środa, 27 grudnia 2017

24. Zmiana dziejów

Ho ho ho...
Święty mikołaj zawitał także i tutaj :)
Zostawił dla was nową notkę :D
Zapraszam was na kolejną notkę przygód naszych bohaterów z Raimona :)


*********************************************************************************

Daniela stała przed drzwiami klubu wahając się. Jej ręka była przygotowana do pukania... Jednak dość szybko opadła. Miała pewną niepewność. Wzięła głęboki wdech... i wydech. Musiała wziąć się w garść. Nie może więcej dać się ponosić strachowi. Podjęła decyzję i nie może się w tej chwili wycofać. Jeśli nie zrobi tego teraz, nie wie kiedy znowu najdzie ją potrzebna odwaga. Już miała uderzyć piąstką o drzwi, gdy nagle same się otworzyły.
-O... Daniela? Co ty tu robisz?
Teraz nie miała już odwrotu.
-Szukam Juda. Jest może gdzieś w okolicy? Wiem, że macie dzisiaj trening więc... temu tu przyszłam.
-Sorry, spóźniłaś się. Wszyscy poszli już do domu. Tylko ja zostałem bo szukałem czegoś.
-Kurczę, dzięki.
Odwróciła się na pięcie i poszła przed siebie. Już nie miała co robić na terenie szkoły, więc poszła w kierunku swojego mieszkania. Jednak wesoła melodyjka przerwała jej wszelkie myśli.
-Moshi, moshi...
-Cześć Daniela, dzwonił do mnie Mark. Podobno masz jakąś sprawę do mnie?
-Tak. Szukałam cię po zajęciach klubowych ale ciebie już nie było.
-Więc, co to za sprawa?
-To nie jest rozmowa na telefon. Możemy się spotkać?
-Tak. Możesz być za pół godziny nad rzeką?
-Yhm... W takim razie do zobaczenia.
Wrzuciła telefon do torby i przyspieszyła kroku. To już niedługo a ona musiała jeszcze zajść do mieszkania i przebrać się. Chyba czas by przerzucić się z piechoty na rower. Musi go tylko wygrzebać z piwnicy. A teraz pozostał jej tylko... biec. Bez żadnego przygotowania i przez zmieniającą się pogodę dotarła do mieszkania oddychając ciężej niż zazwyczaj. Gdy się przebrała nawet nie czekała na windę która dopiero co zjeżdzała na parter. Pokonywała co dwa a nawet trzy schodki. Przy ostatniej klatce zważając na mniejszą wysokość i nie myśląc wcale.... skoczyła lądując na dwóch nogach, jakby to nie był skok z dwóch metrów! Pędziła ile miała w sobie sił. Gdy dobiegła na miejsce spotkania jej kuzyn już na nią czekał. Minęły zaledwie dwa dni od jego urodzin a ona czuła jakby były to wieki.
-Witaj Jude.
-Hej. - rzekł podchodząc do dziewczyny trzymając ręce w kieszeniach. - Co było aż takie ważne, że chciałaś o tym porozmawiać wręcz natychmiast?
Jednak ona zgięła się w pół próbując złapać oddech.
-Czy ty właśnie przebiegłaś maraton czy co? Wyglądasz jakbyś biegła tu przez całe miasto.
-Można... chyba...tak ...powiedzieć. - wysapała łapiąc szybkie oddechy.
Po chwili było jej już o wiele lepiej.
-Najpierw pobiegłam do domu, wbiegłam na ostanie piętro, biegałam po mieszkaniu, potem zbiegłam na sam dół i biegłam prosto tutaj. - rzekła wyliczając to wszystko na palcach jednej ręki.
-Na pewno nic ci nie jest? Może potrzebujesz odpocząć?
-Nie... Musiałam tylko złapać oddech. Nie na darmo lubię bieganie. - rzekła uśmiechając się porozumiewawczo wiedząc co sądził o tym dredowłosy.
-Więc...
-Więc? A... Sorki, już mówię. Chodzi o to, że... Pamiętasz jak mówiłam ci o mojej fobii do piłki nożnej?
-Tak. Wspominałaś o tym pewnego razu.
-Długo myślałam nad twoją propozycją. Jestem nadal pewna obaw, ale... chce spróbować.
-Mówisz poważnie?
-Tak. To... kiedy możemy zaczynać? - spytała uśmiechając się lekko wpatrując się w swoje nogi.
-Niestety mam zajęcie z klubem i mogę dopiero w najbliższy weekend.
-Dopiero?
-Niestety. Jednak mam dla ciebie pracę domową którą będzie musiała odrobić codziennie.
-Niby jaką?
-Masz w domu piłkę... Tak?
-Tak... Ale oddałam ją Maokiemu z... wiadomych przyczyn.
-Teraz musisz ją odzyskać. Codziennie będziesz się do niej na nowo przyzwyczajać. Z każdym dniem coraz dłużej. Aż w końcu przełamiesz w s obie strach by nią patrzeć jak na sport a nie jakoś inaczej. Dopiero wtedy będę mógł na prawdę zacząć ci pomóc.
-Ale Jude. To jest dla mnie nie możliwe. Nie kiedy...
-Śmierć Daniela nie ma nic wspólnego z piłką nożną! - krzyknął łapiąc ją za ramiona i lekko nią potrząsnął. - Musisz to sobie w końcu uświadomić! Nie jesteś niczemu winna! To był nieszczęśliwy wypadek! Jak myślisz, kto chciałby najbardziej żebyś znowu grała i robiła to co kochasz?! Właśnie... Znasz na to doskonale odpowiedź. Jeśli na prawdę tego chcesz to widzimy się tutaj w sobotę, w południe. Jeśli nie przełamiesz się psychicznie... nikt nie będzie w wstanie pomóc tobie Danielo... Ani ja... ani nikt inny.
Zostawił ją z jej przemyśleniami. Ona odwróciła i pobiegła w przeciwną stronę niż on. Nie spodziewała się tego po Judzie. Jego słowa miały wiele prawdy i racji... Jednak wewnętrzna blokada nie chciała ustąpić. Zgaszona weszła do windy wciskając przycisk swojego piętra. Zmęczona rzuciła się na swoje łóżko rozmyślając nad słowami Sharpa. Nie! To było czyste szaleństwo! Jego metoda była czystym szaleństwem. Jednak cały czas o tym myślała i nie dawało jej to spokoju.
-One-san... Kolacja gotowa. - rzekł Maoki zaglądając przez uchylone drzwi do jej sypialni.
-Maoki...
-Tak?
-Gdzie masz tą piłkę którą dla ciebie dałam?
-Trzymam ją w pudełku pod biurkiem. Chcesz ją z powrotem?
-Nie... Tak tylko pytam.
-Chodź lepiej jeść bo mama nie jest w zbyt najlepszym humorze.
Zwlokła się z posłania z wielkim dylematem. Po kolacji próbowała się skupić na lekcjach jednak to nic nie dawało. Jej myśli uciekały w stronę decyzji która ma zaważyć na całej jej najbliższej przyszłości. Gdy zegar zbliżał się ku godzinie zerowej nagle wstała. Z komórką w ręce oświetliła sobie drogę do pokoju swego najmłodszego brata. Na szczęście Maoki miał zawsze mocny sen więc nie bała się, że go obudzi. Podeszła na palcach w kierunku jego biurka i klękają wysunęło pudło w którym był ukryty potrzebny jej przedmiot. Z lekka obawą wyciągnęła dłonie by dotknąć piłki. Z wielkim strachem wzięła ją w swe dłonie jednak odwróciła wzrok. Nie dała rady myśleć o niej jako coś dobrego. To było dla niej niemożliwe. Nie da rady! Nie jest tak silna jak myślała. Wypuściła narzędzie tortur z swych dłoni które poturlało się w kierunku śpiącego chłopca. Wtem coś rzuciło się w jej oczy. Na biurku chłopca stało zdjęcie całej ich czwórki, zrobione dokładnie w tym dniu kiedy drużyna Danieli i Daniela wygrała turniej krajowy młodzików w piłkę nożną. A działo się to zaledwie cztery lata temu. To były ostatnie zawody tego szczeblu dla Daniela, gdyż rok później nie było go już wśród nich. Ona porzuciła sport przez co ich drużyna osłabła i powoli się rozpadła na jej oczach. Jej koledzy i koleżanki z drużyny rozeszli się po innych zespołach próbując tam spełniać swoje marzenia. Czemu Maoki w ogóle trzymał to zdjęcie? Miał wtedy zaledwie siedem lat i nie za bardzo mógł wszystko pamiętać. Więc czemu? Podeszła do jego łóżka przypatrując się jego śpiącej twarzy próbując znaleźć odpowiedź na nurtujące ją pytanie. Wtedy jej wzrok przykuł wystający kąt spod jego poduszki. Bez wahania wyjęła spod poduszki zeszyt który okazał się być jego... dziennikiem? Patrząc na zapiski... zapisywał wszystko skrupulatnie jak tylko może siedmiolatek. To dziennik z jego przeszłości. Nie powinna jego czytać, ale... dzięki temu może znaleźć odpowiedź na jej pytania. Po cichu wyszła na korytarz i przy włączonej lampce w salonie zaczęła wertować strony w poszukiwaniu tego co było jej potrzebne. W końcu znalazła...

5 kwietnia
Dzis wielki dzień. Moja siostra była swietna! Strzelila gola!
12 kwietnia
Dzis Daniela nie strzeliła gola ale grała bardzo dobrze. Daniel strzelil aż dwa gole!!
25 kwietnia
Moja siostra jest super! Mój brat tez! Znowu wygrali!
18 maja
Daniela jest najlepsa! Lepsa od Daniela! Ma dzis 3 gole!
29 czerwca
Mój brat i siostra są najlepsi! Wygrali! Daniela jest najlepsa! Lubie oglądac jak gra. Chce zawse ją oglądac. 


To tylko niektóre wpisy małego chłopca który ewidentnie miał wielkie problemy z ortografią i seplenieniem. Jednak nie wiedziała, że Maoki tak o niej myślał. A tu taka miła niespodzianka. Gdy był młodszy podziwiał ją. Uwielbiał patrzeć jak ona gra... Czemu nigdy o tym jej nie powiedział? Szybko odnalazła ostatni wpis który kończył dziennik:

30 kwietnia
Daniela jest smutna. Ciągle płacze. Wiem, ze tęskni za Danielem tak jak ja i Amun. Oddała mi swoją cenną piłke. Moja siostra już nie gra. Nie lubi juz tego co kochała. Nienawidzi piłki nożnej! Tak chcialbym zobaczyc jak znowu gra! Blagam niech Daniela znowu gra! Dla mnie, dla Amuna, dla Daniela!


-Maoki...
Poczuła jak pojedyńcze łzy spływały po policzkach dając upust emocjom. W życiu by nie sądziła, że tak zależy na niej jej najmłodszemu bratu. Nie umiała przejść obojętnie po jego zapisanych słowach. Jakim sposobem ośmiolatek może być aż tak bardzo spostrzegawczy i mądry a popełniać tyle błędów. Długo zastanawiała się nad tym co przeczytała. To była bardzo trudna noc. W końcu w okolicach poranka wślizgnęła się do pokoju brata odkładając notes na miejsce i biorąc to co było jej potrzebne. Musi to zrobić! Musi w końcu przełamać strach! Zrobi to... Dla swoich braci... dla siebie... a przede wszystkim, dla niego. Zdała sobie sprawę, że Daniel chciałby by ona nadal grała. Zresztą... Nie tylko on. Wzięła do ręki piłkę i wyszła zamykając drzwi. Wówczas chłopak otworzył swe oczy uśmiechając się.
-Mam nadzieję braciszku, że to pomoże siostrze. - rzekł i znowu poszedł spać.

Kilka dni później...

Daniela znów biegła. Była już spóźniona na spotkanie z Judem. Miała nadzieję, że kuzyn jeszcze na nią czeka. Niestety. Nad boiskiem nad rzeką już nikogo nie było.
-O nie! Spóźniłam się!
-Olson!
Natychmiast obróciła się i zobaczyła pędzącą z ogromną siłą piłkę w jej stronę. Bez zastanowienia zamknęła oczy i lekko się trzęsąc odsunęła się na bok.
-Co jest Olson?! Nie potrafisz odbić tak prostego uderzenia?!
Na dole stał Sharp który ... Właściwie co chciał osiągnąć?
-Jesteś zwyczajnym tchórzem Olson! Zamiast walczyć uciekasz! Tak zachowuje się osoba która kocha piłkę nożną! Daniel nie byłby zachwycony tym.
-Nie miesza.... W to niego! - krzyknęła.
Zbierała się w niej złość. Jej kuzyn dobrze wiedział co działało na nią pobudzająco i udało mu się uzyskać pożądany efekt. Wysłał jej kolejną szybko-mocną piłkę, jednak tym razem się nie uchyliła. Działała odruchowo. Jej noga oddała strzał w kierunku Jude a ten pozwolił piłce lecieć.
-Udało cię się Daniela. - rzekł podbiegając do kuzynki.
Sama dziewczyna stała jak słup soli nie wierząc w to co właśnie zrobiła. Zamiast uciec tonęła w uścisku chłopaka.
-Udało się... - wyszeptał Jude do jej ucha.
-Udało się... - powtórzyła brunetka uśmiechając się na wspomnienie pierwszego od bardzo dawna kopniaka piłki. - Więc jak? Teraz mi pomożesz?
-Tak. Chociaż długa droga przed tobą Olson.
-Ej! Przestałbyś już Sharp.

W tym samym czasie...

Park. Liście zmieniają kolory na takie jakie dobrze znał. Mimo, że był tu po raz pierwszy nie czuł się nieswojo ani wyobcowano. Przyjechał tu tylko w jednym celu. I nie wyjedzie stąd dopóki tego nie osiągnie. Na samo wspomnienie uśmiechnął się czuło nie mogąc się doczekać tego co ma za nastąpić wkrótce.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz