piątek, 28 grudnia 2018

Ogłoszenie#7


Z przykrością informuje, że notka którą chciałam wstawić jako prezent dla was z okazji świąt zostanie wstawiona z opóźnieniem. Plik w którym ją zapisałam niespodziewanie ,,zdechł" - został uszkodzony. Muszę więc napisać nowy rozdział od początku :(
Bardzo was przepraszam.
Jednak jest pewien plus. Notkę specjał którą chciałam dodać z okazji sylwestra ukaże się planowo. Na całe szczęście ją pisałam jakoś w zeszycie :D
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem...

sobota, 22 grudnia 2018

34. Narodziny Feniksa



Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia mam dla was dwa wyjątkowe prezenty jednak nie umiem się zdecydować... który powinnam wam dać najpierw. Mam nadzieję, że wam się spodobają :D

************************************************************************


Była noc. Żadne światło nie paliło się w jej pokoju co mogło znaczyć, tylko to, że mogła spać. Nic bardziej mylnego. Daniela leżała w swoim łóżku tuląc się do poduszki. Nie wiedziała co ma myśleć. To zdało się w jakiś sposób ją przerastać. Najpierw Łucja, a teraz Kamil i Julia. I jeszcze ten Daniel... Nie! To za wiele. Czuła, że chciało jej się płakać, czuła jak spływają po jej policzkach. Tu mogła sobie na to pozwolić. Tu nikt jej nie widział.
Kilka godzin temu...
Raimon nadal nie wyszedł z szoku po tym co się przed chwilą stało. Nikt nie miał siły nic powiedzieć. To na pewno... wpłynęło na nich osłabiająco.
-Drużyno, dlaczego nie trenujecie?!
Nagłą ciszę przerwało pojawienie się ich trenera Seymoura Hillmana.
-Pan trener.
Mark jako pierwszy wyrwał się z szoku. Nieobecność trenera była zastanawiająca, zwłaszcza, że był zawsze obecny.
-Panowie... Zbliżcie się tutaj. Mam dla was wiadomość.
-Jaką wiadomość? - spytała niepewnie Silvia patrząc na mężczyznę.
-Zza kilka dni rozegramy mecz towarzyski z drużyną zza granicy.
Ta wiadomość na pewno wśród zawodników wprowadziła lekki zamęt.
-Z kim go rozegramy?
Mark był jak zwykle gotowy zmierzyć się z wyzwaniem. Nic nie było w stanie go powstrzymać przed pełną pasją gry.
-Jedyne co mi zdradzono to nazwę drużyny. Zwą ich Niepodległość.
-Ssą zza granicy... Lecz nie wie trener z jakiego kraju?
-Niestety nie. Lecz to i tak nic nie zmienia. Musicie ćwiczyć tak samo jak zawsze.
-Tak jest trenerze!!!
Wydawało się, że w drużynę wstąpiła nowa energia. Jednak Axel wiedział, że czeka go poważna rozmowa z Danielą.
Następnego dnia...
Blondyn czekał na brunetkę pod drzwiami. Nie chciał jej się narzucać. Musiał to wszystko dobrze rozegrać. W końcu wyszła ze swojego pokoju. Nie wyglądała najlepiej.
-Daniela, wszystko gra?
Podskoczyła zaskoczona jego obecnością. Myślała, że wyjdzie z domu jako ostatnia.
-Tak Paweł. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Nie wydaje mi się. Widziałem cię.
-Paweł... To nie najlepszy czas na te rozmowy.
-Więc kiedy?
-Dziś po lekcjach, w parku Tora.
-Dobrze.
Nie chciał on wprowadzać kości niezgody pomiędzy nimi. Wiedział, że będzie ciężko i chciał i chciał wszystko przeprowadzić jak najłagodniej. Czas pomaga... Ale nie było go aż tyle ile go potrzebował. Mecz zbliżał się wielkimi krokami i było trzeba działać szybciej. Zwłaszcza, że Łucja suszyła mu głowę. Szli w milczeniu by ta w szkole gdzieś mu umknęła. Jednak nie mogła mu uciec z klasy gdzie mieli zajęcia. Czuła ona na sobie jego wzrok lecz próbowała udawać, że wszystkie jest jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Daniela wiedziała, że czeka ją poważna rozmowa od której będzie wiele zależało w ich niedalekiej przyszłości.

***

-Więc...
-Więc...
-Paweł... Ja już na prawdę niczego nie rozumiem. Najpierw to spotkanie z Łucją i jej prośba bym z powrotem do nich dołączyła... Teraz to nagłe pojawienie się Kamila i Julii... Paweł, co ty przede mną ukrywasz?
Park był mało zatłoczony więc mogli prowadzić otwartą dyskusję.
-Zamierzałem ci to właśnie wyjaśnić. Daniela... Nie chciałem tego przed tobą ukrywać. Wszystko ci miałem opowiedzieć na spokojnie, stopniowo tak byś się zgodziła. Ale nic z planów nie wyszło. Wiesz, że cierpliwość nie leży w naturze Matyldy.
-Jakich planów? Janowski, mam już dość tych twoich zagadek?!
Już miała odejść... Ale chłopak nagle złapał ją za rękę.
-Chodzi oto... Chodzi oto, że oni tu są. Nasza drużyna tu jest! Mam z nimi zagrać za kilka dni z Raimonem.
Brunetka nie wiedziała jak ma się zachować. Nie spodzie... A nie... Jednak podejrzewała, że coś takiego mogło by się stać. Jednak nadal ciężko było to przyjąć do świadomości.
-Daniela...
-Paweł... Nic nie mów. Muszę to przetrawić... Jak to się w ogóle mogło stać?
-Normalnie... To była fikcja z tym stypendium amerykańskim. Tak na prawdę dostałem polskie stypendium dzięki temu, że byłem jednym z najlepszych piłkarzy gimnazjady polskiej piłki nożnej. Nasza drużyna dotarła do finału tej imprezy i udało nam się ją wygrać. Korzystając z propozycji stypendum postanowiłem także cię odnaleźć. Sama Matylda mnie oto poprosiła. Temu wszyscy tu są. Chcemy byś do nas wróciła Dani... Zrób to dla nas... ale także dla siebie, dla mnie... A w szczególności dla Daniela...
-Przykro mi... To dla mnie za wiele...
Nie mogła już dłużej tego słuchać. Czuła, że musi stąd uciec. Nie chciała całkowicie rozkleić się przy przyjacielu ani nie powiedzieć nic zbędnego. Była rozbita. To prawda, że Jude jej pomagał w pozbyciu się tego niepotrzebnego lęku, ale... Nie czuła się jeszcze na siłach by wchodzić aż na taką głęboką wodę. Lepiej znosiła teraz piłkę ale... Lepiej nie ryzykować za wcześnie. Będzie musiała to wyjaśnić dokładnie Pawłowi jednak dopiero gdy ona dojdzie do siebie emocjonalnie. Nie sądziła jednak, że przed budynkiem wpadnie na Axela.
-Cześć Axel.
-Musimy porozmawiać Danielo.















Słyszała w głosie chłopaka powagę. Czyżby to było to o czym myślała?
-Słucham cię.
-Co wiesz o drużynie Niepodległość?
Brunetka czuła jakby coś w nią uderzyło.
-Ja... Czemu oto pytasz?
-Danielo Olson... Odpowiesz na moje pytanie?
-Niepodległość, to... moja była drużyna z Polski.
-Wiedziałaś o ich przybyciu?
-J...Nie! Dopiero się o tym dowiedziałam!
-Dopiero... Ta trójka przyszła tu kogoś szukać wówczas. Domyślam się kogo. Zamierasz do nich wrócić?
-... Nie myślałam o tym. - wyszeptała ze spuszczoną głową.
Czuła się jakby była ganiona za jakieś popełnione głupstwo. Zupełnie jakby ją osaczono z każdej strony. Nie była przygotowana na atak z jego strony.
-Więc twój przyjaciel nic ci nie powiedział?
-Jeśli masz na myśli Pawła, to wszystko mi powiedział!
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało. Jakby zaprzeczała nawet temu co wie i myśli.
-Skoro ci powiedział... To wszystko jasne.
-Axel...
Jednak ten się odwrócił i poszedł przed siebie wymijając ją.
-Axel!
-Leć do swojego Pawła! Jestem pewien, że macie jeszcze sobie wiele do powiedzenia.
-Ty.... Idioto!
Wbiegła do środka i jechała windą na właściwe piętro. Wbiegła do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Czuła w oczach zbierające się łzy jednak je wytarła. O nie! Nie będzie przez niego płakała. Chce wojny... No to będzie ją miał. Niech jednak później nie żałuje tego co się stało. W tej chwili nie panowała ona nad swoimi emocjami. Działała nie zastanawiając się nad niczym. To co dzisiaj robiła była zastanawiające nawet dla niej samej. Musi złamać swoje słowa które dzisiaj mówiła. Krążyła po swoich metrach kwadratowych jakby zaraz miała wybuchnąć, ale Paweł nie wracał. Wybrała więc jego numer i poprosiła go by spotkali się jak najszybciej nic mu nie tłumacząc.

***

-Co ten Paweł znów wykombinował?
Julia nie wiedziała czemu kazał im się tutaj zebrać. Zwłaszcza całej drużynie.
-Mnie się pytasz? Bardziej zagadkowego człowieka nie znałam. Tylko przy Danieli był inny. - powiedziała Łucja wstając ze swojego krzesła by nerwowo przejść się po holu hotelu.
-Ta... Ciekawe czy kiedyś jej to powie... - wyszeptał Kamil.
-Co takiego? - Daniel był na tyle blisko czarnowłosego, że mógł usłyszeć co mówił.
-Nic ważnego.
Karol jak zwykle próbował uspokoić zniecierpliwioną Julię. Jak mogli być spokrewnieni tego Kamil nie wiedział. Z ich starego składu tylko on, Julia, Łucja, Karol, Adrian i Paweł się uchowali. Reszta to nowi zawodnicy którzy pomogli im podnieść się z upadku po śmierci Daniela i ucieczce Danieli a także wyjeździe Pawła. Powrót blondyna jeszcze bardziej poprawnie wpłynął na zespół zwłaszcza gdy osiągnęli po coś dla nich kiedyś nieosiągalnego. Aleksander i Kinga po przeprowadzce zapisali się od razu do naszej nowo reaktywowanej drużyny słysząc o naszym poprzednim osiągnięciu. Nie było trzeba długo czekać na dołączenie Wiktorii. Jednak dołączenie Ewy było największą zagadką. Jednak od kiedy doznała kontuzji miesiąc temu nie mogła się z nimi wybrać w te podróż próbując dojść jak najszybciej w Polsce. Niespodziewanie w holu w końcu pojawił się ten który ich tutaj wszystkich wezwał, ale nie był sam.
-Daniela!
Łucja i Julia nie mogły się powstrzymać by do niej nie dobiec. Dawne koleżanki na pewno ucieszyły się z jej pojawienia się tutaj. Później Kamil, Adrian i również Karol ośmielili się podejść i uścisnąć ją na przywitanie. W oczach nowych zawodników na pewno była obiektem zainteresowania. I żaden z nich niczego nie zrozumiał.
-Moi drodzy... Na pewno nie wszyscy znają jeszcze naszą koleżankę. Oto Daniela Olson.
Wśród reszty towarzyszy były pomroki gdy zdali sobie sprawę z kim mają do czynienia.
-Miło cię znów widzieć Danielo... - zaczął mówić Karol. - ...ale czy jest jakiś powód dlaczego do nas przychodzisz.
-Jest. I jestem pewna, że ucieszycie się z tego tak samo jak ja.
Nagłe pojawienie się Matyldy przyprawiło Danielę o głośniejsze dudnienie serca. Zwłaszcza gdy zobaczyła ją na wózku.
-Pani Matyldo co pani...
-Może kiedyś ci o tym opowiem Danielo. Sadzę jednak, że przybyłaś tu w jednym celu?
-Tak. Postanowiłam... Zagrać z wami w następnym meczu. Chcę chociaż dla niego znów stać się członkiem Niepodległości.
Wszyscy byli w szoku. Nawet sam Paweł był zaskoczony jednak spodziewał się tego gdy poprosiła go by zabrał ją do drużyny.
-Co wy na to... Drużyno?
Paweł posłał pytanie swym towarzyszom. Wszyscy zgodnie przytaknęli głowami a na końcu wysunęła się do nich Julia z wyciągniętą ku brunetce dłonią.
-Witaj w domu... Danielo.
Ta przyjęła ją i wzniósł się w nich okrzyk radości. Kolejny ich zawodnik wrócił do ich drużyny.

***

Nastał wieczór a jej nadal nie było. Gdy wybiegła z powrotem z budynku nie spuszczał wzroku z wejścia by wiedzieć, że bezpiecznie wróciła. Może to było nierozsądne stać o tej porze i tylko w bluzie na balkonie... Ale... Nie patrzył na to. Żałował co powiedział. Nawet nie wiedział czemu tak postąpił. Czemu to powiedział? Nie umiał tego wyjaśnić. Oby tylko nie zrobiła niczego głupiego. Martwił się o nią. Ale jak widać niepotrzebnie gdy zobaczył ją powracającą z uśmiechem na ustach w towarzystwie... jego. Wściekły wrócił do środka padając na łóżko nawet nie zamykając drzwi balkonowych przez co odrobina śniegu znalazła się na jego posadce. Odruchowo schował twarz w swych dłoniach ciężko wzdychając. Jednak nagłe wejście do pokoju jego ojca kazało mu przybrać maskę spokoju.
-Axel... Myślałem, że... Nie siedź przy otwartym oknie bo jeszcze zachorujesz. - powiedział zamykając je.
-Tato... Ja... Chciałbym się ciebie o coś zapytać.
-Tak?
-Już nieważne. Pójdę dziś wcześniej spać.
-Jak chcesz synu. Dobranoc.
To nie był dobry pomysł w tej chwili by spytać oto swojego ojca. Przynajmniej tak sądził. Nie... Z tym niestety będzie musiał poradzić sobie sam. Chociaż była jeszcze jedna osoba której zależało na Danieli i nie była z nim skłócona a przy okazji był także jego przyjacielem. Jude.

poniedziałek, 10 grudnia 2018

33. Smutki Raimona


-Joseph! Uważaj! - krzyknął David gdy oddał strzał na jego bramkę.

Chłopak jakby wyrwany z rozmyślań w ostatniej chwili użył techniki hissatsu by zatrzymać nowy strzał swego przyjaciela, który ten ćwiczył.
-Co z tobą jest Joe? Wszystko dobrze?
-Ja... Tak. Jest wszystko jak w najlepszym porządku.
Wyrzucił piłkę do przodu wiedząc, że w rzeczywistości jest zupełnie inaczej niż on mówił. Myślami był zupełnie gdzieś indziej. W jego głowie wciąż krążyło jedno imię ... Celia. Nie rozumiał czemu go ignorowała. Czemu po udanej randce na której wydawała się dobrze bawić nagle wysłała mu tego SMS-a. Nie umiał tego zrozumieć. Wiele razy próbował do niej dzwonić jednak ta uparcie milczała. Kilka razy próbował pójść pod jej szkołę jednak porzucił ten pomysł. Wiedział, że mógłby tym wzbudzić niepotrzebną sensację, ale jeśli było to jedyne wyjście... Był gotowy zaryzykować. Ale teraz był trening. Musiał się skupić na piłce, ale jakoś nie umiał. Gdy tylko patrzył na nią od razu jego myśli wędrowały w drugą stronę. Nie! Potrząsał głową znów przenosząc swój wzrok na swój cel. Jednak jak za każdym razem jego rozproszona uwaga wpływała na słabszą skuteczność jego technik obronnych.
-Joe! Co z tobą?! Mógłbyś się w końcu ogarnąć?! Z taką orientacją to nawet nie zauważysz piłki. - Andrew podbiegł do niego nieźle już poirytowany.
Cały ich trening się sypał przez bujanie w obłokach bramkarza.
-Przepraszam was chłopaki, ale dziś jakoś nie dam rady. Chyba dla wszystkich najlepiej będzie jeśli dziś sobie odpuszczę trening.
Zszedł z boiska i udał się do szatni gdzie opadł na ławkę. Nie pozostało mu nic innego jak przebrać się i wrócił do domu. Na prawdę nie rozumiał on samego siebie. Od czasu randki z Celią czuł jakby coś pozytywnego wkraczało w jego życie ale tamten SMS. Jakby obudził się w alternatywnej rzeczywistości. Nie mógł spać. Próbował się do niej dodzwonię, lecz jej telefon milczał. Tak jest od tamtego dnia. Zero reakcji. Jakby tej chemii pomiędzy nimi nigdy nie było. Jakby ktoś nagle wylał na niego kubeł zimnej wody. Musiał się stąd wyrwać i wrócić do siebie niezauważony przez nikogo. Miał już dość tych pytań czy wszystko gra. Czasami miał ochotę wybuchnąć i wykrzyknąć całą prawdę im prosto w twarz. Wtedy wszystko mogłoby być o wiele prostsze dla niego, ale czy dla innych? Nie chciał wplątywać nikogo w swoje prywatne sprawy. To jest coś co musi on sam załatwić i wiedział, że to nie minie tak łatwo jak można się tego spodziewać. Szybko chwycił torbę sportową i wyszedł z Akademii. Nie wiedział jednak, że z okna ktoś go obserwuje.
-Nie martw się tak Joe... - wyszeptała niebieskowłosa... - Wkrótce będziesz znów szczęśliwy, ale tym razem z właściwą dziewczyną.

***

Celia czuła się przybita. To na pewno nie jest to o czym marzyła. Oczywiście chodziło tu o Josepha. Jedyny chłopak który jej się spodobał ma być dla niej tylko wspomnieniem? Chodź poczułą, że mogło by z tego coś więcej być. Ale... nie mogła niczym ryzykować. Musiała zapomnieć i żyć tak jakby nigdy to się nie wydarzyło. Jednak... To wcale nie było takie proste. Nie miała sił nawet by wstać z łóżka. Wolała tu zostać i wszystko przecierpieć sama. Nie chciała nikogo zamartwiać bo wiedziała, że teraz zaczną się niepotrzebne pytania. Nie chciała też by jej brat zaczął zadawać zbyt dużo pytać. Nie chciała by poznał prawdę lub nawet jego najmniejszą część. To było niebezpieczne. Więc gdy przyszła jej matka idealnie symulując chorobę mogła zostać sama w domu i odpowiednio wszystko przeczekać. A zresztą mogła sama się pozbierać i wrócić do bycia dawną sobą. Jednak... To wcale nie było takie łatwe.
-Joseph! - wykrzyknęła budząc się z kolejnego koszmaru.
Nocami nie mogła spać. Śnił jej się on i ona... Zawsze ten sam koniec. Bez różnicy jak się zaczyna mogła spodziewać się tego, że obudzi się z krzykiem. To było straszne. Czemu musiała przez to przechodzić?
Ding dong.
Dzwonek do drzwi przerwał jej bitwę z myślami. Było już popołudnie więc mogła spodziewać się nawet ojca który mógł zapomnieć kluczy.
-Kto tam? - podeszła do drzwi jednak ich nie otwierając.
-Celia... To ja... Możemy porozmawiać.
O nie! To Jude! Nie mogła go wpuścić! Nie teraz gdy była w takim stanie. Czuła, że mogła mu wszystko powiedzieć a nawet jeszcze więcej. Nie mogła tak ryzykować. Nie mogła pozwolić swojemu bratu tu wejść.
-Jude... Ja... Nie mogę. Nie chcę cię zarazić. Porozmawiamy w szkole gdy wyzdrowieje. Do zobaczenia braciszku.
-Celia!
Odeszła od drzwi i wróciła do łóżka. Jeszcze przez chwilę słyszała jak dobijał się drzwi lecz po paru minutach nie słyszała już nic oprócz tykania zegara. Widocznie musiał już odejść. Nie mogła powstrzymać płynących łez. Jej życie to było jedna wielka seria porażek. Jej wyłączony telefon mógł świadczyć o tym najlepiej. Nie odważy się go włączyć. Wiedziała czego mogła się spodziewać gdy powoła go do życia. Telefonu od jedynego człowieka którego chciała teraz usłyszeć, lecz nie mogła. Od Josepha.

***

Niebieskowłosy biegał dookoła boiska, wpatrując się w ziemię pod swoimi stopami. Nie dało się wręcz nie zauważyć, że ostatnio jego przyjaciele zachowują się jakoś dziwnie. To zupełnie do nich nie pasowało. Czuł te nagłe zmiany nastrojów, które na pewno nie należały do tych szczęśliwych. Jednak on sam miał się nad czym głowić. Czy miał powiedzieć jednej osobie prawdę czy milczeć. Czy miał zdradzić przyjaciela i zachować to co widział czy może wyjawić to co widział przyjacielowi czym na pewno może unieszczęśliwić swoją koleżankę. Wiedział, że cokolwiek zrobi w tej sprawie to jedna ze stron będzie stratna albo i on będzie tego później żałował, że nie zareagował wcześniej mając na ten temat wiedzę. Ale... co poradzić? Czemu musiał się tam wtedy znaleźć. Co go nakłoniło by pójść wtedy na miasto? Gdyby nie to, na pewno nie byłby w tak trudnej sytuacji. Gdyby to jeszcze nie była Celia, to byłoby pół biedy. Gdyby nie była siostrą jego przyjaciela to wtedy były bardziej szczęśliwy i nie widział by w tym nic dziwnego. Jednak zdziwiło go gdy zobaczył ją w towarzystwie bramkarza z Akademii Królewskiej! Co ona mogła z nim zrobić? Można by wręcz pomyśleć po ich zachowaniu, że są... na randce! Szybko się speszył i odwrócił w drugą stronę gdy zobaczył jak wchodzili do jakieś kawiarni.
-Nathan... uspokój się. - ganił sam siebie kręcąc głową.
To nic takiego. Każdy ma prawo robić co chce i nie trzeba tu nic robić. Dziewczyna ma też własny rozum i wie co robi. Jednak by później nie odbiło się to też na jej bracie.
-Nathan! Hej Nathan!
Wyrwany z myśli zauważył za swoimi plecami Marka.
-Hej Mark... Co ty tutaj robisz?
-Jak to co... W końcu pora na nasz trening.
Przez to całe rozmyślanie w ogóle zapomniał o tym. Co te dylematy potrafią robić z ludźmi.

***

Nelly siedział na parapecie okna i wpatrywała się z boisko które widziała z niego. Widziała gromadzących się chłopaków i wiedziała, że za chwilę zaczną oni swój trening. Jako menadżerka powinna być na dole ale nie mogła jakoś spokojni patrzeć na Marka i przypominać sobie o tym co się wydarzyło. Chciała wręcz wykrzyczeć mu to co czuła, jednak wiedziała, że ten i tak tego by nie zrozumiał.
-Evans... Ty głupolu...
Jakby na zawołanie brunet odwrócił głowę i spojrzał w jej okno uśmiechając się. Brunetka odruchowo odwróciła głowę lekko się pesząc. Stanęła na równe nogi krążąc nerwowo po gabinecie. Wiedziała, że musiała działać ale... łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ciszę przerwał nagle jej telefon.
-Halo? Tak... Szkoła Gimnazjum Raimona... Z kim rozmawiam?
-Dzień dobry... Dzwoniłam do państwa wczoraj... Chciałam potwierdzić pewne wydarzenie o którym do państwa pisałam.
-Rozumiem, ale muszę poczekać do powrotu dyrektora. Wówczas oddzwonimy do pani.
-Dziękuje. Do widzenia.
W kobiecym głosie słychać było nutkę zagranicznego akcentu. Z kim ona tak dokładnie rozmawiała? I czego ona chciała i o jakim wydarzeniu mówiła? O czym ona nie wiedziała? Czyżby coś robiono za plecami uczniów? Musiała się tego szybko dowiedzieć jednak wszystko było dokładnie utajnione albo było bardzo mało informacji.
-Co tu się dzieję?
Zajęta sprawdzaniem informacji Nelly nawet nie zauważyła jak na teren szkoły weszła trójka dzieciaków, która na pewno nie była uczniami ich szkoły.

***

Daniela czuła jak coś ciągnęło ją na tyły szkoły. Gdy skończyła swoje zajęcia mogła iść do domu ale coś jej kazało poczekać. Zwłaszcza, że nie mogła znaleźć nigdzie Pawła i nie odbierał jej telefonu. Gdy jednak znalazła się by popatrzyć z daleka jak grają doznała niezłego szoku. Wystarczyła jej chwila by rozpoznać przynajmniej dwójkę z nich, trzeci był jej nieznany. Mogła zrobić krok i powstrzymać to co mogło by się wydarzyć, ale nie mogła. Coś ją powstrzymywało. Zamiast tego jak głupia schowała się za drzewem i czekała na rozwój wypadku.

***

Julia nie mogła uwierzyć tak samo jak Łucja, że Daniela jest tu... W Japonii. Ale gdy to usłyszała wszystkie fakty wydawały się łączyć dla niej. Nie przyjechali tu z marnym sensem. Teraz już lepiej wszystko rozumiała. Ale nie mogła się powstrzymać by tu nie przyjść. Zwłaszcza, że mogła też zrobić małego psikusa drużynie z tej szkoły. Wszystko jest zabawne gdy ludzie pozostają w niewiedzy i tą niewiedze można wykorzystać na swoją korzyść.
-Widzisz ją gdzieś Julia... Bo ja nie.
-Cicho bądź Kamil. Jeśli nie porzuciła piłki na pewno ją tam znajdziemy.
-Słyszałaś relację Łucji. Nie sądzę by coś to dało.
-Jaki z ciebie optymista. Ty najlepiej byś niczego nie próbował i wszystko zostawił takie jak było.
-Ej... Nie przyszywaj mi niczego. To jasne, że chciałbym by wszystko potoczyło się inaczej, ale...
-Co ale....
-Ej... Nie chce wam przerywać waszej rozmowy, ale... zwróciliście uwagę całej drużyny. - wybudził ich z ich przepychanki słownej towarzyszący im brunet.
-Witajcie... Ponownie... - przywitała się Julia posyłając im w powietrzu buziaka.
-To znowu ty?
Mark był zaskoczony widokiem dziewczyny znad rzeki. Wiedział, że to była ona, jednak dziś miała zupełnie inne towarzystwo.
-Mark... Znasz ich?
Axel był lekko poirytowany tym nagłym wtargnięciem.
-Nie do końca.
-Wpadliśmy na nią jakiś czas temu nad rzeką jednak była wtedy z zupełnie innym towarzystwem. - wyjaśnił wszystko kolegom Nathan a Jude pokiwał głową.
Ta zagadka zaczynała robić się coraz bardziej dziwna.
-Po co tu przyszliście?
Jude spojrzał na nich wrogo. W końcu nie byli tu uczniami lecz weszli na teren szkoły.
-Szukamy kogoś. - powiedział brunet. - Mam na imię Daniel a to moi przyjaciele: Julia i Kamil.
Na dźwięk imienia Daniel, Daniela i Axel poczuli jakby coś ich uderzyło. Jednak były to zupełnie dwa różne uczucia. Dziewczyna nie mogła ustać na nogach i opadła na ziemię. Nie... To do niej tak wraca. Złapała się rękoma za głowę i potrząsnęła nią mocno jakby chciała si pozbyć tego wspomnienia raz na zawsze. Czemu musiał być do niego tak podobny. Czyżby los ją karał? Może i z wyglądu go lekko przypominał lecz głos i gestykulacja była zupełnie inna.
-Danielo... To nie Daniel... Musisz się ogarnąć. - szeptała do siebie próbując powstrzymać łzy.
-Czego tu szukacie? To nie miejsce gdzie każdy może wejść. - próbował przegonić nieproszonych gości Kevin.
-To teren prywatny szkoły. Tylko uczniowie mogą tu prawnie przebywać i osoby do tego upoważnione. - skomentował to wszystko Willy z ławki siedzący obok lekko zdenerwowanej Silvii.
-Ale z was mięczaki. Więc to prawda co mówił o was Paweł. - próbował sprowokować ich Kamil.
-Paweł? Co on ma z tym wspólnego? - Axel nie spuszczał wzroku z tajemniczej grupki.
W jednej chwili zdał sobie sprawę skąd oni są. Już chciał coś powiedzieć lecz ubiegła go dziewczyna.
-Co będziemy tu tak stać i się kłócić. Są ciekawsze rzeczy do roboty.
Rudowłosa kiwnęła głową do kolegi dając mu tym jakiś znak. Kamil ruszył do przodu i niczym wiatr dotarł do piłki i przejął ją od zdezorientowanego Maxa.
-Piłka nożna do najlepszy sposób na wszystko. Co wy na to by zmierzyć się z naszą trójką?
Wszyscy byli zaskoczeni jednak nie zauważyli w tym podstępu, wszyscy oprócz Danieli. Co Julia znów wymyśliła?
-Czemu nie... Nie macie szans z nikim z nas.
Kevin był zdecydowanie zbyt pewien siebie.
-Dobrze... Kamil, Daniel... Robimy to.
Kamil z piłką ruszył do przodu a reszta grupy biegła z nim w równym rządku. Umiejętnie wymijali przeciwników umiejętnie podając sobie piłkę i nie pozwalając nikomu przejąć piłki. Pod samą bramką rozdzieli się na trzy części podając piłkę między sobą aż w końcu Kamil zaatakował. Gdy Mark był już przygotowany na obronę piłka niespodziewanie zmieniła tor i została przyjęta przez wyskakującą Julię.
-Podwójny... - krzyknęła kopiąc piłkę z całych dwiema nogami w kierunku ziemi.
-Lisi... - kontynuował Daniel odbierając strzał i poprzez dodatkowe kopnięcie w stronę Kamila dodał mu jeszcze większej mocy.
-Podstęp. - ostateczne kopnięcie Kamila z przewrotki w róg bramki dało piłce odpowiednie natężenie pomarańczowym ogonem niczym warkocz komety.
Mark nie spodziewał się takiego ruchu i przepuścił piłkę która potoczyła się wolno w polu bramkowym.
-Tak! - trójka przybiła sobie piątki.
Byli widocznie zadowolenie ze swojego osiągnięcia. Raimon nie mógł uwierzyć w to co się właśnie stało. Zostali ograni przez trójkę obcokrajowców.
-Zapamiętacie nas na długo jako swój najgorszy koszmar. - rzuciła na odchodne Julia i odwróciła się odchodząc a chłopacy za nią.
-A Daniela...? - spytał Daniel.
-Niedługo się z nią spotkamy. Mam nadzieję, że stanie wtedy po naszej stronie...

***

Brunetka nie była wstanie ruszyć się z miejsca. To wszystko było nie tak. Właśnie przed chwilą ta trójka pokonała a raczej wykiwała całą drużynę Raimona. To już nie była ta sama drużyna którą znała. A zaledwie widziała próbkę ich nowej umiejętności. Gdy ostatnio słyszała o tym ruchu, który właśnie wykonywali mieli dopiero jej koncepcję a oni dopracowali to do perfekcji. Było czego się bać. Gdy się odwróciła zauważyła jak przez okno sali przyglądał się temu wszystkiemu Paweł. Szybko jednak odwróciła głowę i poszła przed siebie. Wszystko jak zwykle musi się komplikować.