Moi kochani :)
Z racji świat Bożego Narodzenia chciałam wam złożyć najserdeczniejsze życzenia.
Dużo zdrowia, uśmiechu i pomyślności.
Jak najwięcej radości :)
I byście mieli do mnie jak najwięcej cierpliwości :)
I byście mieli do mnie jak najwięcej cierpliwości :)
Wszystkiego najlepszego :D
A teraz zapraszam na nową notkę :)
***********************************************
Rudowłosa szła szybkim krokiem
stukając obcasem o chodnik. Ręce miała schowane w kieszeniach
płaszcza a wiatr delikatnie kołysał pojedyńcze kosmyki jej
włosów. Nadal nie mogła uwierzyć w to co się stało zaledwie
kilka minut temu. Nie wiedziała czemu to zrobiła, skoro obiecała
sobie, że z jej ust nie padną już nigdy żadne słowa. To ona
doprowadziła do tragedii i teraz to ona musi za to zapłacić.
Jednak złamała przysięgę.... Jej słowa znów wyszły na świat
dając barwę jej głosu, który miał zaniknąć raz na zawsze z
wszelkimi ludzkimi wspomnieniami. Nie mogła do tego znowu dopuścić.
Nigdy nie będzie w stanie odpokutować tego co się stało. Musi więc
raz na zawsze porzucić ludzką mowę. To jest jej pokuta która
nigdy nie ustanie. Do tej pory jej wzrok był skupiony na ziemi po
której stąpała. Jednak spojrzała przed siebie. O dziwo okno w jej
pokoju było otwarte.
-,,Przecież nie zostawiłam go
otwartego... " - pomyślała przypominając sobie chwilę w
której go opuszczała. - ,,Chyba, że..."
Andrew przecież był w domu!
-Nie! - krzyknęła w duchu biegnąc do
drzwi frontowych jak szalona.
Wbiegając po schodach na piętro,
wpadła już w korytarzu ... na czerwonowłosego.
-Gdzie tak pędzisz narwańcu?
W zdenerwowaniu pokazała palcem w
kierunku drzwi swojej sypialni i przeniosła go na niego.
-Aaa... O to ci chodzi.... Tak. Byłem
tam. Mama mnie poprosiła bym otworzył okno w twojej sypialni by się
przewietrzył twój pokój skoro ciebie i tak w nim nie było. Niczego nie
ruszałem, więc nie masz się czym martwić, baka. - rzekł, wyminął
ją i zniknął na schodach idąc ku parterowi.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą. Już
przywykła do tego, że Andrew zawsze rzucał w jej stronę różnego
typu obelgi, ale teraz... to była jakaś nowość. Nie spodziewała
się po nim, że może być w jakikolwiek sposób dobry w jej
kierunku. Chociaż nie wiadomo czy nie miał w tym jakiegoś ukrytego
motywu. Nie mieszający w jej królestwie czerwonowłosy
czarnoksiężnik... Weszła do swojego pokoju rozglądając się w
około, jednak wszystko wydawało się być na swoim miejscu, więc...
Rzuciła się na swoje łóżku przenosząc wzrok na sufit na którym
były namalowane róże, które sama kiedyś narysowała. Tym razem
pozostawało jej uwierzyć kuzynowi. Tym razem.
***
Daniela stała podpierając ścianę zaś w ręku trzymała szklankę z sokiem. Szukała wzrokiem rudowłosej, jednak na darmo. W końcu wzrokowo znalazła tego kto mógł to wiedzieć.
-Jude!
-Tak?
-Widziałeś Alice?
-Eeeee.... Tak. Poszła już do domu.
-Co? Jak to? Stało się coś?
Musiało coś się stać. Nikt bez
żadnego powodu nie opuszcza od tak sobie wszystkich bez żadnego
wytłumaczenia.
-Chyba nie czuła się najlepiej...
Wybacz, ale... muszę iść do chłopaków.
Brunetka czuła, że jest jednak w tym
coś więcej. Jednak nie miała na to żadnych dowodów. O co tu
chodzi Jude... Jednak wolała zostawić ta sprawę na jutro. Nie chcę
nikomu dziś niszczyć urodzin. Ani Judowi... Ani Raven... A mówiąc
o Raven... Ona także gdzieś zniknęła. Gdzie fioletowłosa mogła
pójść?
-Silvio, widziałaś Raven? - spytała
podchodząc do zielonowłosej.
-Nie. Przykro mi.
-Kurcze... Gdzie ona mogła pójść?
Zaczęła chodzić po domu swego kuzyna
szukając przyjaciółki.
-Nie mówcie tylko, że ona także
poszła. - wymruczała pod nosem biorąc do ręki komórkę by do
niej zadzwonić.
Niespodziewanie dzwonek zabrzmiał
zza.... okna? Oglądając krajobraz zza oknem zobaczyła przyjaciółkę
stojącą pod drzewem opierając się o nie i wpatrującą się w
niebo.
-Raven! Co ty tam robisz? - krzyknęła
brunetka wychylając się prze okno które otworzyła.
-Wszystko w porządku Danielo... Za
chwilę przyjdę.
Nastolatka zamknęła szybę
zanim narobi niezłego przeciągu na korytarzu. W dodatku nie tylko
Raven zachowuje się dzisiaj jakoś inaczej. Erick Eagle... Od
pewnego czasu bacznie go obserwowała zwłaszcza od czasu, gdy o jego nietypowym jak dla niego zachowaniu wspomniała Celia. Gdy weszła z powrotem na salę znalazła wzrokiem pana
Eagle, który wpatrywał się w ... Silvię. No... no.. no... Zapewne
myślał, że nikt tego nie widzi, bo te spojrzenia były dość
ukradkowe. Nie mówcie jej tylko, że... Brunetka uśmiechnęła się
wręcz na sama myśl tego co chciała pomyśleć. Teraz pozostało
jej tylko obmyślić, co może w tej sprawie zrobić.
***
Erick szukał wzrokiem jedynej osoby na
której najbardziej mu zależy. Nie wiedział czemu szczególnie
zależy mu na tej dziewczynie. Czemu widząc jej szczęście sam jest
szczęśliwy. Jej uśmiech wystarczy by i on się mógł uśmiechać.
-Erick.. Erick... Chłopie..! Gdzie ty
odpłynąłeś?
Bobby próbował dotrzeć do swojego
przyjaciela, który krążył ewidentnie gdzieś w obłokach.
-Bobby.. Nic. Już nie ważne. Po
prostu się zamyśliłem.
-Nie pierwszy raz ci się to zdarza.
Ciekawe tylko z jakiego.... powoooduuu... - skierował swój wzrok
dokładnie tam, gdzie miał je skierowany brunet i układanka zaczęła
się powoli sama układać.
-Erick... Chodź ze mną. Musimy
pogadać.
-O czym Bobby?
-Chodź i nie pytaj. Na zewnątrz nikt
nam nie przeszkodzi.
***
Alan zagadywał Joego jednak ten nie zwracał uwagi na słowa kumpla. Nadal zastanawiał się nad relacją Jude-Celia.
-Co ty Joe taki zmartwiony? Przecież
to urodziny naszego kumpla a nie pogrzeb twojego pupila.
-Sorki Herman. Zamyśliłem się.
-Właśnie Alan... - zaczął mówić
Herman. - Wiesz może kim dla Sharpa jest ta dziewczyna z
Raimona?
-Hahahaha... - niespodziewany śmiech kolegi wyprowadził Josepha z równowagi.
-Hahahaha... - niespodziewany śmiech kolegi wyprowadził Josepha z równowagi.
-Co w tym takiego śmiesznego?!
-Wyluzuj stary. Myślałem tylko, że
wszyscy już o tym wiedzą.
-Więc może nas oświecisz? -
kontynuował Herman.
-Dobrze, już dobrze... Więc chłopaki,
poznajcie młodszą siostrę Juda Sharpa, Celię Hills.
Brunet był w kompletnym szoku.
Szklanka wypadła mu z dłoni rozbijając się na drobne kawałki po
zetknięciu z podłogą. Nie spodziewał się czegoś takiego.
Dziewczyną którą bardzo lubi a wręcz kocha jest młodszą siostrą
jego najlepszego przyjaciela?!
-Joe? Wszystko w porządku? - spytał
Jude podchodząc do nich widząc rozbite szkło przy nogach kumpla.
-Tak. Nic się nie stało. - rzekł
kucając i zbierając szkodę, którą wyrządził.
Na nieszczęście musiał akurat zaciąć
się szkłem.
-Przepraszam was na chwilę. - minął
ich kierując się do kuchni, gdzie wyrzucił odłamki szklanki i
skierował swoją dłoń w kierunku kranu i zimnej wody. Strumyk wody
mieszał się z jego krwią spływając w kierunku rur.
-Pokaż mi swoją rękę.
Obrócił się na dźwięk kobiecego
głosu. To była ona. Któż by inny? Los lubi sobie z niego grać.
Stał jak słup soli, aż dziewczyna sama zakręciła kran i siłą
zaprowadziła chłopaka do stołu i posadzając go na krześle a sama
zajęła miejsce na przeciwko niego. Na stole stała już
przygotowana apteczka pierwszej pomocy. Bez zbędnego słowa
przyglądał się jej poczynaniom. Jak czyściła jego ramię a potem
ją odpowiednio zabezpieczała. Kończyła owijać jego rękę
bandażem gdy ten w końcu do niej przemówił.
-Powiedz mi... Czy to prawda? Sharp
jest twoim bratem? - spytał z pochyloną głową.
-Tak. - rzekła wstając. - Skończyłam.
Mam nadzieję, że szybko się zagoi.
Jednak nie spodziewała się jego
reakcji. On zaś szybko się podniósł z krzesła i złapał ją za
jej ramię powstrzymując jej odejście.
-Co ty robisz? Puść mnie! Jeśli ktoś
tu przyjdzie, to...
-Nie obchodzi mnie to! Tak samo jak to,
że Jude to twój brat. Jeśli unikałaś mnie tylko z tego powodu, że
jestem jego przyjacielem, to...
-Nie Josephie... - rzekła wpatrując
się prosto w jego oczy.
Chciała by mu jak najbardziej
wykrzyczeć całą prawdę. Ale nie mogła...
-Po części tak, ale... Nie! Nie mogę
ci o tym powiedzieć. Błagam... Zrozum mnie. Proszę cię zapomnij o
moim istnieniu inaczej oboje będziemy cierpieć.
-Więc zapomniałaś już o tym, że coś
do mnie czułaś?
-Tak. - odrzekła szybko jednak stała
do niego obrócona plecami, by nie ukazać swoich prawdziwych emocji.
-Nie wierzę ci. Nie potrafisz
kłamać... Tak samo jak twój brat.
-Zapomnij o mnie... Josepie Kingu.
Wyszła a wręcz wybiegła zanim on
zdążyłby znów ją powstrzymać. Brunet nie wiedział co ma
zrobić. Jednak wiedział jedno. Ani Jude, ani nikt inny nie
przeszkodzi mu z zdobyciu serca Celii Hills, dziewczyny którą...
kochał.
***
Bobby i Erick stali na tyłach domu czekając aż któryś z nich pierwszy zacznie rozmowę. Jednak cisza pomiędzy nimi tylko się wydłużała.
-Więc, o czym chciałeś ze mną
rozmawiać Bobby?
Chłopak spojrzał na przyjaciela
zastanawiając się jak ma ubrać to w słowa.
-Powiedz mi Erick... Kim dla ciebie
jest Silvia?
-Słucham? Czemu zadajesz mi takie
dziwne pytanie Bobby?
-Po prostu mi na nie odpowiedz.
-Jest moją przyjaciółką. W
przeszłości bardzo mnie wspierała tak samo jak i teraz.
-Skoro twierdzisz, że jest tylko
przyjaciółką... to czemu ciągle się tak na nią patrzysz?
-Co? Kto? Ja? Niby jak patrzę?
Sherer od razu zauważył jego
zmieszanie. Wiedział o wiele więcej niż się jego przyjacielowi
wydawało.
-Erick. Znamy się od bardzo dawna.
Myślałeś, że niczego nie zauważę... Ale skoro ja to zauważyłem,
to jedna dziewczyna także może to zauważyć.
-Dobrze rozumiem! Niech cię Bobby!
Jakim sposobem zawsze nakłaniasz mnie do zwierzeń? - spytał
uśmiechając się i zakładając rękę na swoich biodrze.
-Taka już rola przyjaciół. - odrzekł
Bobby zakładając ręce za głowę. - Więc mów co ci leży na
sercu stary.
-Od dłuższego czasu sam się
zastanawiam... Nie wiem jak nazwać to co czuję. Nie potrafię
znaleźć na to odpowiedzi... Jednak wiem, że dopóki Silvia jest
szczęśliwa to i ja też będę. Chcę zawsze widzieć uśmiech na jej
ustach i radość w jej oczach. Taki sam jak wtedy gdy byliśmy
dziećmi.
-Oho.Stary! Wzięło cię na
poważnie. Słuchaj Erick, na to jest najprostsze rozwiązanie.
-Jakie?
-Zakochałeś się. Zakochałeś się w
naszej Silvii.
Jest! Nareszcie wróciłaś! Notka świetna.
OdpowiedzUsuńŻyczę Wesołych Świąt 😊
Wesołych Świąt! Fajnie, że jesteś
OdpowiedzUsuń