środa, 31 stycznia 2018

26. Akademia uczuć


Celia nie mogła się na niczym skupić. Ostatnio zbyt dużo myśli krążyło po jej głowie. Nie potrafiła słuchać nauczyciela na lekcji ani brać czynnego udziału w kółku dziennikarskim. Jedynie podczas treningu udało jej się skupić na rozmowie z dziewczynami. Jednak gdy zaczynała się gra, całkowicie odpływała. Coś jej kazało odwracać uwagę by nie myślała o tym o czym nie mogła myśleć. Albowiem wszystkie jej problemy nosiły jedno imię... Joseph King. Od czasu urodzin Juda, coś się zmieniło. Nie wiedziała jednak co, ale to czuła. Zresztą... Niedługo zbliża się kolejny mecz podczas którego Raimon ponownie zagra z Królewskimi. Jednak tym razem to będzie coś zupełnie inaczej. W końcu Jude zagra po raz pierwszy przeciwko swojej drużynie. Na pewno jej bratu nie było łatwo. Ale jak to zawsze on nie pokazywał tego w ogóle. Wolał dusić to w środku. Chociaż od czasu przybycia Danieli trochę się zmienił. Może to dlatego, że w końcu odnaleźli swoje prawdziwe korzenie. Grafitowłosa uśmiechnęła się na myśl o swojej kuzynce i szybko oprzytomniała gdyż piłka leciała z szybkim impetem w jej stronę. Gdyby nie reakcja Axela mogło by być gorzej.
-Dzięki Axel.
On tylko przytaknął głową i wykonał szybkie podanie do Kevina. Nie tylko ona była nieswoja. Również Axel wydawał się być coraz częściej milczący. Jakby o czymś bezustannie myślała. Coraz rzadziej także rozmawia z Danielą. Zwłaszcza od czasu kiedy pojawił się Paweł. Tajemniczy chłopak zza granicy którego dobrze znała ich koleżanka. Tylko na jak dobrze by okazał się nieszkodliwy?

***

Celia szła na lekcję gdy nagle zza rogu wyskoczyła na nią Tara.
-Cześć Celia. Dokąd tak cię niesie.
-Hej Tara. Na leckcję a gdzie indziej?
-Nie chcę mi się dzisiaj iść, ale muszę. Pani Sato się na mnie uwzięła. Nie rozumiem czemu.
-Bo ciągle nie uważasz na jej lekcjach. Robisz wszystko inne poza tym co jest na zajęciach. A kończysz zawsze z notatkami bo je u mnie wymuszasz litością i ...
-Dobra już, dobra. Nie musisz mi wyliczać wszystkich błędów w moich życiu. Powiedz mi lepiej jak tak ty i Joseph.
Wręcz natychmiast się zatrzymała i wypuściła książki z rąk które z hukiem uderzyły o ziemię.
-O czym ty mówisz? Nie ma żadnych nas. - szeptała zbierając swoje rzeczy.
-Dobrze pamiętam tamten dzień w parku. Widziałam, że między wami coś zaiskrzyło. A teraz nie chcesz się tym podzielić z przyjaciółką...
-Nic się nie wydarzyło. To był czysty przypadek. Z nikim się nie spotykam, a już na pewno nie z nim.
-Dlaczego?
-Przepraszam, ale nie mogę ci powiedzieć.
Odeszła od różowowłosej opanować lecz czuła, że lada moment i zaraz pęknie. Nie umiała kłamać i nie lubiła tej pustki i tego smutku który skrywała. Tak bardzo chciała komuś o tym powiedzieć, lecz nie mogła. Czuła się okropnie, że tak okłamuje Tarę, jednak czy miała jakieś inne wyjście? Lekcja przebiegła tak jak zwykle. Nic się nie zmieniło. Wszystko wydawało się być w idealnej harmonii. Nauczycielka nauczała, uczniowie słuchali i robili notatki. Nic nie zdawało się zakłócić tego spokoju. Nawet Tara była dzisiaj cicho, co jest rzadkością. Czyżby ją czymś uraziła? Chciała spróbować z nią porozmawiać lecz ona dość szybko po lekcjach zniknęła. Celia bała się, że przez tą całą historię z Joem i Kim może stracić swoją przyjaciółkę. Z dołem wróciła do domu, przesiedziała cały wieczór w pokoju, słuchając smutnej muzyki na beznadziejne przypadki. Następnego dnia postanowiła znaleźć w szkole Tarę jeszcze przed lekcjami. Nie chce jej stracić i musi z nią porozmawiać. Nawet jeśli będzie musiała zdradzić jej wszystko co potrzebne. Gdy tylko przekroczyła szkolny próg, zobaczyła ją. Stała na korytarzu jakby na kogoś czekała.
-Celia!
Doskoczyła do grafitowłosej i niespodziewanie mocno ją przytuliła.
-Hej Tara! Powoli! Dusisz mnie!
-Oj przepraszam, przepraszam. Ja po prostu nie wiem jak... Po prostu jak o tym pomyśle to mnie trzęsie...To niewiarygodne jak tak można!
-Tara...spokojnie. O czym ty do mnie mówisz?
-O Kim i o jej szantażu.
-Co? Skąd o tym wiesz?
-Lepsze pytanie brzmi czemu mi nic nie powiedziałaś?
Szarooka zmieszała się. Nie wiedziała co ma jej odpowiedzieć.
-Myślałam, że mi ufasz... A tu takie coś... Żebym dowiadywała się czegoś takiego przez przypadek!
-Jak się w ogóle o tym dowiedziałaś?
-Teraz to cię najbardziej interesuje? Jak się o tym dowiedziałam? Jeśli już musisz wiedzieć z Kim mamy dokładnie takie samej komórki więc przez przypadek wzięłam jej. Na szczęście znałam jej hasło więc bez problemu weszłam do środka. Z lekkiej ciekawości przejrzałam jej maile i znalazłam jednego do ciebie. Zaskoczyło mnie to więc w niego weszłam i wszystko zrozumiałam. Dlaczego mi nie powiedziałaś o tym, że moja siostra ciebie szantażuje?
Po tej przemowie dla Celii zrobiliło się trochę głupio. Wiedziała, że zachowała się głupio nie mówiąc nic o tym przyjaciołom a zwłaszcza przyjaciółce. Na pewno by jej pomogli i jakoś by temu zaradzili. A ona wolała zostać z tym sama. Tak jak zwykle.
-Ja... Nie wiem. Po prostu, bałam się.
-Więcej nie musisz się bać?
-Jak to?
-Wykasowałam w telefonu i poczty Kim wszystkie rzeczy związane z tobą. Na wszelki wypadek włamałam się także na jej konta na laptopie i tam zrobiłam to samo. Moja siostra nie ma już na ciebie żadnego haka. A dodatkowo by zatrzeć wszelkie ślady jej telefon spotkała przyjemna kąpiel.
Hills myślała, że będzie skakać ze szczęścia. Nie wierzyła w swoje szczęście.
-Tara! Jesteś najlepsza!
Ściskała swoją przyjaciółkę najmocniej jak mogła cała promieniując szczęściem. Była tak bardzo szczęśliwa, że brakło jej słów by wyrazić swoje uczucia.
-Więc na co czekasz? Pędź do swoje Romea.
-Ale ja... Nie mogę. Niby jak mam wejść do Akademii Królewskiej? Tak za bardzo pilnują by nikt obcy nie wszedł do środka.
-Nikt obcy tak... Ale co byś powiedziała gdybym załatwiła ci przepustkę?
-Niby jak?
-Zaufaj mi... To nie będzie nic nielegalnego. Jutro rano spotkasz się z nim i w końcu się umówisz. Misja akademia uczuć uważam za otwartą.

Nastepnego dnia...

Celia niecierpliwiła się. Nawet nie zauważyła, że dziś przyszła o wiele wcześniej niż powinna. Czekała z wielką niecierpliwością na Tarę która szła z jakąś torebką.
-Łap! - krzyknęła rzucając ją w stronę przyjaciółki.
-Co to jest?
-Twoja przepustka do szkoły twojego kochasia.
-On nie jest...
-Nie zaprzeczaj tylko się ubieraj.
-He?
Wyraźnie zauważyła materiał i wyjęła... mundurek uczennicy z ... Akademii Królewskiej?!!
-Tara... Ty chyba nie myślisz, że?
-Tak. Ubieraj się się w to i idź zapolować na niezwykłą sobotę.
-He? Chyba a dużo naczytałaś się mang?
-Moje mangi nie mają nic do twoje życia. Akurat teraz życie napisało mi o wiele lepszą historię. Idź a ja powiem naszej ukochanej wychowawczyni, że źle się poczułaś i pani Ayuzawa się tobą zajęła.
-Ale przecież...
-Nie martw się. Gdy powiedziałam pani Ayuzawie o wszystkim, zgodziła się na wszystko bez mgrugnięcia okiem. Zresztą, sama kiedyś przeżyła nieszczęśliwą miłość bo jej młodsza siostra odbiła jej narzeczonego.
-Tak dobrze się znacie?
-Uwierz mi, przez to ile razy tam wylądowałam, można poznać wiele sekretów i tajemnic tych których byś nie poznała w normalnym świetle.
Teraz dziewczyna zaczęła się lekko bać swojej przyjaciółki. Ona sama wiedziała o wszystkich o wiele więcej niż oni sami wszyscy razem wzięci. To zbyt niebezpieczna wiedza.


-Nadal nie wiem czy to dobry pomysł. Może lepiej zaczekam do meczu i....
-Celia! Czy ty chcesz mnie zdenerwować?! W tej chwili idziesz i przebierasz się w ten mundurek i idziesz prosto do Akademii Królewskiej! Inaczej sama cię tam zaprowadzę.
Realna groźba ze strony Tary zawsze skutkuje. Ta dziewczyna zawsze dotrzymuje tego co obiecuje.
-Mam tylko jeszcze jedno pytanie.

-Tak?
-Skąd ty go w ogóle masz?
Tara zamyśliła się na chwilę jakby szukała odpowiedzi na jej pytanie.
-Mogę ci tylko powiedzieć, że pochodzi z legalnego i uczciwego źródła.
-Aha. I to ma mi wystarczyć?
-Tak. Lepiej się pospiesz zanim ktoś ciebie zauważy.
Celia nie miała wyboru i ruszyła. Musiała załatwić tą sprawę dość szybko. Dopóki miała potrzebną w sobie odwagę by móc to zrobić. Założyła na siebie ciemną marynarkę i do kompletu czarną spódnicę. Mundurek dziewczęcy był nieco podobny do chłopięcego. Różnica polegała tylko na tym, że w zależności od roczników wykończenia różniły się kolorami. Jej niebieski miał świadczyć, że jest uczennicą drugiej klasy. Miała nadzieję, że ta maskarada się uda.

***

Alice jak zwykle do życia przywołał budzik. W dodatku miała w nocy dziwny sen. Ale… Szeroko otworzyła oczy, gdy zobaczyła bałagan na swojej podłodze. Co się tu stało? Wyglądało to jakby przeszło tu tornado. Czyżby złodziej? Lub co gorsza Andrew?! Niby skąd mógłby mieć klucz do jej pokoju? Szybko wyskoczyła z posłania przeglądając swoje rzeczy jednak chyba nic nie zginęło. Więc, po co ten ranny nalot na jej pokój? Gdy doszła na dno szafy zauważyła otwarty karton a w nim brak mundurka z Akademii Królewskie?! No dobra, to było dziwne. Czemu ktoś zabrał jej stary strój? Nie wiedziała i chyba wolała nie wiedzieć. Dość szybko ogarnęła swój pokój by sama nie zostać oskarżona, że tak w nim nabrudziła. Dopiero przy śniadaniu zauważyła brak Tary, której już nie było w domu. Ten szybki poranek Tary, brak jej mundurka. Co ta dziewczyna kombinuje?

***

Celia pewnym i szybkim krokiem przeszła przez bramę Akademii Królewskiej. Wmieszała się w tłum uczniów i poszła w kierunku najbliższego korytarza. Dość dziwnie się czuła i lepiej by było, aby nikt przenigdy się o tym nie dowiedział. Doskonale pamiętała gdzie znajduje się boisko do gry w piłkę i myślała, że tam go może znajdzie. Wyszła na murawę i już miała do niego podejść, gdy usłyszała, że ktoś inny się zbliża. Nie myśląc logicznie schowała się na trybunach mając doskonałe pole do podsłuchu.
-Tutaj się schowałeś Joe.
-Cześć David. Po co mnie szukałeś?
-Zmyłeś się o wiele za szybko. Nawet jak na kogoś, kto nie lubi chodzić na lekcję. Więc, o co chodzi?
-O nic. Zostaw mnie na chwilę samego David.
-Nie. Wyraźnie widzę, że coś tu nie gra stary. Chodzi o tą Malcolm? Znowu ci się narzuca?
-Nie. To nie to. I tak byś nie zrozumiał.
-Skąd możesz to wiedzieć? Wolisz milczeć niż powiedzieć. Ok. Ja idę do reszty drużyny. Jeśli nie przyjdziesz do mnie za 10 minut sam po ciebie przyjdę.
Kroki dały znak dziewczynie, że może się bezpiecznie wychylić. Co jej w ogóle strzeliło do głowyby to zrobić. Musiała być szalona, że dała się namówić na to Tarze. Bo czy ryzyko się opłaca?
-Kto tam jest?!
O nie! Widocznie wiedział on, że ona tu była. Ale… Jakim cudem? Poprawiła okulary, które zsunęły się z jej nosa i wstała. Niepewnym krokiem zaczęła iść w jego stronę. Zdziwienie Josepha było ogromne. W życiu się tego nie spodziewał. Myślał, że śni. Co Celia Hills tu robiła? I to w dodatku w mundurku jego szkoły?! Miał w swojej głowie więcej pytań niż odpowiedzi.
-Cześć.
Jej głos był cichy i delikatny.
-Cześć. – odrzekł.
Nie umiał opisać swojej radości. To było jak spełnienie jednego z jego marzeń. Za to, co się teraz dzieje nie raz oddałby wszystko, co miał. Ta dziewczyna wywróciła jego świat do góry nogami i to dosłownie, zwłaszcza od wpadnięcia na siebie w parku.
-Co ty tu robisz?
Podniosła swoją głowę by móc mu spojrzeć prosto w oczy.
-Ja…Ja… Musze z tobą o czymś porozmawiać.
-Słucham, więc.
Dało się zauważyć, że dziewczyna się denerwuje. Jej policzki nabierały rumieńców, na co chłopak uśmiechnął się. Był aż za nadto ciekaw, co ona może mu powiedzieć.   
-Nie, to nic ważnego.
Już chciała odejść gdyby chłopak nie chwycił jej ręki powstrzymując przed odejściem. Jedno jego spojrzenie wystarczyło by ona poczuła to dziwne uczucie smutku uderzającego w jej piersi. Dość długo wpatrywali się w sobie oczy a cały świat wokół nich zdawał się zniknąć.
-Celio...Ja...
-Nie. Przyszłam tu tylko by ci o czymś powiedzieć...
-Pozwól mi mówić, to, że tu przyszłaś coś znaczy...
-Joe to nie jest proste, dziś się wszystko wyjaśniło ja...
Wcinali się sobie nawzajem próbując dojść całkowicie do głosu. W końcu grafitowłosa nie wytrzymała i krzyknęła to co czuła od dłuższego czasu.
-Kocham cię! Ja po prostu zakochałam się w tobie.
Joe nie umiał powstrzymać głupiego uśmiechu który wkradł się na jego usta. Nie spodziewał się takiej deklaracji. Zwłaszcza nie w takiej sytuacji.
-Celio...Ja.
-Nic nie mów. Do tej pory byłam zmuszona by być jak najdalej od ciebie. Jednak teraz to zniknęło i mogłam tu przyjść by ci to powiedzieć.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę słysząc to z twych ust.
Ona spuściła wzrok patrząc na swoje buty. Wówczas on położył swoje dłonie na jej ramionach. Jak na komendę podniosła głowę i ich wzrok się skrzyżował. Powoli nachylił się i zbliżał swe usta ku jej ustom. Może wszystko by się udało gdyby nie czyjeś kroki.
-O nie! Muszę już iść. Nikt nie może mnie tu zobaczyć.
Dosłownie była cała czerwona. Była dla chłopaka dość interesującą istotką.

-Umówisz się ze mną na randkę?
-Tak.
-W takim razie spotkajmy się w tą sobotę o 10:00 w Cafe Inazuma.
-Dobrze. Do zobaczenia. - już miała iść, lecz szybko zawróciła i cmoknęła go w policzek na pożegnanie.
Joseph stał jak skamieniały gdy przyszedł do niego David.
-Joe? Joe! Tym razem idziesz ze mną i się nawet nie opieraj bo...
-Już idę.
Ruszył do przodu jednak teraz jego twarz zdobiła radość co zdziwiło jego kolegę. Co się mu tak nagle stało? Ruszył za przyjacielem który szybkim krokiem opuścił boisko. 

Gdy się wydawało, że boisko było puste nikt się nie spodziewał, że na samej górze siedziała jedna dziewczyna która lubiła tu myśleć w samotności. Zwłaszcza jeśli przesiadywała tu sympatia jej przyjaciółki.
-To prawda Joe. Randka to świetny pomysł. Może się na nią wproszę. - rzekła do siebie Esme śmiejąc się złośliwie.

*********************************************************************************

Dziś tradycji stało się zadość i pojawiła się nowa notka. Od dziś wracając one regularnie co tydzień. Mam nadzieję, że was to uszczęśliwi :) Zapraszam już za tydzień na kolejną porcję przygód :D

2 komentarze:

  1. W końcu!!!! JoexCelia. I uświadomiłam sb że bloga o inazumie zaniedbałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że oni będą parą ❤

    OdpowiedzUsuń