środa, 29 czerwca 2016

13. Pomoc rodzinna

Przepraszam, że nie wcześniej ale przez burzę nie miałam prądu :(
Mam nadzieję, że na akcję w tym rozdziale było warto czekać :D


********************************************************************************

-Alice! Alice!
Ledwo rudowłosa przekroczyła próg domu od razu usłyszała błagalny głos Tary.
-Alice.... Jak dobrze, że już jesteś. Musisz mi pomóc. - siłą zaciągnęła kuzynkę do swojego pokoju.
Zielonooka nie widziała o co chodzi. Opadła na łóżko gdy różowowłosa zamykała drzwi.
-Błagam... Musisz mi pomóc. - złożyła ręce w geście błagania.
Otworzyła swoją torbę, wyjęła notes i nabazgrała:
-,,O co chodzi."
-Stało się nieszczęście!
Alice uniosła brew w pytającym geście.
-No bo wiesz...... Od dawna podoba mi się pewien chłopak..... Ja..... Nie wiedziałam jak mu to powiedzieć...... I..... I...... Napisałam list w którym wyznaje mu co czuje. Jednak..... Nie dałam rady dać mu go. Podrzuciłam go do jego torby....... Gdy miał trening..... A teraz tego żałuje.... Pomóż mi! On nie..... może.... tego przeczytać. - przerywała każde słowo bardzo zdesperowana potrząsając kuzynką.
Alice złapała jej ręce i odsunęła jak najdalej od siebie. Wzięła szybko mazak do ręki i wyskrobała.
-,,Do kogo on był?''
Na te słowa na twarz Tary wszedł rumieniec. Całą twarz miała czerwoną.
-Do....... Do ....... Axela. - wyszeptała bardzo cicho.
Rudowłosa miała minę stylu.... że co!!!!!!??????
-Błagam. Musisz mi pomóc. On nie może tego przeczytać. Inaczej się załamię. - osunęła się na kolana i rozpłakała się na kolanach panny Maskarade.
-,,No to ładna historia. Tylko co mogę zrobić? Zabrać list. To nie głupi pomysł." - podniosła się i zmierzała by wyjść.
-Dokąd idziesz.
Jednak rudowłosa nie słuchała tylko szła przed siebie. Wyciągnęła telefon i napisała po drodze wiadomość do Tary.
,,Idę odebrać list. Jeszcze nie skończyli treningu. Mm nadzieję, że zdążę"
Schowała komórkę i pobiegła jak najszybciej umiała. Na całe szczęście nikt jej nie zauważył. Więc swobodnie podkradła się do domku klubowego. Jednak usłyszała jakieś głosy, schowała się szybko za ścianą. Jak ironio losu był to Axel i jakiś chłopka którego nie znała.
-Na prawdę nie wiesz od kogo może być?
-Nie. Nie interesuje mnie to. Otworzę go dopiero po treningu. Jego treść jest mi obojętna.
Gdy zniknęli ona weszła do środka. Jednak jak miała znaleźć jego torbę tak szybko spośród tych wszystkich plecaków?! No cóż. Miała ograniczony czas. Szczęście jej chyba sprzyjało, gdyż na ziemi by jednej z toreb leżał ten nieszczęsny list. Jednak jej plan wzięcia go spalił na konewce. Usłyszała, że ktoś się zbliżał.
-Zapomniałem zamknąć domku klubowego.
Dziewczyna zaczęła się rozglądać za ucieczką. Nie myśląc co robi, otworzyła list i w miejsce podpisu Tary wstawiła pierwsze lepsze imię jakie przyszło jej do głowy. Schowała list do koperty i rzuciła na swoje miejsce chowając się za koszem z piłkami. Gdy drzwi się otworzyły i tajemniczy chłopak wszedł do środka ona wykorzystując jego nieuwagę w poszukiwaniu klucza wymknęła się.
-,,Misja wykonana." - pomyślała biegnąc w kierunku domu.
Z ostatkiem sił wbiegła do domu gdzie w salonie siedziała Tara jak na szpilkach.
-Udało ci się?
Zielonooka przytaknęła głową.
-Uratowałaś mi życie. Arigato. - i już ściskała kuzynkę jak najmocniej umiała.
-,,Ciekawe kogo imię wpisałam?" - myślała po fakcie dokonanym.
W tym samym czasie skończył się trening i wszyscy rozchodzili się do domu. Tylko Axel się ociągał. Przed domkiem czekał na niego Erick - chłopak którego Alice nie znał. Od razu przypomniał mu on o nieszczęsnej białej kopercie. Wyjął ją i rozpoczął czytanie listu.
,,Może trudno ci będzie w to uwierzyć, lecz znamy się.
Dość krótko, lecz ja czuje że to dość długo.
Bałam się to powiedzieć wprost.
Bałam się ci dać go osobiście.
Dziękuje za to, że jesteś blisko i można na ciebie liczyć.
Watashi wa anata o aishite.
Daniela."
Gdy przeczytał ostatnie słowa list upadł mu na ziemię.
-Ej Axel. Wszystko w porządku?
-Nie. - ukucnął, wziął do ręki zapisaną kartkę i pobiegł przed siebie.
-Dziwny jakiś ten dzień. - i poszedł Erick w przeciwnym kierunku.
W tym samym czasie Blaze biegł ze wszystkich sił aż w końcu był na miejscu. Zapukał również do mieszkania w którym mieszka osoba z którą musi się pilnie widzieć.
-Cześć Axel. O co chodzi? - przywitała go na progu Daniela.
-Muszę z tobą porozmawiać.
-Coś się stało? - zauważyła jego poważny ton. - Co masz w ręku?
-Twój list do mnie.
-Jaki list? O czym ty człowieku mówisz?!
-List w którym wyznajesz, że......
-Że co?
-Że mnie kochasz.
-Co?!!!!!!!!! Chyba upadłeś na głowę. - i już zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
-Danielo kto to był? - spytała pani Olson wychodząc z kuchni.
-Nasz sąsiad i mój kolega z klasy. Jeśli znowu zadzwoni nie otwieraj mu.
-Czemu? Coś się stało?
-Tak. Chyba ma jakieś omamy albo zwariował.
-Onee-chan jesteś gotowa? - spytał Maoki wkładając kurtkę.
-Na co?
-Obiecałaś, że pójdziemy dziś do kina.
-Tylko się przebiorę. Daj mi pięć minut. Amun z nami nie idzie?
-Nie. Jest u Natsume-sana.
Pół godziny później....
Daniela wykupiła już bilety na seans. Maoki ma pójść na jakąś komedię dla dzieci zaś ona idzie na dramat. Musi jakoś odreagować to całą paplaninę Axela. Nic mu nie wysyłała i niech nigdy już tego nie ośmiela się mówić w jej obecności.
-Daniela-senpai. - usłyszała radosny dziecięcy głosik.
-Julia-chan?
-Witaj. Przyszłam z braciszkiem do kina.
Niespodziewanie ktoś popukał ją w ramię. Mogła postawić milion dolarów, że to był on. Powoli odwróciła głowę i posłała mu to spojrzenie:



















-Witaj..... Blaze....... - rzekła na powitanie.
On sam wyglądał tak:




-Witaj...... Olson.
I już dziewczyna odeszła do właściwej sali.
-,,Coś mi tu nie gra." - pomyślał.
-Onii-chan?
-Tak Julio?
-Pokłóciłeś się z Danielą-senpai?
-Nie. Wszystko w porządku. Chodź już na ten film bo się spóźnimy.
-Dobrze.
Zostawił siostrę we właściwej sali która usiadła koło Amuna. Zaś sam poszedł do sali obok. Jak na złość miał bilet wykupiony na miejscu nr. 57. Jednak gdy spojrzał na swoją sąsiadkę.....
Bił od niej chłód. Jednak film się zaczął i jakoś, lecz ciężko udało mu się skupić na fabule.

niedziela, 19 czerwca 2016

12. Szantaż raz, proszę.

Tak jak obiecałam kolejna notka już dziś :D

*******************************************************************************

Daniela wbiegła do domu gdzie w salonie siedział już jej ojciec.

-Ohayo tato.

-Ohayo. Gdzieś ty była? Już się lepiej czujesz? - pytał podchodząc do córki i przykładając rękę do jej czoła.

-Nie masz już gorączki.

-Czuje się już lepiej. Na prawdę. - uśmiechnęła się szeroko.

Pan Olson był zdziwiony. Już od dłuższego czasu nie widział jej szczerego uśmiechu. Patrząc na radość dziewczyny sam się uśmiechnął.

-To widać.

-Pójdę do siebie. Gdzie mama?

-Wyszła na zakupy. Nic nie wie o twoim wyjściu.

-Dziękuje. - wyszeptała i zniknęła za drzwiami.

Osunęła się za zamkniętymi wrotami.
-Co za ulga. Udało się udawać. O co mogło mu chodzić?

Następny dzień....

Jude siedział w szkole już od pierwszej lekcji jakiś zamyślony.

-Jude? Ej Jude? Jude!
-Mark? Sorry... Zamyśliłem się.

-To widzę. Coś się stało?

-Nie.
-W takim razie chodź. Zaraz zaczynamy w-f.

A tam przed salą gimnastyczną trwa jakaś kłótnia.
-Twierdzisz, że dziewczyny są gorsze od chłopaków!

-No ba. Wszyscy to wiedzą. To żadna nowość.

-Wypluj te słowa!

-Ani myślę.

-Nelly? Willy? Co się tu dzieje?! - zainterweniował Mark.

-Ten..... doprowadza mnie do białej gorączki i to z samego rana!

-Ja tylko stwierdzam fakt.

-To jest jakiś nonsens, to....

-Cisza! Co się tu dzieje!?

-Pan Twilight? - niespodziewanie pojawił się nauczyciel od wychowania fizycznego.

-Zresztą. Jest lepszy sposób by udowodnić kto ma rację niż słowne przepychanki.

-Jaki? - spytał Mark.
-Małe zawody. Dziewczyna kontra chłopak. Kto wygra będzie lepszy. 
-No nie wiem... - zaczął Mark. - Ale w czym mają one być.
-Może sprint? - rzekła blondynka o ciemnej cerze.
-Świetny pomysł. - rzekł pan Twilight. - Chłopaków będzie reprezentował.... - rozejrzał się po zgromadzonych. - Nathan.
To było pewne zaskoczenie dla niebieskowłosego. Nie chciał brać udziału w czymś takim.
-Jego przeciwniczką będzie... - Mails już wyszła do przodu chcąc się zmierzyć z kolegą.
-Ja!
Wszystkie głowy zwróciły się w kierunku głosu.
-Jak masz na imię dziewczyno? - spytał nauczyciel.
-Daniela.
Mails była wściekła, że ktoś ją ubiegł, ale uśmiechała się szerzej. Nikt nie może pokonać Nathana, więc przegrają i cała wina pójdzie na nią.
-W takim razie chodźcie na bieżnię.
Gdy już byli na miejscu przebrani w stroje.
-Daniela i Nathan. Przebiegniecie sprintem 600 m. Kto pierwszy dobiegnie do mety ten wygra.
-Daniela.... Wiesz co robisz? - spytał Mark.

-Oczywiście, że tak. Zobaczysz jeszcze. - i uśmiechnęła się.
-Zawodnicy... Ustawcie się na swoich miejscach.Gotowi? Do startu.... Start.

Wystartowali jak strzały, biegli równo. Niespodziewanie chłopak zaczął ją wyprzedzać.

-Ona porwała się z motyką na słońce.

-Nikt nigdy go nie pokona.

-Jest taka głupia czy taką udaje?

Nie mogła słuchać tych komentarzy. Już ona im pokarze. Włączyła siódmy napęd i już była przed nim. Jeszcze kilka metrów i już była na mecie.

-Jak to możliwe?

-Pokonała Nathana.

-Jak jej się to udało?

-Daniela.... Jesteś wielka. - zebrała się wokół niej grupka dziewczyn.

-To nic wielkiego.

-Jesteś dobra.
-Nathan?
Chłopak podał jej rękę a ona ją uścisnęła.
-Jesteś bardzo szybka.
-Dzięki.
-No dobra klaso. Gdy już wszystko rozstrzygnęliśmy czas na lekcję.
Godzinę później....
Tara wraz z Celią szły przez park. Nie ma to jak po skończonych lekcjach pójść na mały spacer i odetchnąć od lekcji. Zwłaszcza, że jutro piątek. Jednak grafitowłosa była myślami gdzie indziej. Zastanawiała się nad zbytnią opiekuńczością swojego brata.
-Celia spójrz. - Tara wyrwała przyjaciółkę z zamyślenia.
-Co jest?
-Nie słuchasz mnie.
-Przepraszam. Zamyśliłam się.
-To niepodobne do ciebie.
Zwiesiła głowę i poszła szybkim krokiem przed siebie patrząc wyłącznie na swoje nogi.
-Celia! Czekaj! 
Niespodziewanie poczuła jak na kogoś wpada i upadła na ziemię.
-Ała. - rzekła pocierając obolałe czoło.
-Przepraszam, nic ci nie jest?
Gdy otworzyła oczy zobaczyła leżącego nad nią chłopaka. Miał niezwykłe szare oczy i burze brązowych włosów.
-Chyba nic. - wciąż wpatrywała się w jego oczy i przyjęła z ochotą jego dłoń pomagając jej wstać na równe nogi. - Przepraszam, że na ciebie wpadłam.
-Nic się nie stało. Ja też mogłem bardziej uważać.
Dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie. Niczego nie czuła jeszcze czegoś takiego jak dziś. Dopiero teraz zauważyła jego strój. Ten mundurek. Czyżby uczęszczał do Akademii Królewskiej?!
-Mam na imię Joe. A ty?
Otrząsnęła się z swych rozmyślań.
-Ja.... Ja....
-Celia! Ej Celia?!
-Joe! Ej Joe?!
Oboje odwrócili się w tym samym czasie i zobaczyli swoje towarzyszki.
-Tara? Przepraszam, że tak szybko poszłaaaaam....... Kim?
-Tara? Co ty tu robisz?
-To twoja bliźniaczka? - spytała grafitowłosa. 
-Tak. - szepnęła do przyjaciółki. - Spacerować już nie mogę? - rzekła głośniej do siostry.
-Możesz. Chodź Joe. Idziemy?
-Taaaak. To.... cześć.
-Cześć.
Odeszli w swoje strony.
-Celia? Wszystko dobrze?
-Nie... Ja..... Czuje się jakoś..... dziwnie.
-Czyżbyś się zakochała?
-Co?!
-Miłość od pierwszego wejrzenia. Jakie to piękne.
-Tara! Uspokój się.
-No dobrze. Ja już muszę iść do domu. Cześć, do jutra.
-Pa.
Gdy Tara odeszła przed Celią wyrosła Kim.
-Hej. Kim prawda?
-Tak. Dam ci jedną dobrą radę dziewczyno... Trzymaj się zdala od Joe'ego jeśli życie ci miłe.
-O co ci chodzi? Przecież go poznałam zaledwie kilka minut temu.
-Dobrze ci radzę. On jest mój i trzymaj się od niego z daleka. Chyba, że chcesz, żeby twój braciszek się o wszystkim dowiedział.
-Nie masz żadnych dowodów.
-Jak się mylisz złotko. - wyjęła telefon, kliknęła coś i pokazała wyświetlacz grafitowłosej.


-Nie zrobisz tego?

-A chcesz się założyć? - i zaśmiała się upiornie. - Twój braciszek za pewnie pewnego dnia przyjdzie do Alice a wtedy ja mu to pokarzę.
-Co chcesz by utrzymać to w tajemnicy?
-Masz trzymać się zdala od Joe'ego. Masz już nigdy z nim nie zamienić nawet słowa. On jest mój i nigdy go nie oddam. W dodatku kto chciałby by być z taką jak ty. Jesteś nikim. Żyjesz w cieniu swojego brata i innych menadżerek. Jesteś nikim Celio Hills. Pamiętaj o umowie. Twoja nie pamięć może mieć negatywne skutki  - i odeszła zostawiając zszokowaną i lekko załamaną grafitowłosą.

sobota, 18 czerwca 2016

11.Galopujące wspomnienia cz.II

Witajcie :)
Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale miałam bardzo zajęty czas. Te oceny. W dodatku w ostatnich dwóch tygodniach mało spałam i nie miałam sił nawet usiąść do komputera. Przepraszam za tak długie czekanie. Ale w nagrodę jutro dodam drugi rozdział :)
Wiec nie będzie długiego czekania :D
Teraz zapraszam na notkę w której poznacie największą tajemnicę Danieli. A już jutro mała historia z udziałem Celii :)


*********************************************************************************************

Drzwi o dziwo otworzył im młodszy chłopak o czarnych włosach i takich samych ciemnych oczach jak oczach Danieli.

-Cześć. - rzekł Mark.
-Hej. - rzekł podejrzliwie.
-Możemy wejść? - ciągnął z nim rozmowę Mark.
-Nie znam was.
-Twoja siostra jest w domu?
-Jest. Śpi. Nie mogę was wspuścić. Jestem sam i nie znam was. - i zatrzasnął im drzwi przed nosem.
-Kto to w ogóle był? - spytał się Mark Axela.
-Najmłodszy brat Danieli i Amuna, Maoki. Chodzi jeszcze do podstawówki.
-Jesteście sąsiadami i ciebie nie kojarzy?
-Jeszcze go nie poznałem. Ani on mnie. Znam go tylko po imieniu. Bardziej koleguje się z nim Julia.
-W takim razie chodźmy do ciebie.
I już blondyn otwierał drzwi swojego mieszkania.
Daniela otworzyła swe ciemne oczy i przetarła je ręką.
-Gdzie ja jestem?
-Obudziłaś się. - gdy spojrzała w prawo zobaczyła swego brata.
-Maoki? Co się stało?
-Nic nie pamiętasz?
Pokręciła przecząco głową.
-Przybiegłaś przemoczona i padłaś na podłogę. Zemdlałaś. Miałaś gorączkę. Majaczyłaś. Powtarzałaś ciągle imię Robert. Nie wiem o co ci chodziło.
-Jaki dzisiaj dzień? - spytała siadając próbując przystosować wzrok do jasności.
-Środa.
-Środa?!
-Tak.
-A ty czemu nie w szkole?
-Mama mi pozwoliła zostać i się tobą zająć. Przynajmniej nie muszę siedzieć na lekcjach. - uśmiechnął się chytrze.
Jej najmłodszy brat zawsze był dla niej dziwny. Inne dzieciaki z jej ojczystego kraju się z niego śmiali lecz też przyjaźnili. Dziwna była jego klasa. Nic się nie zmienił. Jakim był dzieckiem taki sam jest teraz.
-Gdzie rodzice?
-W pracy. A właśnie.... Znasz może jakiegoś dziwnego bruneta, nietypowego blondyna i chłopaka z goglami?
-Tak. Czemu się pytasz?
-Byli tu dziś. Chcieli wejść.
-Okey. - rzekła i wstała.
Lekko się zachwiała lecz od razu zyskała równowagę. Już się lepiej czuła. Poszła do łazienki i przebrawszy się z piżamy w bluzę i t-shirt, który sięgał jej kolan.
-Dokąd idziesz?
-Muszę załatwić sprawę po sąsiedzku. Ani słowa rodzicom. Jasne?
-Co ja będę z tego mieć.
-Piątaka?
-Dychę.
-Ok. Dam ci jak będę miała.
Skierowała się do mieszkania po sąsiedzku. Zapukała i zobaczyła znajomą twarz.
-Daniela?
-Cześć Axel. Muszę z tobą o czymś ważnym porozmawiać.
-Cześć Daniela.
-Mark....Jude.... Hej.
-To my Axel będziemy już lecieć. - rzekł Jude i razem z Markiem wyszli bardzo szybko.
Axel był zachowaniem przyjaciół zaskoczony.
-To.... mogę wejść?
-Tak proszę. - wpuścił koleżankę do środka. - Jak się czujesz?
-Lepiej. Dziękuje za troskę. Słyszałam od Maokiego o waszym natarciu. Na przyszłość nie mów mu za dużo. To straszny papla.
Uśmiechnął się na jej słowa.
-O czym chciałaś porozmawiać?
-Ja... Już nie ważne. Zapomnij. - i już miała wyjść.
-Danielo Olson!
-Tak?
Gdy się odwróciła ujrzała jego surowy wzrok.
-Muszę ci o czymś powiedzieć. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiła. Wie tylko o tym tylko ja. Zaufałam ci i chce ci się z tego zwierzyć może wtedy będzie mi lepiej. To zżera mnie od środka.To wszystko wydarzyło się gdy mieszkałam jeszcze w Polsce.
Niespodziewanie ktoś wszedł do mieszkania.
-Chodź do mojego pokoju, widocznie mój ojciec wrócił wcześniej.
Przytaknęła głową i przeszła do pokoju chłopaka siadając na jego łóżku. Gdy rozmawiał z ojcem ona próbowała oddychać spokojnie. To było dla niej trudne do przypomnienia. Nie chcę by ktokolwiek o tym słyszał. Axel będzie pierwszym który to usłyszy. Gdy usłyszała zamykające się drzwi podniosła głowę z swych nóg i wpatrywała się w znajome spojrzenie.
-Możesz mówić dalej? - spytał.
Ona przytaknęła z lekkim zawahaniem.
-Gdy jeszcze mieszkałam w Polsce miałam najlepszą przyjaciółkę Marzenę i przyjaciela Pawła. Jednak nikt nie wie oprócz mojej rodziców i moich braci, że miałam brata bliźniaka.
Tym zdaniem zdołała zaskoczyć chłopaka.
-Na imię miał Daniel. Jaka ironia losu. Bliźniaki Daniel i Daniela.
-Co się z nim stało?
-Nie żyje..... Przeze mnie.
I się rozpłakała.
-To było ponad trzy lata temu... Razem z Danielem poszliśmy grać w piłkę na boisku które mieściło się niedaleko torów. Ćwiczyliśmy zagrywki hissatsu i gdy używałam swojego ruchu wykopałam piłkę na torowisko. On nie czekając na mnie sam pobiegł po piłkę. Jak na nieszczęście zbliżał się pociąg. Nie zdążył uciec! Sznurówka mu się wplątała w tory. Zginął na miejscu. Przeze mnie. Przez sport który kochaliśmy oboje. Chociaż nikt mnie nie wini to i tak wiem, że to przeze mnie. Chciałam się rzucić za nim, lecz powstrzymał mnie Paweł który przyszedł do nas chwilę po tragedii.
Tym wyznaniem bardzo zaskoczyła chłopaka. Kto by się spodziewał czegoś takiego.
-Od tamtego czasu nie mogę patrzeć na piłkę nożną. Stała się dla mnie zbyt bolesna. To przez nią mój brat zginął. Niecałe kilka miesięcy później moja przyjaciółka Marzena popełniła samobójstwo a Paweł wyjechał z rodzicami za granicę. Zostałam sama.
Rozpłakała się gorzko. Czemu los tak musiał ją ukarać.
-Dobrze, że mi powiedziałaś. - z niedowierzaniem podniosła głowę i spojrzała mu w oczy.
Niespodziewanie chłopak objął ją i przytulił.
-Axel?
-Od dziś i ja jestem twoim przyjacielem jak reszta. Jestem pewny, że z naszą pomocą zapomnisz o złej przeszłości.
-Dziękuje... Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy.
Niespodziewanie drzwi się otworzyły i wpadła przez nie Julia. Natychmiast się od siebie oderwali.
-Cześć Daniela. Witaj onii-chan.
-Julia... Jak było w szkole.
-Dobrze. Przyjdziesz mi pomóc?
-To ja już pójdę. Do zobaczenia jutro w szkole?
-Tak.
Daniela wyszła jak najszybciej i tak samo weszła do mieszkania. Musi wyjść i pomyśleć. Gdziekolwiek. Weszła do swojego pokoju, wzięła torbę w której miała pamiątki przeszłości i poszła nad boisko nad rzekę. Tam otworzyła notes w którym trzymała jedyne zdjęcie na którym cała czwórka z czasów Polski była szczęśliwa
-Jak ja za wami tęsknie. - rzekła cicho patrząc na zdjęcie.



Niespodziewanie zerwał się wiatr który rozwiał wokół wszystkie kartki i zdjęcia.

-O nie! - krzyknęła i zaczęła biegać by je wszystkie pozbierać.
Niespodziewanie dołączył do niej pewien chłopak.
-Arigato. - rzekła gdy podał jej brakujące zdjęcia.
-Nie ma sprawy. - rzekł.
-Jeszcze raz dzięki Jude. Co ty w ogóle tu robisz?
-Tak sobie chodzę.
-Rozumiem.
Niespodziewanie jego wzrok zaczepił się na jednym zdjęciu.
-Skąd je masz?
-Ale co?
-Te zdjęcie.



-Nie musisz wiedzieć. - wyrwała mu je, złapała torbę i pobiegła przed siebie.

Zastanawiała się o co morze chodzić chłopakowi i czemu tak interesuje go to zdjęcie. 

czwartek, 2 czerwca 2016

10. Galopujące wspomnienia cz. I

Hejka :)
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia dziecka :D
Z tej okazji mam dla was nową notkę trochę wcześniej niż planowałam ją dodać. Z powodu trochę braku czasu dodałam pierwszą część tego rozdziały. Trochę długowaty wyszedł :D
Druga część pojawi się jutro wieczorem :)
Ta notka wcześniejsza to taki prezent dla was :)
Mimo iż jestem już starsza ja nadal ten dzień obchodzę :D


**************************************************************************************

 
Daniela nie mając większego wyboru musiała wrócić do domu gdy już niedługo zajdzie słońce. Wspinała się po schodach nie używając windy, żeby pojawić się w domu jak najpóźniej. Jednak nie spodziewała się zamkniętych drzwi. Gdzie wszyscy mogli być o tej porze? Nie pozostało jej nic innego jak usiąść pod drzwiami i zaczekać. Nie miała przy sobie ani kluczy ani telefonu. 
-Daniela-senpai?
Brunetka podniosła głowę i zobaczyła dziewczynkę którą spotkała w parku wiele dni temu.
-Tak? 
-Czemu tu siedzisz?
-Nic mi nie jest..... Przepraszam, ale jak masz na imię?
-Jestem Julia.
-Miło cię poznać.
-Ciebie również. Mój brat mi o tobie mówił. 
-Twój brat?
-Tak. Chodzisz z nim do jednej klasy.
-Julia mówiłem, żebyć zacze..... - blondyn wyszedł z windy i przerwał w pół słowa, gdy zobaczył siedzącą koleżankę. - Daniela....
-Cześć.
-Co ci się stało? - rzekł wskazują
c na policzek.
-To... - rzekła i dotknęła zadrapania. - Pobiłam się z takim jednym chłopakiem. 
-Umiesz ty wytrzymać bez adrenaliny?
-Nie. Wiesz może czemu w moim mieszkaniu nie ma żywej duszy?
-Nasi ojcowie mają dziś w nocy jakąś operację. Twoja mama wyszła do sklepu. Zaś twoi bracia nie wiem. 
-Dzięki za infromację. Ja tu poczekam. 
On niespodziewanie stanął przy niej i wyciągnął rękę. Ona spojrzała niepewnie.
-Chodź. Chyba nie będziesz siedzieć na schodach. 
-No dobrze. - przyjęła jego dłoń i weszła do mieszkania Blazeów. 
Julia od razu pobiegła do swojego pokoju zaś Axel zniknął w łazience. Wrócił z małą apteczką. 
-Usiądź. Opatrzę ci to.
-Nie trzeba. Nic mi nie jest.
-Siadaj. - rzekł stanowczo.
Ona nie miała wielkiego wyboru więc zrobiła i pozwoliła mu się zająć jej twarzą. Po kilku minutach miała wysmarowany go maścią i nałożony opatrunek.
-Dzięki za wszystko. - wstała i szybko wyszła.
To było bardzo dziwne, zwłaszcza dla niej. Stan/ęła w oko-oko z własną matką. Nie wiedziała co ma zrobić. Drzwi były otwarte. Minęła ją i zamknęła się w swojej sypialni. 
Tydzień później...
Ślady już zeszły. Jak to tylko było możliwe spędzała czas wolny na zewnątrz zdala od swojej matki. Szła przez miasto, gdy poczuła jak coś zaczyna kropić.
-,,Deszcz" – pomyślała, wyciągając dłoń łapiąc samotną spadająca kroplę. 
Niespodziewała się jednak, że ten niewinny łagodny deszczyk przerodzi się w ulewę. Narzuciła na siebie kaptur od czerwonej bluzy i pobiegła przed siebie. Musiała znaleźć jakieś schronienie. Jak na złość była blisko szkoły i nie było tu zbyt wielu miejsc do ochrony. Weszła więc na teren Raimona i usiadła pod rozłożystym . Wówczas rozpadało się na dobre.
-Pięknie. - rzekła sarkastycznie. 
-Daniela? 
Gdy obejrzała za siebie zobaczyła o dziwny losie Marka.
-Cześć Mark.
-Co ty tu robisz?
-Chronię się przed deszczem a ty?
-Szedłem na trening gdy złapał mnie deszcz. Chyba przez niego nie będziemy dziś grać. Chodź.
-Do
kąd.
-Ukryć się przed deszczem. - i uśmiechnął się szeroko.
Ona odwzajemniła uśmiech i pobiegła za nim. Weszli do jakiegoś małego budynku, jdnak nie widziała co było w środku. Było trochę zbyt ciemno.
-Gdzie jesteśmy?
Mark zapalił światło i rzekł:
-W domku klubowym piłkarskiej drużyny Raimona.
Wówczas zobaczyła całe wnętrze. Można rzecz, że wręcz zdębiała, osłupiała. Myślała, że tylko jej się to śni. Czuła się jakby była w najgorszym koszmarze. Złapała się za głowę i krzyknęła.
-Daniela?

Ona jednak nie czekała by coś wyjaśniać. Odwróciła się i wybiegła w deszcz. Biegła i biegła, aż dobiegła do mieszkania. Wbiegła po schodach na ostatnie piętro i otworzyła drzwi do mieszkania.
-Danielo! Gdzieś ty była? Jesteś cała mokra! - krzyczał jej ojciec gdy nagle dziewczyna zemdlała. - Danielo? Danielo!
W środę ...
Mark szedł korytarzem razem z Judem i Axelem. Opowiedział im o tym co się stało w ubiegłą sobotę. To było bardzo dziwne i bardzo zagadkowe. 
-Jak myślicie o co mogło chodzić? - spytał Mark.
-Nie wiem. Ale to chyba coś poważnego. Nikt bez żadnej traumy tak się nie zachowuje. - podsumował to wszystko Jude.
Słabo znał brunetkę ale próbował zrozumieć koleżankę jego koleżanki. 
-Nic nie mówiła tobie o tym Axel? - spytał Mark.
-Nie. Oficjalnie tylko się znamy. Chyba jeszcze do końca nie złamała urazy do mnie.
-Jakiej urazy.
-To nic poważnego. Ciekawe...... Czemu Olson nie ma w szkole już trzeci dzień. 
-Wiecie coś? - spytała niespodziewanie Raven podchodząc do nich razem z Alice.
-,, Nie. To wszystko jest dziwne. W końcu Axel jesteś jej sąsiadem. Nic nie słyszałeś." - napisała Alice.
On tylko pokręcił głową na negatywną odpowiedź.
-Czemu nie spytacie jej brata? - spytała fioletowłosa.
-Ona ma brata? - spytał Jude.
-Nawet dwóch. - rzekł Axel. - Racja. Może Amun coś wie. 
Za blondynem poszli w kierunku gdzie mieli lekcje klasy pierwsze.
-Cześć Amun. - rzekł Axel witając się z jasnym brunetem o zielonych oczach.
Był zupełnym przeciwieństwem swojej starszej siostry z wyglądu.
- Cześć Axel. Co was tu sporwadza. - rzekł wyjmując słuchawki z uszu.
-Powiedz. Co się dzieje z twoją siostrą? - spytał Raven.
-Jest chora. Idiotka przybiegła w tym deszczu prawie pół miasta zamiast go przeczekać. Nic dziwnego. - założył z powrotem słuchawki do uszu i odszedł w swoją stronę.
-Całkiem milutki. - skomentował Jude.
-To my w takim razie już pójdziemy. - rzekła Raven. - Do zobaczenia później.
-Cześć. - rzekli wszyscy chłopcy gdy fioletowlosa odeszła z rudowłosą.
-Idziemy Axel po lekcjach do ciebie? - spytał Mark.
-Okey. - rzekł lekko zaskoczony Blaze.
Gdy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek wyszli z szkoły i skierowali się we właściwym kierunku.
Weszli po schodach nie chcąc czekać na windę.
-Daniela mieszka obok ciebie?
-Tak.... Mark... Co ty kombunujesz?
Jednak ten już dzwonił dzwonkiem do drzwi.
C.D.N