piątek, 28 grudnia 2018
Ogłoszenie#7
Z przykrością informuje, że notka którą chciałam wstawić jako prezent dla was z okazji świąt zostanie wstawiona z opóźnieniem. Plik w którym ją zapisałam niespodziewanie ,,zdechł" - został uszkodzony. Muszę więc napisać nowy rozdział od początku :(
Bardzo was przepraszam.
Jednak jest pewien plus. Notkę specjał którą chciałam dodać z okazji sylwestra ukaże się planowo. Na całe szczęście ją pisałam jakoś w zeszycie :D
Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem...
sobota, 22 grudnia 2018
34. Narodziny Feniksa
Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia mam dla was dwa wyjątkowe prezenty jednak nie umiem się zdecydować... który powinnam wam dać najpierw. Mam nadzieję, że wam się spodobają :D
************************************************************************
Była
noc. Żadne światło nie paliło się w jej pokoju co mogło
znaczyć, tylko to, że mogła spać. Nic bardziej mylnego. Daniela
leżała w swoim łóżku tuląc się do poduszki. Nie wiedziała co
ma myśleć. To zdało się w jakiś sposób ją przerastać.
Najpierw Łucja, a teraz Kamil i Julia. I jeszcze ten Daniel... Nie!
To za wiele. Czuła, że chciało jej się płakać, czuła jak
spływają po jej policzkach. Tu mogła sobie na to pozwolić. Tu
nikt jej nie widział.
Kilka
godzin temu...
Raimon
nadal nie wyszedł z szoku po tym co się przed chwilą stało. Nikt
nie miał siły nic powiedzieć. To na pewno... wpłynęło na nich
osłabiająco.
-Drużyno,
dlaczego nie trenujecie?!
Nagłą ciszę przerwało pojawienie się ich trenera Seymoura Hillmana.
Nagłą ciszę przerwało pojawienie się ich trenera Seymoura Hillmana.
-Pan
trener.
Mark
jako pierwszy wyrwał się z szoku. Nieobecność trenera była
zastanawiająca, zwłaszcza, że był
zawsze obecny.
-Panowie...
Zbliżcie się tutaj. Mam dla was wiadomość.
-Jaką
wiadomość? - spytała niepewnie Silvia patrząc na mężczyznę.
-Zza
kilka dni rozegramy mecz towarzyski z drużyną zza granicy.
Ta
wiadomość na pewno wśród zawodników wprowadziła lekki zamęt.
-Z
kim go rozegramy?
Mark
był jak zwykle gotowy zmierzyć się z wyzwaniem. Nic nie było w
stanie go powstrzymać przed pełną pasją gry.
-Jedyne
co mi zdradzono to nazwę drużyny. Zwą ich Niepodległość.
-Ssą
zza granicy... Lecz nie wie trener z jakiego kraju?
-Niestety
nie. Lecz to i tak nic nie zmienia. Musicie ćwiczyć tak samo jak
zawsze.
-Tak
jest trenerze!!!
Wydawało
się, że w drużynę wstąpiła nowa energia. Jednak Axel wiedział,
że czeka go poważna rozmowa z Danielą.
Następnego
dnia...
Blondyn
czekał na brunetkę pod drzwiami. Nie chciał jej się narzucać.
Musiał to wszystko dobrze rozegrać. W końcu wyszła ze swojego
pokoju. Nie wyglądała najlepiej.
-Daniela,
wszystko gra?
Podskoczyła
zaskoczona jego obecnością. Myślała, że wyjdzie z domu jako
ostatnia.
-Tak
Paweł. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Nie
wydaje mi się. Widziałem cię.
-Paweł...
To nie najlepszy czas na te rozmowy.
-Więc
kiedy?
-Dziś po lekcjach, w parku Tora.
-Dziś po lekcjach, w parku Tora.
-Dobrze.
Nie
chciał on wprowadzać kości niezgody pomiędzy nimi. Wiedział, że
będzie ciężko i chciał i chciał wszystko przeprowadzić jak
najłagodniej. Czas pomaga... Ale nie było go aż tyle ile go
potrzebował. Mecz zbliżał się wielkimi krokami i było trzeba
działać szybciej. Zwłaszcza, że Łucja suszyła mu głowę. Szli
w milczeniu by ta w szkole gdzieś mu umknęła. Jednak nie mogła mu
uciec z klasy gdzie mieli zajęcia. Czuła ona na sobie jego wzrok
lecz próbowała udawać, że wszystkie jest jakby nigdy nic się nie
wydarzyło. Daniela wiedziała, że czeka ją poważna rozmowa od
której będzie wiele zależało w ich niedalekiej przyszłości.
***
-Więc...
-Więc...
-Więc...
-Paweł...
Ja już na prawdę niczego nie rozumiem. Najpierw to spotkanie z Łucją
i jej prośba bym z powrotem do nich dołączyła... Teraz to nagłe
pojawienie się Kamila i Julii... Paweł, co ty przede mną ukrywasz?
Park
był mało zatłoczony więc mogli prowadzić otwartą dyskusję.
-Zamierzałem
ci to właśnie wyjaśnić. Daniela... Nie chciałem tego przed tobą
ukrywać. Wszystko ci miałem opowiedzieć na spokojnie, stopniowo
tak byś się zgodziła. Ale nic z planów nie wyszło. Wiesz, że
cierpliwość nie leży w naturze Matyldy.
-Jakich
planów? Janowski, mam już dość tych twoich zagadek?!
Już miała odejść... Ale chłopak nagle złapał ją za rękę.
Już miała odejść... Ale chłopak nagle złapał ją za rękę.
-Chodzi
oto... Chodzi oto, że oni tu są. Nasza drużyna tu jest! Mam z nimi
zagrać za kilka dni z Raimonem.
Brunetka
nie wiedziała jak ma się zachować. Nie spodzie... A nie... Jednak
podejrzewała, że coś takiego mogło by się stać. Jednak nadal
ciężko było to przyjąć do świadomości.
-Daniela...
-Paweł...
Nic nie mów. Muszę to przetrawić... Jak to się w ogóle mogło
stać?
-Normalnie... To była fikcja z tym stypendium amerykańskim. Tak na prawdę dostałem polskie stypendium dzięki temu, że byłem jednym z najlepszych piłkarzy gimnazjady polskiej piłki nożnej. Nasza drużyna dotarła do finału tej imprezy i udało nam się ją wygrać. Korzystając z propozycji stypendum postanowiłem także cię odnaleźć. Sama Matylda mnie oto poprosiła. Temu wszyscy tu są. Chcemy byś do nas wróciła Dani... Zrób to dla nas... ale także dla siebie, dla mnie... A w szczególności dla Daniela...
-Normalnie... To była fikcja z tym stypendium amerykańskim. Tak na prawdę dostałem polskie stypendium dzięki temu, że byłem jednym z najlepszych piłkarzy gimnazjady polskiej piłki nożnej. Nasza drużyna dotarła do finału tej imprezy i udało nam się ją wygrać. Korzystając z propozycji stypendum postanowiłem także cię odnaleźć. Sama Matylda mnie oto poprosiła. Temu wszyscy tu są. Chcemy byś do nas wróciła Dani... Zrób to dla nas... ale także dla siebie, dla mnie... A w szczególności dla Daniela...
-Przykro
mi... To dla mnie za wiele...
Nie
mogła już dłużej tego słuchać. Czuła, że musi stąd uciec.
Nie chciała całkowicie rozkleić się przy przyjacielu ani nie
powiedzieć nic zbędnego. Była rozbita. To prawda, że Jude jej
pomagał w pozbyciu się tego niepotrzebnego lęku, ale... Nie czuła
się jeszcze na siłach by wchodzić aż na taką głęboką wodę.
Lepiej znosiła teraz piłkę ale... Lepiej nie ryzykować za
wcześnie. Będzie musiała to wyjaśnić dokładnie Pawłowi jednak
dopiero gdy ona dojdzie do siebie emocjonalnie. Nie sądziła jednak,
że przed budynkiem wpadnie na Axela.
-Cześć
Axel.
-Musimy
porozmawiać Danielo.
Słyszała
w głosie chłopaka powagę. Czyżby to było to o czym myślała?
-Słucham
cię.
-Co
wiesz o drużynie Niepodległość?
Brunetka
czuła jakby coś w nią uderzyło.
-Ja...
Czemu oto pytasz?
-Danielo
Olson... Odpowiesz na moje pytanie?
-Niepodległość, to... moja była drużyna z Polski.
-Niepodległość, to... moja była drużyna z Polski.
-Wiedziałaś
o ich przybyciu?
-J...Nie! Dopiero się o tym dowiedziałam!
-Dopiero...
Ta trójka przyszła tu kogoś szukać wówczas. Domyślam się kogo.
Zamierasz do nich wrócić?
-... Nie myślałam o tym. - wyszeptała ze spuszczoną głową.
-... Nie myślałam o tym. - wyszeptała ze spuszczoną głową.
Czuła
się jakby była ganiona za jakieś popełnione głupstwo. Zupełnie
jakby ją osaczono z każdej strony. Nie była przygotowana na atak z
jego strony.
-Więc
twój przyjaciel nic ci nie powiedział?
-Jeśli masz na myśli Pawła, to wszystko mi powiedział!
-Jeśli masz na myśli Pawła, to wszystko mi powiedział!
Dopiero
po chwili zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało. Jakby zaprzeczała
nawet temu co wie i myśli.
-Skoro
ci powiedział... To wszystko jasne.
-Axel...
Jednak
ten się odwrócił i poszedł przed siebie wymijając ją.
-Axel!
-Leć
do swojego Pawła! Jestem pewien, że macie jeszcze sobie wiele do
powiedzenia.
-Ty....
Idioto!
Wbiegła
do środka i jechała windą na właściwe piętro. Wbiegła do
swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Czuła w oczach zbierające
się łzy jednak je wytarła. O nie! Nie będzie przez niego płakała.
Chce wojny... No to będzie ją miał. Niech jednak później nie
żałuje tego co się stało. W tej chwili nie panowała ona nad
swoimi emocjami. Działała nie zastanawiając się nad niczym. To co
dzisiaj robiła była zastanawiające nawet dla niej samej. Musi
złamać swoje słowa które dzisiaj mówiła. Krążyła po swoich
metrach kwadratowych jakby zaraz miała wybuchnąć, ale Paweł nie
wracał. Wybrała więc jego numer i poprosiła go by spotkali się
jak najszybciej nic mu nie tłumacząc.
***
-Co
ten Paweł znów wykombinował?
Julia
nie wiedziała czemu kazał im się tutaj zebrać. Zwłaszcza całej
drużynie.
-Mnie
się pytasz? Bardziej zagadkowego człowieka nie znałam. Tylko przy
Danieli był inny. - powiedziała Łucja wstając ze swojego krzesła
by nerwowo przejść się po holu hotelu.
-Ta...
Ciekawe czy kiedyś jej to powie... - wyszeptał Kamil.
-Co
takiego? - Daniel był na tyle blisko czarnowłosego, że mógł
usłyszeć co mówił.
-Nic
ważnego.
Karol
jak zwykle próbował uspokoić zniecierpliwioną Julię. Jak mogli
być spokrewnieni tego Kamil nie wiedział. Z ich starego składu
tylko on, Julia, Łucja, Karol, Adrian i Paweł się uchowali. Reszta
to nowi zawodnicy którzy pomogli im podnieść się z upadku po śmierci Daniela i ucieczce Danieli a także wyjeździe Pawła. Powrót
blondyna jeszcze bardziej poprawnie wpłynął na zespół zwłaszcza
gdy osiągnęli po coś dla nich kiedyś nieosiągalnego. Aleksander i
Kinga po przeprowadzce zapisali się od razu do naszej nowo
reaktywowanej drużyny słysząc o naszym poprzednim osiągnięciu.
Nie było trzeba długo czekać na dołączenie Wiktorii. Jednak
dołączenie Ewy było największą zagadką. Jednak od kiedy doznała
kontuzji miesiąc temu nie mogła się z nimi wybrać w te podróż
próbując dojść jak najszybciej w Polsce. Niespodziewanie w holu w
końcu pojawił się ten który ich tutaj wszystkich wezwał, ale nie
był sam.
-Daniela!
Łucja
i Julia nie mogły się powstrzymać by do niej nie dobiec. Dawne
koleżanki na pewno ucieszyły się z jej pojawienia się tutaj.
Później Kamil, Adrian i również Karol ośmielili się podejść i
uścisnąć ją na przywitanie. W oczach nowych zawodników na pewno
była obiektem zainteresowania. I żaden z nich niczego nie
zrozumiał.
-Moi
drodzy... Na pewno nie wszyscy znają jeszcze naszą koleżankę. Oto
Daniela Olson.
Wśród
reszty towarzyszy były pomroki gdy zdali sobie sprawę z kim mają
do czynienia.
-Miło
cię znów widzieć Danielo... - zaczął mówić Karol. - ...ale czy
jest jakiś powód dlaczego do nas przychodzisz.
-Jest.
I jestem pewna, że ucieszycie się z tego tak samo jak ja.
Nagłe
pojawienie się Matyldy przyprawiło Danielę o głośniejsze
dudnienie serca. Zwłaszcza gdy zobaczyła ją na wózku.
-Pani
Matyldo co pani...
-Może
kiedyś ci o tym opowiem Danielo. Sadzę jednak, że przybyłaś tu w
jednym celu?
-Tak. Postanowiłam... Zagrać z wami w następnym meczu. Chcę chociaż dla niego znów stać się członkiem Niepodległości.
-Tak. Postanowiłam... Zagrać z wami w następnym meczu. Chcę chociaż dla niego znów stać się członkiem Niepodległości.
Wszyscy
byli w szoku. Nawet sam Paweł był zaskoczony jednak spodziewał się
tego gdy poprosiła go by zabrał ją do drużyny.
-Co
wy na to... Drużyno?
Paweł
posłał pytanie swym towarzyszom. Wszyscy zgodnie przytaknęli
głowami a na końcu wysunęła się do nich Julia z wyciągniętą
ku brunetce dłonią.
-Witaj
w domu... Danielo.
Ta
przyjęła ją i wzniósł się w nich okrzyk radości. Kolejny ich
zawodnik wrócił do ich drużyny.
***
Nastał
wieczór a jej nadal nie było. Gdy wybiegła z powrotem z budynku nie
spuszczał wzroku z wejścia by wiedzieć, że bezpiecznie wróciła.
Może to było nierozsądne stać o tej porze i tylko w bluzie na
balkonie... Ale... Nie patrzył na to. Żałował co powiedział.
Nawet nie wiedział czemu tak postąpił. Czemu to powiedział? Nie
umiał tego wyjaśnić. Oby tylko nie zrobiła niczego głupiego.
Martwił się o nią. Ale jak widać niepotrzebnie gdy zobaczył ją
powracającą z uśmiechem na ustach w towarzystwie... jego. Wściekły
wrócił do środka padając na łóżko nawet nie zamykając drzwi
balkonowych przez co odrobina śniegu znalazła się na jego posadce.
Odruchowo schował twarz w swych dłoniach ciężko wzdychając.
Jednak nagłe wejście do pokoju jego ojca kazało mu przybrać maskę
spokoju.
-Axel...
Myślałem, że... Nie siedź przy otwartym oknie bo jeszcze
zachorujesz. - powiedział zamykając je.
-Tato...
Ja... Chciałbym się ciebie o coś zapytać.
-Tak?
-Już nieważne. Pójdę dziś wcześniej spać.
-Już nieważne. Pójdę dziś wcześniej spać.
-Jak
chcesz synu. Dobranoc.
To
nie był dobry pomysł w tej chwili by spytać oto swojego ojca.
Przynajmniej tak sądził. Nie... Z tym niestety będzie musiał
poradzić sobie sam. Chociaż była jeszcze jedna osoba której
zależało na Danieli i nie była z nim skłócona a przy okazji był
także jego przyjacielem. Jude.
poniedziałek, 10 grudnia 2018
33. Smutki Raimona
-Joseph!
Uważaj! - krzyknął David gdy oddał strzał na jego bramkę.
Chłopak
jakby wyrwany z rozmyślań w ostatniej chwili użył techniki
hissatsu by zatrzymać nowy strzał swego przyjaciela, który ten
ćwiczył.
-Co
z tobą jest Joe? Wszystko dobrze?
-Ja... Tak. Jest wszystko jak w najlepszym porządku.
-Ja... Tak. Jest wszystko jak w najlepszym porządku.
Wyrzucił
piłkę do przodu wiedząc, że w rzeczywistości jest zupełnie
inaczej niż on mówił. Myślami był zupełnie gdzieś indziej. W
jego głowie wciąż krążyło jedno imię ... Celia. Nie rozumiał
czemu go ignorowała. Czemu po udanej randce na której wydawała się
dobrze bawić nagle wysłała mu tego SMS-a. Nie umiał tego
zrozumieć. Wiele razy próbował do niej dzwonić jednak ta uparcie
milczała. Kilka razy próbował pójść pod jej szkołę jednak
porzucił ten pomysł. Wiedział, że mógłby tym wzbudzić
niepotrzebną sensację, ale jeśli było to jedyne wyjście... Był
gotowy zaryzykować. Ale teraz był trening. Musiał się skupić na
piłce, ale jakoś nie umiał. Gdy tylko patrzył na nią od razu
jego myśli wędrowały w drugą stronę. Nie! Potrząsał głową
znów przenosząc swój wzrok na swój cel. Jednak jak za każdym
razem jego rozproszona uwaga wpływała na słabszą skuteczność
jego technik obronnych.
-Joe!
Co z tobą?! Mógłbyś się w końcu ogarnąć?! Z taką orientacją
to nawet nie zauważysz piłki. - Andrew podbiegł do niego nieźle
już poirytowany.
Cały ich trening się sypał przez bujanie w obłokach bramkarza.
-Przepraszam was chłopaki, ale dziś jakoś nie dam rady. Chyba dla wszystkich najlepiej będzie jeśli dziś sobie odpuszczę trening.
Cały ich trening się sypał przez bujanie w obłokach bramkarza.
-Przepraszam was chłopaki, ale dziś jakoś nie dam rady. Chyba dla wszystkich najlepiej będzie jeśli dziś sobie odpuszczę trening.
Zszedł
z boiska i udał się do szatni gdzie opadł na ławkę. Nie
pozostało mu nic innego jak przebrać się i wrócił do domu. Na
prawdę nie rozumiał on samego siebie. Od czasu randki z Celią czuł
jakby coś pozytywnego wkraczało w jego życie ale tamten SMS. Jakby
obudził się w alternatywnej rzeczywistości. Nie mógł spać.
Próbował się do niej dodzwonię, lecz jej telefon milczał. Tak
jest od tamtego dnia. Zero reakcji. Jakby tej chemii pomiędzy nimi
nigdy nie było. Jakby ktoś nagle wylał na niego kubeł zimnej
wody. Musiał się stąd wyrwać i wrócić do siebie niezauważony
przez nikogo. Miał już dość tych pytań czy wszystko gra. Czasami
miał ochotę wybuchnąć i wykrzyknąć całą prawdę im prosto w
twarz. Wtedy wszystko mogłoby być o wiele prostsze dla niego, ale
czy dla innych? Nie chciał wplątywać nikogo w swoje prywatne
sprawy. To jest coś co musi on sam załatwić i wiedział, że to
nie minie tak łatwo jak można się tego spodziewać. Szybko chwycił
torbę sportową i wyszedł z Akademii. Nie wiedział jednak, że z
okna ktoś go obserwuje.
-Nie martw się tak Joe... - wyszeptała niebieskowłosa... - Wkrótce będziesz znów szczęśliwy, ale tym razem z właściwą dziewczyną.
-Nie martw się tak Joe... - wyszeptała niebieskowłosa... - Wkrótce będziesz znów szczęśliwy, ale tym razem z właściwą dziewczyną.
***
Celia
czuła się przybita. To na pewno nie jest to o czym marzyła.
Oczywiście chodziło tu o Josepha. Jedyny chłopak który jej się
spodobał ma być dla niej tylko wspomnieniem? Chodź poczułą, że
mogło by z tego coś więcej być. Ale... nie mogła niczym
ryzykować. Musiała zapomnieć i żyć tak jakby nigdy to się nie
wydarzyło. Jednak... To wcale nie było takie proste. Nie miała sił
nawet by wstać z łóżka. Wolała tu zostać i wszystko
przecierpieć sama. Nie chciała nikogo zamartwiać bo wiedziała, że
teraz zaczną się niepotrzebne pytania. Nie chciała też by jej
brat zaczął zadawać zbyt dużo pytać. Nie chciała by poznał
prawdę lub nawet jego najmniejszą część. To było niebezpieczne.
Więc gdy przyszła jej matka idealnie symulując chorobę mogła
zostać sama w domu i odpowiednio wszystko przeczekać. A zresztą
mogła sama się pozbierać i wrócić do bycia dawną sobą.
Jednak... To wcale nie było takie łatwe.
-Joseph! - wykrzyknęła budząc się z kolejnego koszmaru.
-Joseph! - wykrzyknęła budząc się z kolejnego koszmaru.
Nocami
nie mogła spać. Śnił jej się on i ona... Zawsze ten sam koniec.
Bez różnicy jak się zaczyna mogła spodziewać się tego, że
obudzi się z krzykiem. To było straszne. Czemu musiała przez to
przechodzić?
Ding
dong.
Dzwonek
do drzwi przerwał jej bitwę z myślami. Było już popołudnie więc
mogła spodziewać się nawet ojca który mógł zapomnieć kluczy.
-Kto
tam? - podeszła do drzwi jednak ich nie otwierając.
-Celia...
To ja... Możemy porozmawiać.
O
nie! To Jude! Nie mogła go wpuścić! Nie teraz gdy była w takim
stanie. Czuła, że mogła mu wszystko powiedzieć a nawet jeszcze
więcej. Nie mogła tak ryzykować. Nie mogła pozwolić swojemu
bratu tu wejść.
-Jude...
Ja... Nie mogę. Nie chcę cię zarazić. Porozmawiamy w szkole gdy
wyzdrowieje. Do zobaczenia braciszku.
-Celia!
Odeszła od drzwi i wróciła do łóżka. Jeszcze przez chwilę słyszała jak dobijał się drzwi lecz po paru minutach nie słyszała już nic oprócz tykania zegara. Widocznie musiał już odejść. Nie mogła powstrzymać płynących łez. Jej życie to było jedna wielka seria porażek. Jej wyłączony telefon mógł świadczyć o tym najlepiej. Nie odważy się go włączyć. Wiedziała czego mogła się spodziewać gdy powoła go do życia. Telefonu od jedynego człowieka którego chciała teraz usłyszeć, lecz nie mogła. Od Josepha.
Odeszła od drzwi i wróciła do łóżka. Jeszcze przez chwilę słyszała jak dobijał się drzwi lecz po paru minutach nie słyszała już nic oprócz tykania zegara. Widocznie musiał już odejść. Nie mogła powstrzymać płynących łez. Jej życie to było jedna wielka seria porażek. Jej wyłączony telefon mógł świadczyć o tym najlepiej. Nie odważy się go włączyć. Wiedziała czego mogła się spodziewać gdy powoła go do życia. Telefonu od jedynego człowieka którego chciała teraz usłyszeć, lecz nie mogła. Od Josepha.
***
Niebieskowłosy
biegał dookoła boiska, wpatrując się w ziemię pod swoimi
stopami. Nie dało się wręcz nie zauważyć, że ostatnio jego
przyjaciele zachowują się jakoś dziwnie. To zupełnie do nich nie
pasowało. Czuł te nagłe zmiany nastrojów, które na pewno nie
należały do tych szczęśliwych. Jednak on sam miał się nad czym
głowić. Czy miał powiedzieć jednej osobie prawdę czy milczeć.
Czy miał zdradzić przyjaciela i zachować to co widział czy może
wyjawić to co widział przyjacielowi czym na pewno może
unieszczęśliwić swoją koleżankę. Wiedział, że cokolwiek zrobi
w tej sprawie to jedna ze stron będzie stratna albo i on będzie
tego później żałował, że nie zareagował wcześniej mając na
ten temat wiedzę. Ale... co poradzić? Czemu musiał się tam wtedy
znaleźć. Co go nakłoniło by pójść wtedy na miasto? Gdyby nie
to, na pewno nie byłby w tak trudnej sytuacji. Gdyby to jeszcze nie
była Celia, to byłoby pół biedy. Gdyby nie była siostrą jego
przyjaciela to wtedy były bardziej szczęśliwy i nie widział by w
tym nic dziwnego. Jednak zdziwiło go gdy zobaczył ją w
towarzystwie bramkarza z Akademii Królewskiej! Co ona mogła z nim
zrobić? Można by wręcz pomyśleć po ich zachowaniu, że są... na
randce! Szybko się speszył i odwrócił w drugą stronę gdy
zobaczył jak wchodzili do jakieś kawiarni.
-Nathan...
uspokój się. - ganił sam siebie kręcąc głową.
To
nic takiego. Każdy ma prawo robić co chce i nie trzeba tu nic
robić. Dziewczyna ma też własny rozum i wie co robi. Jednak by
później nie odbiło się to też na jej bracie.
-Nathan!
Hej Nathan!
Wyrwany z myśli zauważył za swoimi plecami Marka.
-Hej Mark... Co ty tutaj robisz?
-Jak to co... W końcu pora na nasz trening.
Wyrwany z myśli zauważył za swoimi plecami Marka.
-Hej Mark... Co ty tutaj robisz?
-Jak to co... W końcu pora na nasz trening.
Przez
to całe rozmyślanie w ogóle zapomniał o tym. Co te dylematy
potrafią robić z ludźmi.
***
Nelly siedział na parapecie okna i wpatrywała się z boisko które widziała z niego. Widziała gromadzących się chłopaków i wiedziała, że za chwilę zaczną oni swój trening. Jako menadżerka powinna być na dole ale nie mogła jakoś spokojni patrzeć na Marka i przypominać sobie o tym co się wydarzyło. Chciała wręcz wykrzyczeć mu to co czuła, jednak wiedziała, że ten i tak tego by nie zrozumiał.
***
Nelly siedział na parapecie okna i wpatrywała się z boisko które widziała z niego. Widziała gromadzących się chłopaków i wiedziała, że za chwilę zaczną oni swój trening. Jako menadżerka powinna być na dole ale nie mogła jakoś spokojni patrzeć na Marka i przypominać sobie o tym co się wydarzyło. Chciała wręcz wykrzyczeć mu to co czuła, jednak wiedziała, że ten i tak tego by nie zrozumiał.
-Evans...
Ty głupolu...
Jakby na zawołanie brunet odwrócił głowę i spojrzał w jej okno uśmiechając się. Brunetka odruchowo odwróciła głowę lekko się pesząc. Stanęła na równe nogi krążąc nerwowo po gabinecie. Wiedziała, że musiała działać ale... łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ciszę przerwał nagle jej telefon.
-Halo? Tak... Szkoła Gimnazjum Raimona... Z kim rozmawiam?
-Dzień dobry... Dzwoniłam do państwa wczoraj... Chciałam potwierdzić pewne wydarzenie o którym do państwa pisałam.
Jakby na zawołanie brunet odwrócił głowę i spojrzał w jej okno uśmiechając się. Brunetka odruchowo odwróciła głowę lekko się pesząc. Stanęła na równe nogi krążąc nerwowo po gabinecie. Wiedziała, że musiała działać ale... łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ciszę przerwał nagle jej telefon.
-Halo? Tak... Szkoła Gimnazjum Raimona... Z kim rozmawiam?
-Dzień dobry... Dzwoniłam do państwa wczoraj... Chciałam potwierdzić pewne wydarzenie o którym do państwa pisałam.
-Rozumiem,
ale muszę poczekać do powrotu dyrektora. Wówczas oddzwonimy do
pani.
-Dziękuje.
Do widzenia.
W
kobiecym głosie słychać było nutkę zagranicznego akcentu. Z kim
ona tak dokładnie rozmawiała? I czego ona chciała i o jakim
wydarzeniu mówiła? O czym ona nie wiedziała? Czyżby coś robiono
za plecami uczniów? Musiała się tego szybko dowiedzieć jednak
wszystko było dokładnie utajnione albo było bardzo mało
informacji.
-Co
tu się dzieję?
Zajęta
sprawdzaniem informacji Nelly nawet nie zauważyła jak na teren
szkoły weszła trójka dzieciaków, która na pewno nie była
uczniami ich szkoły.
***
Daniela czuła jak coś ciągnęło ją na tyły szkoły. Gdy skończyła swoje zajęcia mogła iść do domu ale coś jej kazało poczekać. Zwłaszcza, że nie mogła znaleźć nigdzie Pawła i nie odbierał jej telefonu. Gdy jednak znalazła się by popatrzyć z daleka jak grają doznała niezłego szoku. Wystarczyła jej chwila by rozpoznać przynajmniej dwójkę z nich, trzeci był jej nieznany. Mogła zrobić krok i powstrzymać to co mogło by się wydarzyć, ale nie mogła. Coś ją powstrzymywało. Zamiast tego jak głupia schowała się za drzewem i czekała na rozwój wypadku.
Daniela czuła jak coś ciągnęło ją na tyły szkoły. Gdy skończyła swoje zajęcia mogła iść do domu ale coś jej kazało poczekać. Zwłaszcza, że nie mogła znaleźć nigdzie Pawła i nie odbierał jej telefonu. Gdy jednak znalazła się by popatrzyć z daleka jak grają doznała niezłego szoku. Wystarczyła jej chwila by rozpoznać przynajmniej dwójkę z nich, trzeci był jej nieznany. Mogła zrobić krok i powstrzymać to co mogło by się wydarzyć, ale nie mogła. Coś ją powstrzymywało. Zamiast tego jak głupia schowała się za drzewem i czekała na rozwój wypadku.
***
Julia nie mogła uwierzyć tak samo jak Łucja, że Daniela jest tu... W Japonii. Ale gdy to usłyszała wszystkie fakty wydawały się łączyć dla niej. Nie przyjechali tu z marnym sensem. Teraz już lepiej wszystko rozumiała. Ale nie mogła się powstrzymać by tu nie przyjść. Zwłaszcza, że mogła też zrobić małego psikusa drużynie z tej szkoły. Wszystko jest zabawne gdy ludzie pozostają w niewiedzy i tą niewiedze można wykorzystać na swoją korzyść.
-Widzisz ją gdzieś Julia... Bo ja nie.
Julia nie mogła uwierzyć tak samo jak Łucja, że Daniela jest tu... W Japonii. Ale gdy to usłyszała wszystkie fakty wydawały się łączyć dla niej. Nie przyjechali tu z marnym sensem. Teraz już lepiej wszystko rozumiała. Ale nie mogła się powstrzymać by tu nie przyjść. Zwłaszcza, że mogła też zrobić małego psikusa drużynie z tej szkoły. Wszystko jest zabawne gdy ludzie pozostają w niewiedzy i tą niewiedze można wykorzystać na swoją korzyść.
-Widzisz ją gdzieś Julia... Bo ja nie.
-Cicho
bądź Kamil. Jeśli nie porzuciła piłki na pewno ją tam
znajdziemy.
-Słyszałaś
relację Łucji. Nie sądzę by coś to dało.
-Jaki
z ciebie optymista. Ty najlepiej byś niczego nie próbował i
wszystko zostawił takie jak było.
-Ej...
Nie przyszywaj mi niczego. To jasne, że chciałbym by wszystko
potoczyło się inaczej, ale...
-Co
ale....
-Ej...
Nie chce wam przerywać waszej rozmowy, ale... zwróciliście uwagę
całej drużyny. - wybudził ich z ich przepychanki słownej
towarzyszący im brunet.
-Witajcie...
Ponownie... - przywitała się Julia posyłając im w powietrzu
buziaka.
-To
znowu ty?
Mark był zaskoczony widokiem dziewczyny znad rzeki. Wiedział, że to była ona, jednak dziś miała zupełnie inne towarzystwo.
Mark był zaskoczony widokiem dziewczyny znad rzeki. Wiedział, że to była ona, jednak dziś miała zupełnie inne towarzystwo.
-Mark...
Znasz ich?
Axel był lekko poirytowany tym nagłym wtargnięciem.
Axel był lekko poirytowany tym nagłym wtargnięciem.
-Nie
do końca.
-Wpadliśmy
na nią jakiś czas temu nad rzeką jednak była wtedy z zupełnie
innym towarzystwem. - wyjaśnił wszystko kolegom Nathan a Jude
pokiwał głową.
Ta
zagadka zaczynała robić się coraz bardziej dziwna.
-Po
co tu przyszliście?
Jude
spojrzał na nich wrogo. W końcu nie byli tu uczniami lecz weszli na
teren szkoły.
-Szukamy
kogoś. - powiedział brunet. - Mam na imię Daniel a to moi
przyjaciele: Julia i Kamil.
Na
dźwięk imienia Daniel, Daniela i Axel poczuli jakby coś ich
uderzyło. Jednak były to zupełnie dwa różne uczucia. Dziewczyna
nie mogła ustać na nogach i opadła na ziemię. Nie... To do niej
tak wraca. Złapała się rękoma za głowę i potrząsnęła nią
mocno jakby chciała si pozbyć tego wspomnienia raz na zawsze. Czemu
musiał być do niego tak podobny. Czyżby los ją karał? Może i z
wyglądu go lekko przypominał lecz głos i gestykulacja była
zupełnie inna.
-Danielo...
To nie Daniel... Musisz się ogarnąć. - szeptała do siebie
próbując powstrzymać łzy.
-Czego
tu szukacie? To nie miejsce gdzie każdy może wejść. - próbował
przegonić nieproszonych gości Kevin.
-To
teren prywatny szkoły. Tylko uczniowie mogą tu prawnie przebywać i
osoby do tego upoważnione. - skomentował to wszystko Willy z ławki
siedzący obok lekko zdenerwowanej Silvii.
-Ale
z was mięczaki. Więc to prawda co mówił o was Paweł. - próbował
sprowokować ich Kamil.
-Paweł?
Co on ma z tym wspólnego? - Axel nie spuszczał wzroku z tajemniczej
grupki.
W
jednej chwili zdał sobie sprawę skąd oni są. Już chciał coś
powiedzieć lecz ubiegła go dziewczyna.
-Co
będziemy tu tak stać i się kłócić. Są ciekawsze rzeczy do
roboty.
Rudowłosa
kiwnęła głową do kolegi dając mu tym jakiś znak. Kamil ruszył
do przodu i niczym wiatr dotarł do piłki i przejął ją od
zdezorientowanego Maxa.
-Piłka
nożna do najlepszy sposób na wszystko. Co wy na to by zmierzyć się
z naszą trójką?
Wszyscy
byli zaskoczeni jednak nie zauważyli w tym podstępu, wszyscy oprócz
Danieli. Co Julia znów wymyśliła?
-Czemu
nie... Nie macie szans z nikim z nas.
Kevin
był zdecydowanie zbyt pewien siebie.
-Dobrze...
Kamil, Daniel... Robimy to.
Kamil
z piłką ruszył do przodu a reszta grupy biegła z nim w równym
rządku. Umiejętnie wymijali przeciwników umiejętnie podając
sobie piłkę i nie pozwalając nikomu przejąć piłki. Pod samą
bramką rozdzieli się na trzy części podając piłkę między sobą
aż w końcu Kamil zaatakował. Gdy Mark był już przygotowany na
obronę piłka niespodziewanie zmieniła tor i została przyjęta
przez wyskakującą Julię.
-Podwójny...
- krzyknęła kopiąc piłkę z całych dwiema nogami w kierunku
ziemi.
-Lisi...
- kontynuował Daniel odbierając strzał i poprzez dodatkowe
kopnięcie w stronę Kamila dodał mu jeszcze większej mocy.
-Podstęp.
- ostateczne kopnięcie Kamila z przewrotki w róg bramki dało piłce
odpowiednie natężenie pomarańczowym ogonem niczym warkocz komety.
Mark
nie spodziewał się takiego ruchu i przepuścił piłkę która
potoczyła się wolno w polu bramkowym.
-Tak!
- trójka przybiła sobie piątki.
Byli
widocznie zadowolenie ze swojego osiągnięcia. Raimon nie mógł
uwierzyć w to co się właśnie stało. Zostali ograni przez trójkę
obcokrajowców.
-Zapamiętacie
nas na długo jako swój najgorszy koszmar. - rzuciła na odchodne
Julia i odwróciła się odchodząc a chłopacy za nią.
-A
Daniela...? - spytał Daniel.
-Niedługo
się z nią spotkamy. Mam nadzieję, że stanie wtedy po naszej
stronie...
***
Brunetka
nie była wstanie ruszyć się z miejsca. To wszystko było nie tak.
Właśnie przed chwilą ta trójka pokonała a raczej wykiwała całą
drużynę Raimona. To już nie była ta sama drużyna którą znała.
A zaledwie widziała próbkę ich nowej umiejętności. Gdy ostatnio
słyszała o tym ruchu, który właśnie wykonywali mieli dopiero jej
koncepcję a oni dopracowali to do perfekcji. Było czego się bać.
Gdy się odwróciła zauważyła jak przez okno sali przyglądał się
temu wszystkiemu Paweł. Szybko jednak odwróciła głowę i poszła
przed siebie. Wszystko jak zwykle musi się komplikować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)