Hejka :)
Zapraszam na nową notką. Przepraszam, że tak dawno nie było, ale... miałam problemy na studiach. Studiuje dwa kierunki i wszystko mi się zlało ze zdawaniem na raz. Zwłaszcza, że
jeden kierunek niedawno skończyłam i cóż... Ważne jest to, że udało mi się wszystko zdać :D
Mam nadzieję, że ta notka osłodzi was to długie czekanie i początek wakacji :D Ja na razie
szukam pracy więc jestem wciąż wolna i postaram się jak najszybciej napisać kolejną notkę
jednak nie mogę niczego obiecać.
Zapraszam do lektury :D
Zapraszam na nową notką. Przepraszam, że tak dawno nie było, ale... miałam problemy na studiach. Studiuje dwa kierunki i wszystko mi się zlało ze zdawaniem na raz. Zwłaszcza, że
jeden kierunek niedawno skończyłam i cóż... Ważne jest to, że udało mi się wszystko zdać :D
Mam nadzieję, że ta notka osłodzi was to długie czekanie i początek wakacji :D Ja na razie
szukam pracy więc jestem wciąż wolna i postaram się jak najszybciej napisać kolejną notkę
jednak nie mogę niczego obiecać.
Zapraszam do lektury :D
*********************************************************************************
Daniela
po odebraniu piłki od Pawła biegnie do przodu. Nic w tej chwili nie
myśli, działa instynktownie. Uśmiech nie na darmo zagościł na
twarzy Pawła, gdy wiedział, że teraz nadejdzie coś, czego oni się
nie spodziewali. Biegł równolegle z Danielą, będąc dość blisko
swojej przyjaciółki.
-Dasz
radę. Wierzę w ciebie. - powiedział na tyle głośno, by dotarło
to do uszu Axela.
Nic
teraz nie mogło powstrzymać, ani Danieli, ani Niepodległości.
Pomiędzy
nią a Pawłem następowało płynne przekazywanie piłki. Nie
zatrzymywała się. Nie patrzyła na to kogo ogrywa. Teraz przede
wszystkim liczyła się akcja grana do przodu. Znów czuła ten
znajomy wiatr we włosach i czuła się… wspaniale. Jak dawno to
robiła i teraz trochę tego żałowała. Musiała przyznać, że
dość rzadko grała na ataku. Zawsze było to miejsce Daniela,
jednak nic nie stawało na przeszkodzie by zaskoczyć przeciwnika nie
raz, gdy zamieniali się miejscami na boisku. Nawet numery na
koszulkach zawsze pokazywały, że byli nierozłączni.
-Proszę
państwa… Niespodziewanie do przodu wybija się coraz bardziej
Olson z numerem 9. Czy będzie aż tak odważna by celować na bramkę
Evansa?
9
i 10. Dwie liczby które znaczyły dla niej więcej. Nie były tylko
liczbami na koszulkach bliźniaków, ale także o dziwo losowi, ich
datą urodzenia. Nic dziwnego, że zawsze miało to na nich jakiś
wpływ. Jednak gdy dobrze się rozejrzeć, żaden zawodników z
Niepodległości nie miał koszulki z numerem 10. Była tym ogromnie
wzruszona, gdyż nikt nie mógłby zastąpić Daniela. Nikt. Paweł
zdradził jej, że to on oto zabiegał by koszulka z numerem, którą
nosił jej brat, na zawsze już została pusta i reszta drużyny ten
pomysł poparła. Była im za to wdzięczna. Teraz była jedną z
nich. To jest gra. A ona zamierza to wygrać, dla drużyny, dla nich.
Tym razem nie zawiedzie swych przyjaciół. Pole karne stało dla
niej otworem.
-Daniela,
teraz! Atak!
Krzyk
Pawła dźwięczał w jej głowie dając do zrozumienia, że nie ma
już odwrotu. Stanął zdecydowanym krokiem przy jej boku.
-Jesteś
gotowa?
-Zawsze
i wszędzie.
-Świetnie.
Brunetka
wyskoczyła do góry, zostawiając chłopaka samego z chytrym
uśmieszkiem.
-Dramat
się właśnie zaczyna… - wyszeptał i sam również wyskoczył by
złapać się z Danielą za ręce i zacząć się kręcić szybko
wkoło tworząc coś na miarę małego tornado.
-Co
się dzieje? Wygląda na to, że Niepodległość ma jakieś asa w
rękawie.
-Mark! - dało się słyszeć krzyki drużyny z głębi pola.
-Mark! - dało się słyszeć krzyki drużyny z głębi pola.
Nagle
wir zaczął się przeplatać biało czerwonymi paskami. Dwójka
zawodników wyskoczyła z tego wiru z piłkę obleczoną jasną
poświatą.
-Niepodległość!
Ich
wspólny krzyk poniósł mocno wykopaną piłkę w kierunku bramki,
która przybrała kształt białego ptaka toczący za sobą
biało-czerwoną wstęgę pięknej poświaty.
-Co
jest? Czy to orzeł? - dało się słyszeć w tłumie.
-Udało
im się! - krzyk Łucji niósł się przez pole karne.
-Oto
prawdziwa siła niepodległości! - rzuciła Julia w stronę
przeciwników.
Strzał
całkowicie zaskoczył Marka, który nie zdołał ostatecznie szybko
obronić strzału. Piłka wylądowała w siatce, dając ostateczną
przewagę drużynie z Polski.
***
-To...
niemożliwe... - szepnął Evans.
Dźwięk
gwizdka spowodował milczenie na widowni.
-Proszę
państwa to koniec gry. Drużyna Niepodległość pokonuje drużynę
Raimona 0-3. Cóż za porażka.
-Daniela...
udało się! Wygraliśmy! - krzyknął Paweł obdarzając ją wielkim
uśmiechem gdy ta tonęła w ramionach Łucji i Juli.
Brunetka
widziała szczęście swych kolegów, jednak coś jej nie dawało
spokoju. To dziwne uczucie w środku. Spojrzała na twarze Raimona...
jakby ktoś ją uderzył. Widziała w nich ten niezawistny wzrok,
lecz także smutek i gorycz upokorzenia.
-Daniela...
Wszystko w porządku? - spytał Karol, zdejmując swoje rękawice
bramkarza.
-Ja...
Muszę iść.
Odwróciła
się i pobiegła przed siebie uciekając. Nie mogła stać tu
spokojnie jak gdyby nic się nigdy nie stało. Stało się aż zza
nadto. Zdradziła po raz kolejny. I nic nie mogło tego cofnąć. Co
ona najlepszego zrobiła.
***
Po
zabraniu swoich rzeczy z szatni udała się natychmiast do domu. Nie
czuła się na siłach na nic. Chciała znaleźć się w miejscu
gdzie mogła czuć się teraz najbardziej bezpieczna. W swoim pokoju.
Na całe szczęście jej bracia jeszcze nie zdążyli wrócić a jej
rodzice byli na zakupach. Wszystko wydawało się układać na jej
korzyść. Zrzuciła z siebie strój piłkarski jakby ją palił i
upchała na samo dno szafy by już nigdy go nie układać. Gdy
zakryła go kocem, poczuła jak łzy zaczęły spływać jej po
policzkach. Jak dawno już nie płakała, a teraz... Była skończona.
Nie może przecież teraz zmienić szkoły. Do końca roku pozostało
niewiele. Rodzice będą chcieli wiedzieć czemu chce to zrobić,
jednak jeśli odpowiednio poczeka, nie będzie to wcale podejrzane.
Przeżyje jeszcze jakoś ten czas a później przepisze się do innej
szkoły. Raimon nie wybaczy jej tej zdrady. Zdrady. Czy można nazwać
zdradą wystąpieniem z swym krajem i ze swymi ludźmi. Dla nich tak
ale dla niej i Niepodległości nie. Nie jest w końcu tylko Polką,
ale także w połowie Japonką. Należy do dwóch światów i żaden
nie może żądać by była w jednym na wyłączność. Wówczas nie
była by prawdziwą Danielą. Dźwięk jej komórki otrzeźwił ją.
Dzwonił Paweł. Odrzuciła połączenie. Nie miała ochoty na
rozmowę z nikim. Mieszkali pod jednym dachem więc jasne było, że
na siebie wpadną później. Zamknęła drzwi na klucz wkładając na
siebie dres. Nie spodziewała się jednak, że tak szybko zabrzmi
dzwonek do drzwi. Pewnie znowu Maoki zapomniał kluczy. Ale...
przecież ma koło fotograficzne. To nie może być on. Przez Judasza
zobaczyła znajomą blond czuprynę i z ciężką gulą w gardle
otworzyła wrota.
Zanim
zdążyła cokolwiek powiedzieć, Paweł wziął ją w ramiona.
-Ja...
Nic nie mów. Po prostu wiem, że teraz tego potrzebujesz Dani. Płacz
jeśli chcesz... Nikogo tu nie ma oprócz nas.
Brunetka
czuła się jakoś dziwnie spokojnie, mogła sobie pozwolić na
płacz. Szlochała w jego ramię. To był Pi. Jej przyjaciel od
dziecka. Zawsze był przy niej do czasu gdy los ich nie rozdzielił.
Zawsze mogła na niego liczyć. Był dla niej niczym brat, którego
straciła. Nie mogła jednak przewidzieć, że zaledwie kilka kroków
za nimi stał schowany zza ścianą Axel.
***
Paweł
nie spodziewał się spotkać Axela na klatce schodowej.
-Co
ty tu robisz?
Jednak
ten go zignorował idąc dalej przed siebie.
-Ostrzegałem
cię. Dziś pokazałem ci kto jest lepszy. I nie bój się. Nie
zamierzam ci dokuczać. Mi zależy tylko na Danieli i lepiej będzie
dla ciebie i dla niej, jak się od niej odsuniesz. Zresztą... Grała
z nami. To chyba wszystko wyjaśnia.
Janowski
wyminął go na schodach, zostawiając milczącego chłopaka. Blaze
ledwo się powstrzymywał by nie wybuchnąć. Jego dłonie były
ściśnięte w dwie pięści wyrażające jak próbował się
kontrolować. Gdy się uspokoił, pokonał ostatnie stopnie w
kierunku swojego mieszkania, jednak po chwili cofnął się by ukryć
zza ścianką. Zobaczył ich, jednak nie dał rady przejść
obojętnie. Nie gdy dosłownie niedaleko jego drzwi tonęli w uścisku
Paweł i Daniela. Wystarczyła chwila by poczuł jak mu ciężko gdy
usłyszał jej szloch. Dość szybko zawrócił i wybiegł z budynku.
Nie mógł wrócić, zwłaszcza teraz. Sam nie wiedział dlaczego i
nie chciał tego rozgryzać. Jedno było pewne, w jego życiu wiele
się zmieniło odkąd wkroczyła w nie panna Olson.
***
Łatwo
można było powiedzieć, iż atmosfera w Raimonie pozostawiała
wiele do życzenia. Od wczorajszego meczu w szkole panowała grobowa
atmosfera, zwłaszcza w samej grupie. Po przegranym meczu z
Niepodległością, drużyna poszła prosto do swojego domku
klubowego, by tam się przebrać i każdy bez zbędnego słowa wrócił
do swojego domu. Nie było trzeba tego niczym komentować. Każdy
wiedział iż była to porażka. Dali się za łatwo zwieść
przeciwnikowi i teraz mają za swoje. Jednak jest już zbyt późno
by płakać nad rozlanym mlekiem. Stało się i się nie odstanie i
będą musieli przełknąć ten gorycz porażki. Następnego dnia
wszyscy zawodnicy przyszli do szkoły w kiepskich humorach.
Poza uprzejmym powitaniem i jakiejkolwiek aktywności w swoich
klasach, z ich ust nie padały żadne słowa a winy wyrażały chęć
zapadnięcia się pod ziemię. Do tej pory nie przegrali żadnego
meczu, udało im się nawet pokonać zdopingowaną drużynę Darka,
Liceum Zeusa. A rozgromiła ich prosta drużyna z europy o której
mało ktokolwiek słyszał. To jednak pokazuje jaki tak na prawdę
jest poziom światowy piłki i jak jeszcze wiele muszą się nauczyć
by móc mierzyć się z innymi krajami.
-Patrzcie
kto idzie... - wyszeptał do Erika Bobby gdy zobaczył na korytarzu
brunetkę.
Gdy
Daniela zdała sobie sprawę kogo ma przed sobą, zrobiła szybki
krok do przodu i już jej nie było.
Od
rana znosiła tylko szemry za swoimi plecami. Podejrzewała, że tak
będzie... jednak... nie miała sobie nic do zarzucenia. Nie była
całkowicie jedną z nich. I powinni dobrze o tym wiedzieć. Nie
była. Nie należała do ich świata. Została tu nagle wrzucona
niecałe kilka miesięcy temu i musi się nauczyć, że już tak samo
nie będzie. Może gdyby to wiedzieli, ale... nie miała na to sił.
Po co miała się tłumaczyć, skoro i tak nikt nie chciał jej
słuchać. Większość szkoły już przypięła jej łatkę i tak
już będzie dopóki nie zapomną lub nie znajdą sobie nowej ofiary.
Axela od wczorajszego meczu nie widziała, wystarczyło, że widziała
jego spojrzenie które zdradzało wszystko. Celia, Jude, Alice czy
Raven próbowały się do niej dodzwonić, jednak ona wyciszyła swój
telefon. Nie miała ochoty z nikim na rozmowę. Zresztą, nie
wiedziała czego ma się spodziewać. A mogła wszystkiego. Od
wyrzutów po słowa litości, jednak nie od Alice, która by zapewne
wylewała wiele słów. Teraz jedyne na co miała ochotę to znaleźć
się jak najdalej stąd. Pod koniec dnia odebrała dziwny telefon od
swojej matki, która szybko kazała jej wracać do domu. To było
dość dziwne, nawet jak na tą kobietę. A jeśli... ona o tym wie?
Ale jak?! To niemożliwe. Gdy wróciła do mieszkania zastała dość
szybko krzątającą się po mieszkaniu jej matkę.
-Mamo...
Co się tu dzieje?
-Och
Danielo... Dzwoniło pogotowie z Polski, babcia miała wypadek i leży
w szpitalu.
-To
okropne. Stało się coś poważnego?!
-Nie...
Podobno wszystko jest już stabilne, ale... babcia potrzebuje teraz
opieki. Dlatego muszę na jakiś czas wrócić do Polski.
Brunetka
myślała, że się przesłyszała. Ta wiadomość była niczym grom
z jasnego nieba. Oczywiście martwiła się o babcię, jednak ten
wyjazd... był niczym na zawołanie.
-Kiedy
lecisz?
-Mam
samolot dzisiaj wieczorem. Wraz ze mną lecą Amun i Maoki. Dobrze im
to zrobi.
-A
ja?
-Ty
zostaniesz tutaj z ojcem. W końcu... ktoś musi się nim zająć. A
tobie córeczko bardziej w tej kwestii ufam, zwłaszcza, że wiesz
jaki czasami potrafi być tata.
Nie...
Gdy nadarzyła się okazja, ona miała zostać. Zupełnie jakby
właśnie przybiegła ostatnia na linie mety.
-Ja...
Dobrze. Pójdę się położyć.
Czuła
się na prawdę wypompowana. To na pewno był jej koniec. Została
skazana by do swojej pełnoletności zostać w tym kraju i nauczyć
się żyć tak jak nie chce, ale wymaga od niej tego sytuacja i
kultura kraju. Nie! Nie zgodzi się na to! Nie na darmo ma w sobie
ducha buntowniczki, który dzieliła ze swoją babcią i prababcią,
uczestniczkami Powstania Warszawskiego. Gdy w końcu zdecydowała się
wyjść i porozmawiać z matką, ta trzymała już walizkę w swej
dłoni.
-Właśnie
wychodziłam... - puściła rączkę i podeszła do dziewczyny
obejmując ją mocno. - Będę za tobą tęskniła Danielo. Niedługo
do ciebie zadzwonię gdy będę na miejscu. Obiecaj opiekować się
tatą.
-Obiecuje.
- nic nie mogła w tej chwili zrobić więcej niż odwzajemnić
uścisk kobiety, której nie będzie widzieć przez dłuższy czas i
nawet nie wie na jak długo.
Gdy
w końcu się od siebie oddaliły, pani Olson ucałowała ją w
policzek i wyszła. Brunetka została sama w mieszkaniu. Była lekko
głodna, jednak nie miała ochoty na gotowanie. Wzięła więc swoje
kieszonkowe i poszła zjeść na mieście. Wiedziała, że teraz
nastaną na pewno ciężkie czasy w ich domowej kuchni.
***
-Gorszego
treningu to wy chyba nie mieliście!
Nelly
miała już dość tej ponurej atmosfery jakby komuś zmarł ukochany
pies.
-Ogarnijcie
cię w końcu! To, że przegraliście jeden mecz nie znaczy, że
macie się dołować do końca życia!
Drużyna
Raimona odbywała, jeśli można tak to nazwać... trening. Jednak
nic im nie wychodziło. Nieporozumienia pomiędzy zawodnikami nie
pozwalało na skuteczne strzały i podania. Nawet Markowi, który
starał się podnieść drużynę do boju walki, nie udawało się.
Wszyscy dziś byli jak nie oni.
-Łatwo
ci mówić... - zaczął mówić Steve. - ... to nie ty przegrałaś!
-Jestem
waszą mendżerką i muszę dbać o drużynę, ale to co teraz widzę
to nawet nie wiem czy mogę nazwać drużyną!
-Dałabyś
na luz Raimon! - zaczął bronić kolegów Kevin. - Nikt tu nie jest
gotów na gadki umoralniające.
-Coś
ty powiedział Dragonfy?! - gdyby nie szybka reakcja Celii i Silvii,
wówczas by Nelly rzuciła się na chłopaka. - Dobra... Już się
uspokoiłam. Wiecie co wam powiem? Gdy się ogarniecie, to dajcie
znać, bo do tej pory wszystkie treningi są bez sensu!
I
odeszła. Powiedziała wszystko co miała na sercu. Widziała
wszystko doskonale co się działo i nie zgadzała się z tym.
Chciała nawet porozmawiać z Olson, jednak ta była również
niedostępna jak Blaze. A właśnie... gdzie on się podziewał?
***
Axel
od razu po zajęciach zerwał się do domu. Dzisiejszy dzień był
trudny, zwłaszcza dla niego. Gdy jednak wracał do domu, zdziwiło
go dyskusja Pawła z Amunem? Co oni tu robią? I dlaczego ten drugi
trzyma z ręcę walizkę.
-Słucham...
ty na poważnie?
-Tak.
Wycofuje się z tego układu. Dostałem to co chciałem. I ... nie
wiedzę powodu by dalej to ciągnąć. Ty także jesteś blisko
swojego celu więc to chyba tylko kwestia przypadku.
-No
nic... Do zobaczenia Amun.
Blondyn
uścisnął bruneta na pożegnanie i poszedł gdzieś przed siebie.
Drugi zaś wsiadł do taksówki i odjechał. Nie rozumiał o co im
chodzi, jednak dość szybko przypomniał sobie o ostatniej rozmowie
tej dwójki i połączył szybko fakty. Czuł, że dzieje się tutaj
coś złego i na pewno najbliższe święta będą pełne
niespodzianek.
Super
OdpowiedzUsuńHej kiedy następny rozdział? czekam już od dawna i wciąż tu zaglądam 😉🤓
OdpowiedzUsuń