niedziela, 29 maja 2016

9. Sekret gniewu

Nastała sobota. Daniela była w drodze do sklepu. Miała zrobić zakupy gdyż jej bracia tajemniczo zapadli się pod ziemię. Zawsze tajemniczo znikają gdy trzeba coś zrobić. Nie ma to jak mieć rodzeństwo. Gdy skończyła i wracała żałowała że zapomniała bluzy. Połowa września robi swoje. Gdy weszła do domu zastała swoją matkę załamaną w jej pokoju.
-Mamo...... Co ty tu robisz? - spytała widząc jak jej rodzicielka siedzi przy jej biurku i ma zwieszoną głową nad .......
Pamiętnik! Strzeliła sobie ręką w czoło! Zapomniała schować pamiętnika który powinien być w śmieciach.
-Danielo....... Skąd to masz?
-To ja powinnam zadawać pytania. Czemu coś takiego ukrywałaś?
-Pozwól mi wyjaśnić. Ja......
-Nie mów mi, że to dla naszego dobra. To stara wymówka.
-Danielo.....
-Czemu ukrywałaś coś tak ważnego....... Czemu nie powiedziałaś prawdy? Czy tata o wszystkim wie?
-Tak....
-To dlaczego milczałaś?
-To dla mnie drażliwy temat. W dodatku teraz jeszcze dzieci.....
-Co? Jakie dzieci?
Widać było, że wypaplała coś czego nie chciała powiedzieć.
-Mamo?
-Przyjaciel twojego ojca, adwokat pan Agdam odkrył kilka dni temu, że moja siostra miała syna, lecz trafił do rodziny zastępczej. Jeszcze nie wie gdzie jest. Stara się go odnaleźć.
-Nie chce mi się wierzyć, że o tym nie wiedziałaś.
-Córeczko.....
-Nie mów nic do mnie mamo. Wiadomo jakie sekrety jeszcze masz.
-Nie mam żadnych.
-Nie wierzę ci! - krzyknęła i wybiegła z mieszkania.
Jak na złość na schodach minęła się z Axelem. Gdy już wybiegła z budynku pani Olson zdała sobie sprawę, że jej córka uciekła. Pobiegła do wejścia i stanęła oko w oko z Axelem Blazem.
-Pani Olson.... Coś się stało?
-Axel... Proszę cię... Biegnij za nią... Jest w takim stanie, że może chyba wszystko zrobić.
Blondyn tylko kiwnął głową i pobiegł schodami na dół. Nie ma to jak zbiegać na parter z ostatniego piętra. Jednak brunetka biegła przed siebie aż dotarła nad boisko nad rzekę. Zbiegła pod most i usiadła pod nim chroniąc się. Oddychała ciężko jak po długim biegu. Nie wiedziała co ma robić. Nie chciała się kłócić z matką lecz gniew nią pokierował. To było bolesne. Chciała teraz być sama. Nie chciała nikogo widzieć. Oby na nikogo się nie natknęła. Lecz los chciał inaczej. Kilka minut później usłyszała kroki...
-Daniela.
Zauważyła tego kogo najmniej się spodziewała.
-Axel? Co ty tu robisz? Nic nie mów. Moja matka cię za mną wysłała?
-Tak.
-Ludzie! Przekaż jej, że nic głupiego nie zrobię. - wstała i znów pobiegła przed siebie.
W końcu nie na darmo ćwiczyła biegi. Blondyn był zadziwiony jej szybkością.
-Widzę Nathan, że masz konkurencje. - wyszeptał patrząc na odbiegającą brunetkę.
W tym samym czasie Raven postanowiła odwiedzić Alice. Nie chciała siedzieć sama i nie miała co czytać. Szła ulicą patrząc pod nogi gdy usłyszała:
-Raven! Raven!
Gdy odwróciła się zobaczyła biegnącą Daniele. Jaki dziwny zbieg okoliczności.
-Daniela, cześć. Ty też idziesz do Alice.
-Ja..... Tak. To zabawne, że się spotkałyśmy. Idziemy razem?
-Jasne.
Brunetka musiała zapomnieć o gniewie i rozczarowaniu a tylko spotkanie z przyjaciółką może je polepszyć. I tak już we dwie zapukały do domu w którym mieszkała rudowłosa. Zapukały, jednak drzwi otworzył im ktoś inny.
-Czego!
-Może trochę milej. Jest Alice?
-Ten dziwoląg? Nie. Gdzieś zniknął.
-Jak śmiesz ją tak nazywać! - zaczęła się z nim kłócić Daniela.
-Mogę i nikt mi tego nie zabroni.
-Jakim prawem?
-Jestem jej kuzynem i mam na imię Andrew i jakaś małolata co ma włosy jak drzewo i jakaś...... - gdy zerknął na Raven zaniemówił.
Obie wpatrywały się w niego jak w oszołoma.
-Clarisa... - szepnął niespodziewanie.
-Chyba się pomyliłeś. Mam na imię Raven.
W pewnej chwili jakby ocknął się z złego snu.
-Tak jak mówiłem. Nie ma jej! Poszła gdzieś! Nie ma tej dziwaczki!
-Jeśli jeszcze raz ją obrazisz... - zaczęła mu grozić Daniela.
-To co..... ?
-To to! - i się na niego rzuciła.
Gdyby nie Raven moglibyście nawzajem pozabijać. Na całe szczęście brunetka wyszła z tego tylko z podrapanym policzkiem. On nie miał tyle szczęścia.Na jego prawym oku widniał piękny siniak. -Zapamiętasz już na zawsze! - krzyknęła i zniknęła ciągnięta za Raven w stronę boiska nad rzeką.
Tam zatrzymał się.
-Danielo... Co ci się stało?
-Wybacz Raven poniosło mnie. Przynajmniej dostał nauczkę. - i cicho się zaśmiały.
Szły dalej, gdy zobaczyły ciekawe zjawisko pod mostem.
-Czy to nie Alice? - spytała Raven.
-Tak i zobacz kto jej towarzyszy.
-Czy to .....Jude?
-O ile dobrze pamiętam tak chyba ma na imię.
-Widzę, że już wrócił.
-A wyjechał?
-Tak. Chodź. Zostawmy ich samych.
Poszły swoją drogą nie chcąc im zakłócać czasu.
Gdy nastał wieczór czerwonowłosy chłopak nadal siedział w swoim pokoju jak słup soli. To było dla niego drastyczne przeżycie. Wziął pewne zdjęcie z biurka i rzekł:
-Clariso.... Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie. Niech twój morderca zgnije w więzieniu. Twoje odejście zmieniło mnie na zawsze. Zamieniło we serce w lód. - rzekł Andrew i położył się zwinięty w kłębek przytulając ramkę do swej piersi. 

sobota, 28 maja 2016

8.Tajemnice przeszłości

Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale brak weny i zbyt dużo nauki :(

*******************************************************************************

-,,Co to ma być! '' - krzyknęła Daniela w myślach.

Jej oczom ukazała się sterta papierów, kilka zeszytów, pamiętnik i plik zdjęć.
-,,Czemu mama chciała się tego pozbyć!" - znów zakryła pudełko wieczkiem i skierowała się w stronę swojego domu.
Musi to przejrzeć w spokojnym miejscy bez żadnych świadków. Na szczęście jej mama nie wróciła do domu, więc miała go całego dla siebie gdy zamierzała odkrywać rodzinne tajemnice. Przeglądała papiery i dokumenty uważnie by nic ważnego nie przeoczyć. Jedyne co odkryła, że to wszystko należy do niejakiej Chinatsu Akaike. Kim ona była? Tego miała się zamiar dowiedzieć. Miała nadzieję, znaleźć wskazówkę w pamiętniku. I się nie pomyliła. Otworzyła go na przypadkowej stronie i zaczęła wodzić wzrokiem literki.
,,Drogi Pamiętniku,
Ile to już czasu. A nadal nie mogę odnaleźć swojej starszej siostry Sui. Zniknęła niespodziewanie i nikt nie chciał mi powiedzieć gdzie jest lub nie wiedzą tego. Przeklęty Mashu! Musiał doprowadzić do tego co najgorsze! Jak żałuje tego co się stało! A teraz straciłam nie tylko siostrę, lecz także jedyną bliską mi osobę. Czemu los jest mi taki okrutny. Gdzieś ty Sui jest? Siostrzyczko. Tak za nią tęsknie.
Chinatsu XXX"
Nie wierzyła w to co przeczytała. Jeszcze nie do końca mogła tą informacje przetrawić. Z każdą chwilą ta wiadomość formowała się w jej głowie.
-Moja mama ma siostrę?!
To był dla niej szok. Jej matka Sue Olson, ma młodszą siostrę Chinatsu i nigdy nie odważyła się o niej powiedzieć im. Ma ciotkę która jest gdzieś zapewne w Japonii. I co ona teraz ma myśleć? Nie wiedziała. Była w zbyt wielkim szoku. To nie była codzienna sytuacja. Czy jej ojciec o tym wiedział? Jeśli tak to czy jej matka nakazała mu milczenie? Skoro jej mama ukrywała coś takiego to co jeszcze mogła by przed nią ukrywać. Z ciekawości przewracał kolejne kartki by poznać tajemnicę milczenia obu sióstr. Jednak nigdzie nie było to powiedziane wprost by móc to rozgryść. Bardzo zaciekawił ją ostatni wpis w którym się zwierza, że zaręczyła się z Daikim Nishorim. I ślad się urywa. Co się działo później tego nie wiedziała. Zostało jej jeszcze kilka kartek do przejrzenia. Szczególnie jej uwagę zwrócił list...... od adwokata! Jego treść była jeszcze większym szokiem. Ona nie żyła. Chinatsu Akaike a raczej Chinatsu Nishori i jej mąż Daiki nie żyją. Zginęli w wypadku. Po dacie mogła przypuszczać, że było to jakieś dziesięć lat temu. Niestety część była zamazana i nie mogła do końca odczytać co piszę dalej. Chyba ktoś na ten kawałek papieru coś wylał. Specjalnie czy przypadek? To w tej chwili nie miało znaczenia. Czemu jej mama po tylu latach chciała się tego pozbyć. Mogła to już zrobić dawno jednak czekała tyle lat? Nic się nie składało do kupy. Czemu Sue Olson ukrywa tak wielką tajemnicę przed swoimi dziećmi?
-Danielo? Jesteś w domu?
O wilku mowa! Jej mama wróciła. Nie mając czasu by wszystko sprzątnąć zakryła łóżko kapą.Nie chciała by jej matka wpadła do środka. Nie chciała by odkryła to co ona wie. Jeszcze nie wyjawi jej tego, że o wszystkim wie. Nie. Ujawni to we właściwym czasie. Teraz na to nie pora. Złość przez nią przemawia i mogła by powiedzieć coś czego nie ma nawet na myśli. Dla bezpieczeństwa musiała ugasić pożar który w sobie miała.
-Tak mamo. Witaj.
-Witaj córeczko. Pomożesz mi przyrządzić obiad?
-Tak. Tylko się przebiorę.
-Dobrze.
Dla pozoru wciąż miała na sobie mundurek.
Włożyła ulubiony czerwony dres i czerwoną bluzę z kapturem. Wyszła z pokoju i dołączyła do niczego nieświadomej matki.
W tym samym czasie po skończonych lekcjach Alice szła znów po mieście. Raven i Danieli nie było w szkole. A Jude wyjechał. Oczywiście rozmawiała a raczej pisała z innymi, lecz to było to samo. Zwłaszcza Celia i Tara. Wiecznie roześmiane i ciekawe wszystkiego. Idealne koleżanki ze szkolnej ławki. Jednak miała dziś dodatkowy powód do smutku. To już połowa września. Tylko ona pamiętała co się wydarzyło dokładnie trzy miesiące temu. Te wydarzenia zmieniło i wywróciło jej życie do góry nogami. Dzień w którym wydarzyło się to wielkie dla niej nieszczęście. Przystanęła przy moście i wpatrywała się w płynącą wodę w której odbijały się promienie już niedługo chowającego się za horyzontem słońca.
Wracali samochodem. Słoneczko świeciło. Przepiękny dzień. Jej matka Rose, ojciec Tom, starszy o dwa lata jej brat James i ona. Niespodziewanie w środku drogi przypomniało jej się, że zostawiła u cioci swój telefon. Prosiła, wręcz błagała rodziców by zawrócili, gdyż jeszcze nie odjechali daleko. Jej ojciec od razu uległ i zawrócił. Niespodziewanie zaczął padać silny deszcz, wręcz ulewa. Nie ujechali nawet dziesięciu kilometrów gdy na ich pas wjechała ciężarówka z ładunkiem. Widać było, że kierowca stracił kontrolę nad kierownicą. Jej ojciec próbował hamować i wyminąć zagrożenie. Niestety bezskutecznie. Ostatnie co słyszała to ostry huk i zobaczyła ciemność. Nie wiedziała ile czasu była nieprzytomna. Gdy otworzyła oczy, leżała w szpitalu. Nie dała rady się ruszyć. Przy niej siedziała pielęgniarka i stał policjant. Próbowała wstać, lecz pani ją powstrzymała. Wiedziała już, że leży w szpitalu. Jednak nie wiedziała co z jej rodziną.
-Co...... się ...... stało. - udało jej się wykrztusić.
-Jesteś w szpitalu. Miałaś wiele szczęścia moja droga.
-Co..... z moją....... rodziną?
Na te słowa na usta kobiety wszedł smutek. Wiedziała co znaczy ta zmiana nastroju.
-Nie. Nie. Nie! Nie! Nie! - i z ogromnego bólu znów straciła przytomność.
Wiedziała już w tym momencie, że straciła wszystko. Obudziła się kilka dni później gdy było już po pogrzebie. Lekarz przetrzymał ja jeszcze w szpitalu jakiś tydzień i wówczas wypuścił. Od wyjścia ze szpitala nie opuszczała swojego pokoju w ich domu. Nie mogła ani spać ani jeść. Ten wypadek to jej wina. To przez nią zginęła jej rodzina. To ona była morderczynią. Powiedziano jej, że była możliwość, by jej brat przeżył, dlatego potrzymywano go w śpiączce jednak to i tak nic nie dało. Zmarł w dniu, którym ona się przebudziła. Tak jej powiedział lekarz, chociaż nie pozwolono jej nawet pożegnać się z nim. To był dla niej zbyt wielki szok. Całe życie jej to zniszczyło. W pewnej chwili obiecała sobie, że już nigdy się nie odezwie się. By już nigdy jej słowa nie spowodowały jakiegoś nieszczęścia. Jak obiecała tak słowa dotrzymała. Minęły jakieś dwa miesiące od wydarzenia które nieszczęśliwie ukształtowało jej psychikę. W końcu odezwała się z Japonii rodzina jej matki a dokładnie siostra jej matki. Na początku nie chciała przyjąć nastolatki jednak nie miała wyboru. Była jej jedyną rodziną. I w ten sposób kilka dni później leciała do Japonii. Rodzina Malcolmów przyjęła ją miło. Najbardziej polubiła jednak swoją kuzynkę Tarę która była najbardziej wesoła i niezależna. Jej ciotka od razu zapisała ją do Akademii Królewskiej. Nie protestowała. Nie zależało jej gdzie się uczy. Chciała tylko by wszyscy dali jej spokój. Niestety nie miała łatwego życia gdy trafiła do tej samej klasy co jej kuzyn Andrew. Postarał się by nie miała łatwego życia. Nie wiedziała, czemu on taki jest. Czemu tak lubi krzywdzić innych? Czemu jej ciotka tego nie widzi? W domu jest istnym aniołem. A ją upatrzył sobie na cel. Dlaczego? Nigdy nie poznała na to pytanie odpowiedzi. Jednak nastał pewien dzień który przyczynił się do tego, że już nigdy nie chciała wrócić do Akademii. Nie mogła wybaczyć kuzynowi i pewnemu cyjanowłosemu chłopakowi, że jej to zrobili. Jednak było to zbyt bolesne by do tego wracać. Nawet w myślach. Wyparła to zdarzenie w najdalszą część swojego umysłu by na zawsze o tym zapomnieć i by nigdy już o tym nie pamiętać. 

niedziela, 1 maja 2016

7.Blizny przeszłości

Witajcie :)
W tym tygodniu będę miała bardzo długa majówkę, gdyż są matury i ja z automatu mam tydzień wolny :)
W związku z tym na 100% nowa notka pojawi się w tą środę, może nawet pojawią się dwie w tym tygodniu :D
Trzeba mieć nadzieję i dobrą motywację :)
A teraz zapraszam na rozdział :D

*********************************************************************************************

Daniela wbiegła jak burza do swojego pokoju. Bardzo się spieszyła. Dziś się akurat zdarzyło że zaspała. I jeśli chce zdążyć na lekcję powinna się pospieszyć. I to bardzo. Gdy wtargnęła jak tornado do swej sypialni usłyszała trzask.
-Proszę, tylko nie to co myślę. - spojrzała na ziemię i zobaczyła leżącą ramkę.
Szybko ją podniosła. Nie zważając na leżące rozbite szkło i jak to bywa z jej szczęściem, musiała się skaleczyć. Jednak spojrzała na twarz dziewczyny która pozowała do zdjęcia. Od razu powróciły wszelkie wspomnienia z Polski.



-Marzeno..... Tak mi ciebie brakuje przyjaciółko. - z oka poleciała jej samotna łezka którą szybko otarła. Tamten dzień powrócił jakby to było wczoraj. To była niedziela, maj, tydzień do końca miesiąca, godzina 13.
W tym dniu jej kuzyn miał urodziny. Więc nie było jej w domu. Gdy tylko wróciła zadzwonił do niej telefon.
-Halo.....
-Witaj Danielo.
-Dzień dobry pani Purzewska. Coś się stało?
-Stało się..... Coś strasznego....... - i niespodziewanie kobieta wybuchnęła szlochem.
-Co? Czy coś się stało z Marzeną?
Odpowiedziała jej tylko cisza.
-Proszę pani?
-Ona.....ona..... odeszła.
-Ale jak to?
-Dzisiaj..... rano..... pan Purzecki,mój mąż..... znalazł ją martwą w łazience. Popełniła samobójstwo. Gdy tylko usłyszała to słowa, rozluźniła uścisk i telefon uderzył o posadzkę rozwalając się. Nie pamięta co wtedy robiła. Jej umysł przestał w tej chwili myśleć. Jedyne co pamięta to bezgraniczną ciemność. Gdy się ocknęła nie mogła opanować płaczu. Zaczęła się dla niej wielka żałoba. Straciła jedyną w życiu przyjaciółkę. Do dnia dzisiejszego jej śmierć pozostaje wielką zagadką. Nikt nie wiem czemu tak pełna energii i miła dziewczyna odebrała sobie życie. To wydarzenie złamało ją całkowicie na cały rok. Nie chciała w ogóle nigdzie wychodzić. Zamknęła się w sobie.
-Marzeno.... - wyszeptała jej imię kładąc zdjęcie na łóżku.
Mimo że minęły już trzy lata nadal nie może się do końca pozbierać. To dlatego zamknęła się w sobie. I jeszcze tu w Japonii zgubiła po niej jedyną pamiątkę. Nie mogła sobie darować.
-Nie, nie! To niemożliwe! Jest pan pewien?
Zdziwiona Daniela wychyliła głowę ze swojego pokoju. Co robi w domu o tej porze jej matka? Powinna być w pracy. To jest w pewien sposób podejrzane i z kim rozmawia.
-W takim razie.... Do widzenia.
Gdy brunetka wyszła całkowicie z pokoju zobaczyła jak jej matka już wychodzi trzymając w ręku tajemnicze pudełko. Wiedziała, że to te które zawsze trzymała ukryte sekretnie. Co takiego ważnego w nim może być? Nie wiedziała. Postanowiła jednak śledzić matkę by się czegoś dowiedzieć.
-,,Olać lekcje!" - krzyknęła w myślach.
Szła za panią Olson już jakieś pół godziny. Nie wiedziała gdzie zmierza ani co zamierza. Niespodziewanie stanęła i rozejrzała się wokół. Zdezorientowana dziewczyna schowała się za drzewem. Wyjrzała na krótką chwilkę i zobaczyła jak kobieta wrzuca pudełko do kosza na śmieci.
-,,Co?! Tyle lat trzymała to w zamknięciu, wmawiała mi nie wiem co a teraz się tego tak łatwo pozbywa, coś tu nie gra!" - myśli krążyły jej po głowie.
Gdy tylko jej rodzicielka zniknęła, ona wyszła z kryjówki i wyjęła wyrzucone pudełko. Miała prawo wiedzieć co tak usilnie przez tyle lat próbowała matka przed nią ukryć. Wzięła zatem je i usiadła na ławeczce, zdjęła pokrywkę i zdziwiło ją to co zobaczyła w środku.
-Co to ma być?

************************ w tym samym czasie kilka w Raimonie ***********************

Alice czekała z niecierpliwością razem z Raven aż w końcu przyjdzie Daniela. Jednak jej nie było.
Gdy zabrzmiał dzwonek dziewczyny weszły do środka i udały się do sali. Nie było sensu czekać na brunetkę już dłużej. Ona się nigdy aż tak nie spóźniała. Skoro jej nie ma to znaczy, że nie będzie. Ciekawe tylko....... Z jakiego powodu. Jednak dla Alice nie tylko brak Danieli był dziwny w ogóle atmosfera w klasie była jakaś inna, dosłownie mówiąc dziwna. Nawet Raven stała się ponownie smutna.
-,,Co się tu dzieje!" - krzyczała w myślach.
Podczas przerwy chciała podejść do Juda i z nim porozmawiać swoim sposobem, lecz ten szybko od niej uciekł. Nawet nie wiedziała dlaczego. Czyżby zrobiła coś złego? Czemu jej unikał przez cały dzień? Chciało jej się płakać. Popołudnie spędziła na nauce w szkolnej bibliotece. Jednak nie mogła się skupić więc postanowiła wrócić do domu. Raven też jej się tego dnia zapodziała.

-,,Co się z nimi wszystkimi dzisiaj dzieje!"
Wróciła ponownie do pustego domu. Tara poszła razem z Celią do jej domu. A na całe szczęście Kim i Andrew jeszcze nie wrócili a wujostwo w pracy. Rzuciła torbę pod ścianę i poszła do kuchni nalać sobie soku. Gdy wracała z szklanką przez korytarz, usłyszała pukanie do drzwi. Była zdziwiona gdyż każdy z nich miała własny komplet kluczy. Pukanie stało się coraz bardziej natarczywe, więc rudowłosa się przestraszyła. Postanowiła jednak otworzyć. Dobrze, że jeszcze w Anglii brała udział w lekcjach karate. Może jej się teraz przydadzą. Przekręciła więc klucz w zamku i gdy tylko otworzyły się drzwi chlusnęła sokiem z szklanki prosto w twarz........... Juda!
Szybko zakryła sobie rękoma buzię. Niespodziewała się takiego zwrotu akcji. Jej oczy wyrażały skruchę i żal za to co zrobiła. Jednak...... Należało mu się za to że przez prawie cały dzień jej unikał a teraz nagle ni z gruszki ni z pietruszki tu przylazł. Szybko zmieniła wzrok z strachu na grozę.
-Przepraszam, że cię nachodzę ale muszę ci coś ważnego powiedzieć.
Rudowłosa wskazał mu schody na górę. Nie chciała by ktoś ich przyłapał na dole. Gdy już byli przed drzwiami jej pokoju....
-Alice.....Przepraszam za ten dzień, ale....... Od jakiegoś czasu jestem jakiś nieswój. Przepraszam jeszcze raz, ale Axel przekonał mnie, że muszę ci o tym powiedzieć. Bo.... Widzisz.......Ja.......
-Pomyleńcu! Jesteś w domu! Pokarz mi się na oczy niemowo!
-,,O nie!"
-Ten głos jest jakiś znajomy...... - zaczął mówić Jude.
Jednak Alice nie chciała by te dwie osoby się spotkały. On i Andrew mogliby się pozabijać nawzajem. Szybko wepchnęła Juda do swojej sypialni i wyprowadziła go na balkon.
-Chcesz żebym sobie poszedł?
Złożyła ręce i zrobiła sarnie oczy i ruszała wargami w stylu : ,,Proszę."
-Dobrze. Chcę ci powiedzieć tylko coś bardzo ważnego najpierw.
Ona przytaknęła głową coraz bardziej się niecierpliwiąc.
-Gdzie jesteś ruda?!
-Wyjeżdżam jutro z kraju. Muszę załatwić coś bardzo ważnego. Wracam do Japonii dopiero za jakiś miesiąc. Do zobaczenia.......... przyjaciółko.
I już go nie było. Wyskoczył z pierwszego piętra. Ale co to dla niego. Ona patrzyła się nieprzytomnie przed siebie. On wyjeżdża? I to na ile? Na miesiąc? Co ty ukrywasz Sharp?

*********************************************************************************************

Mam nadzieję, że się spodoba :)