w jej kierunku posyłając jej pożegnalny uśmiech i ruszył w kierunku swojego domu. Zaś szczęśliwa grafitowłosa weszła do mieszkania. Na szczęście jej rodziców nie było w domu gdyż długo pracowali w weekendy. Gdy tylko weszła do domu odpaliła laptopa by zobaczyć czy nie przyszły pod jej nieobecność żadne maile. Zdziwiła się gdy zobaczyła wiadomość od nieznajomego nadawcy. Bez zastanowienia otworzyła go i prawie dosłownie spadła z krzesła. W załączniku były zdjęcia jej i Josepha. Do tego jeszcze krótka treść. 
,,Marz sobie ile chcesz, lecz dziś twój koniec jest. Zerwiesz wszystko. Zerwiesz więź. Inaczej tego pożałujesz wiesz. Zdjęcia pójdą dalej. Nie miej złudzeń więc. Ujrzy je ten kogo się obawiasz, wiesz? 
Słodkiego wieczoru. Sorki za poetycki język ale sądzę że do tej sytuacji pasuje najlepiej. Wybór należy do ciebie. 
Kim''
Dziewczyna zamknęła klapę od laptopa trochę zbyt duża siłą. Nie mogła uwierzyć że to się znów dzieje. Czy ona ich śledziła? Nie wiedziała. Chodzi to jej łamało serce wiedziała że decyzja może być tylko jedna. Nie zaryzykuję by jej ukochany stracił przyjaciela w postaci jej brata by stał się jego wrogiem. Bała się co mogłoby wtedy nastąpić. 
-Wybacz mi Joe... - szepnęła wysyłając e-mail odpowiadający Kim. 
Wzięła do ręki swoją komórkę i wysłała SMS do swojego niedoszłego chłopaka. Nie dałaby rady z nim rozmawiać. Czuła że mogłaby tego nie wytrzymać.



,, Żegnaj" wystukała wyłączając swój telefon. 
To był zdecydowanie najlepszy i najgorszy dzień w jej życiu.