czwartek, 8 listopada 2018

31. Niepodległa piłka


Blondyn był przyparty do muru. Nie wiedział co miał zrobić. Sytuacja nie była taka prosta jak zdawało się to wydawać. Amun całkowicie go zaskoczył. Ta rozmowa w ogóle nie powinna się odbyć. Dla niego chłopak zachował się w niewytłumaczalny sposób. Jak może knuć za plecami Danieli? Swojej własnej siostry. I to z kim? Z jej przyjacielem, którego wręcz uważa za swojego brata. Tu się działo coś na prawdę dziwnego. Jednak nie może nic powiedzieć brunetce. Zna Danielę już jakiś czas a zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach uwierzenie mu było ostatnią rzeczą, której się spodziewał. Zresztą były to dla niej bliskie osoby. Jakie jest to dziwne, że to zawsze najbliższe dla nas osoby najbardziej nas ranią. Axel był rozdarty. Nie chciał teraz pohamowywać swoich emocji. Był zdenerwowany, nawet na swój sposób wściekły. Przed nogami miał piłkę. Strzelał nią do pustej bramki. Musiał zapomnieć. Musiał się uspokoić. Czuł, że nie do końca był sobą. Nie umiał opisać co się z nim działo. W tej chwili pozostała mu tylko piłka i ćwiczenie zagrywek hissatsu. Daniela nie wiedziała co naszło Axela. Jeszcze nigdy go chyba nie widziała w takim stanie. To nie był on. Dość dziwnie się go obserwowało. Zwłaszcza z ukrycia. Coś niepokojącego wisiało w powietrzu. Chciała wyjść i z nim porozmawiać, lecz jakoś... Coś ją powstrzymywało. Ostatnio ich przyjaźń wydawała się być wystawiana na próbę. Od czasu pojawienie się Pawła coś się zmieniło. Dlaczego blondyn tak źle reagował na jej przyjaciela? Czemu się tak do niego chłodno odnosił? Wiedziała jednak, że rozmowa z nim na ten temat była by jednym wielkim błędem. Musi zaczekać. Może gdy wszelkie emocje wokół opadną wówczas będzie łatwiej podjąć rozmowę. Jego kolejny atak hissatsu trafił w pustą bramkę. Po jego twarzy widziała jego złość, determinację i ten ogień w jego oczach. Nie na darmo jego żywiołem był ogień, który był nawet w jego technikach hissatsu. Zmęczenie zdawało się nad nim coraz bardziej panować. Coraz ciężej oddychał tracąc bez sensu siły. 
-Axel... - szepnęła i siłą oderwała się od jego widoku. 
Wycofała się i znów poszła przed siebie. Wyszła tylko na zakupy a nie było jej już sporo czasu. Miała nadzieję, że jej matka nie zacznie zadawać żadnych zbędnych pytań. Oby była czymś zajęta. Gdy weszła do domu zostawiła siatkę w kuchni. Z zaciekawieniem weszła do salonu z którego dochodził dźwięk grającego telewizora. Maoki siedział w fotelu i oglądał jakąś kreskówkę zaś Amun i Paweł grali w jakąś grę karcianą.                                                                                            -Witaj Dani… Co ci tak długi zeszło?
-Nie muszę ci się spowiadać ze swojego życia Pi.
Ich przekomarzanie było częstym rytuałem więc nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi. Amun tylko uśmiechnął się do siebie i poszedł do swojego pokoju by zostawić ich samych. W końcu… obiecał coś Pawłowi a on zawsze dotrzymuje słowa… Zresztą,co w tym może być złego. Jeśli jego siostra będzie szczęśliwa to spoko. A co było w tym złego, że i on mógł z tego skorzystać? W tym samym czasie Daniela zaciągnęła Pawła do kuchni by pomógł jej zrobić obiad a tak właściwie odwalić prawie całą czarną robotę. Brunetka nie umiała gotować i to wiedział każdy kto chodź raz próbował jej kuchni. Dzień płynął leniwie i wolno. Wydawało się, że nic w domu państwa Olsonów nie może się zmienić. Jednak to tylko kwestia czasu.


***


I w końcu musiało się to stać. Po raz pierwszy Daniela widzi śnieg w Japonii mimo, że wcale nie było jeszcze kalendarzowej zimy. Nic dziwnego, że nikt się go nie spodziewał. Ale, nie mogli narzekać na jego pojawienie się bo to oznaczało niezłą zabawę! Zwłaszcza, że za trzy tygodnie rozpoczynała się przerwa świąteczna. Dla Danieli jak zarówno i dla Alice będą to ich pierwsze święta w Japonii, lecz spędzone wraz z ich rodzinami dadzą odczuć prawdziwego ducha świąt z ich rodzinnych krajów. Ale teraz... pora nacieszyć się białym puchem. Zwłaszcza, że wciąż pada i nie widać końca tego tańca śnieżnych płatków śniegu. Jednak Alice nie przewidziała jednego. To, że wraz z śniegiem przywędrował także i lód. Niebezpieczny przeciwnik, który położył już wielu silniejszych od niego ludzi. Rudowłosa się spieszyła. Nawet nie zdała sobie sprawy gdy postawiła zły krok i wszystko potoczyło się w niewłaściwą stronę. Jedyne co poczuła to silny ból gdy upadła na plecy ocalając jednocześnie swoją głowę przed spotkaniem z chodnikiem. 
-Ała!
Nawet nie zdała sobie sprawy gdy krzyk wydarł się z jej gardła. Próbowała wstać, jednak ból w kostce dość szybko uświadomił jej, że to nie będzie takie proste.
-Co ty robisz na ziemi?
Gdy odwróciła głowę zobaczyła za sobą... swego kuzyna, Andrew. Czemu to musiał być on?!Czerwonowłosy nie musiał wiele pytać gdy zobaczył jeszcze niepłynące łzy w jej oczach. Westchnął jedynie i podszedł do kuzynki pochylając się aby podać jej rękę. 
-Chodź. Pomogę ci. 
Rudowłosa nie wiedziała jak ma na ten gest odpowiednio zareagować. To było tak … niepodobne do Andrew. 
-Nie mamy całego dnia. A ja też się spieszę na lekcję. 
Bez wahania przyjęła jego dłoń a ten pomógł jej dojść do drzwi. Dość widoczne było, że dziewczyna kulała i coś musiała sobie zrobić w nogę.                                  -Niech cię...

Bez żadnych ceregieli nagle wziął dziewczynę na ręce. 
-Nic nie mów. Nie będę tracił czasu na kulę u nogi. Zwłaszcza na schodach.            Chodź jego zachowanie się zmieniło to nadal pozostało w nim to coś. 
-Thank you, Andrew.
On jednak nie odpowiedział. Zaniósł ją do domu i położył na kanapie w salonie. Sam zaś poszedł poszukać swojego ojczyma.                                                       -Tato, tato!
Znalazł go wychodzącego z garderoby. 
-Andrew...? Myślałem, że wyszedłeś już do szkoły. 
-Tak, ale przed domem zdarzył się pewien mały wypadek. Alice...
-Gdzie ona jest?
-W salonie. 
Pan Malcolm nie musiał więcej pytać. Wiedział, że tu bez obdukcji lekarskiej nie można postawić właściwej diagnozy. 
-Tato?
-Możesz Andrew iść do szkoły. Zajmę się Alice. 
-No dobrze. 
Rudowłosa wiedziała, że czeka ją ciężkie popołudnie. Nienawidziła lekarzy a tym bardziej szpitali. Jednak wiedziała, że jej wujek jeśli będzie trzeba zaciągnie ją tam nawet siłą. Nie miała jednak tyle siły by się z nim spierać więc się poddała. Po południu leżała już w swoim łóżku ciesząc się z lekarskiej diagnozy. Na szczęście jej noga była cała oprócz jednej rzeczy, kostka. Ona nie miała tyle szczęścia. Nawet nie wiedziała, że przy tak zwykłym upadku mogła ją sobie skręcić. Jednocześnie czym wykluczyła się na jakiś czas z normalnego życia. Musiała leżeć, zażywać lekarstwo, odpowiednio schładzać nabrzmiałe miejsce i przede wszystkim leżeć. Piękniej nie mogła się załatwić. Co za niefart. 


***
Daniela z radością patrzyła na padający za oknem śnieg. To oznaczało, że zima zbliżała się dużymi krokami a ona kochała zimę. Odważyła się nawet otworzyć okno i wyciągnąć rękę by złapać chodź jeden płatek, który dość szybko się na niej rozpuścił. 
-Daniela, pośpiesz się! Bo się spóźnimy! - krzyczał Paweł zza drzwi jej pokoju. 
-Już idę!
Wytarła odruchowo rękę o swoją spódnicę i zamknęła okno. Wzięła tylko jeszcze do ręki swój tornister i spotkała się ze wszystkimi pod drzwiami.                            -Co ci tak długo zajęło? - spytał Amun trzymając rękę już na klamce. 
-To moja prywatna sprawa bracie. 
Wyszła zanim zdołał brunet dorzucić coś więcej. Szli do szkoły spokojnie i to było aż za dziwne, zwłaszcza, że wszędzie leżał śnieg. Gdy jednak przekroczyła bramę szkoły, żałowała, że zrobiła to pierwsza gdy coś uderzyło ją w twarz. Dopiero po chwili zorientowała się, że oberwała w twarz śnieżka. 
-Sorry Daniela. To nie miało trafić w ciebie. - powiedział Mark stając przez koleżanką. 
-To oznacza wojnę Evans. - posłała mu swój ironiczny uśmiech. 
-Spokojnie Daniela. Nie ma sensu... - próbował uspokoić ją Paweł gdy nagle i on oberwał. 
-Sorry. Ale stałeś na linii mojego strzału. - powiedziała Axel stając przy swoim przyjacielu. 
Wystarczyła tylko chwila dla Pawła by i ten wziął do ręki śnieg który jednak zamiast w uchylającego się Axela trafił w … Juda. Wystarczyła tylko chwila nieuwagi by to co miało obrócić się w niewinny żart zamieniło się w wielką śnieżną bitwę. Nikomu nie darowano kto znajdował się na placu. Nagle brunetka wykonując ostry zamach za mocno odchyliła się do tyłu lądując plecami w śnieżnej zaspie. Gdy otworzyła swe oczy przekonała się, że nad nią stoi dwóch chłopaków, którzy podają jej ręce.
-Nic ci nie jest?
Z ich ust padło to samo pytanie. Więc mogła stwierdzić, że słyszy podwójnie. 
-Tak. Wszystko w porządku.
Podała im ręce a oni pomogli jej wstać. Cali mokrzy udali się na swoje pierwsze zajęcia. Na pierwszy jednak rzut oka wszystkich zdziwił brak Alice. Co się mogło za tym kryć?

***
Łucja niecierpliwie siedziała w kawiarence mając przed sobą kubek gorącej czekolady. Dość długo Paweł kazał jej na siebie czekać. Co on sobie myśli? Przez niego spóźni się na trening! A przecież teraz jest walka o wszystko. Co ten blondyn sobie wyobraża. Powiedział, że przyprowadzi ze sobą jakąś niespodziankę. Ciekawe co mu do tej blond główki wpadło?



Odruchowo wzięła kolejny łyk napoju gdy drzwi do kawiarni się otworzyły. Gdy granatowłosa zobaczyła kto przez nie wszedł, o mało co się nie zakrztusiła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Gdy ich oczy się spotkały, widziała to samo zaskoczenie w oczach brunetki. Ta odruchowo cofnęła się do tyłu i gdyby nie chłopak stojący z tyłu, zapewne by uciekła. Wolnym krokiem oboje podeszli do stolika gdzie siedziała samotna dziewczyna.                                                                                                                    -Witaj Paweł. Lepiej późno niż wcale. Widzę, że twoja niespodzianka... naprawdę jest duża. 
-Nie przesadzaj Łucjo. Zostawię was na chwilę samych. Zaraz wracam. 
I już. Zostały same. Daniela nie wiedziała jak ma się zachować. Była to dość trudna sytuacja i każde zbędne słowo może doprowadzić do niepotrzebnych konsekwencji. 
-Dobrze cię znowu widzieć Dani.
Nie widziały się od czasu tamtego nieszczęsnego meczu. Mimo, że minęło trochę czasu wspomnienia były jak najbardziej żywe.
-Ciebie też miło znowu widzieć, Łucjo.
Brunetka czuła się niezręcznie w tej sytuacji. Nie spodziewała się czegoś takiego. Myślała, że przyszła tu by napić się czegoś ciepłego z Pawłem a tutaj... spotyka ją. Skąd ona mogła tu się wziąć? Czyżby Paweł zrobił to specjalnie? Czy mógł wiedzieć o obecności granatowłosej w tym mieście? Jedno jest pewna... po tym wszystkim czeka ich bardzo poważna rozmowa.
-Co słychać u reszty drużyny?
Daniela próbowała zagaić rozmowę. Ta cisza pomiędzy nimi była dość niezręczna. Gdzie polazł ten chłopak?
-Bardzo dobrze. Nawet lepiej niż sądzisz.
-Co masz na myśli?
-Skoro Paweł cię znalazł, będzie łatwiej mi to zrobić jako zastępca kapitana drużyny.
-Ale co? Ukartowaliście to spotkanie?
-Nie. Sama byłam zdziwiona gdy cię zobaczyłam. Nie miałam pojęcia, że Paweł jest z tobą w kontakcie. Nic mi ani nikomu innemu nie wspominał. Widzę, że ma przed tobą tajemnicę. A podobno nigdy ich nie miał?
Daniela wiedziała, że Paweł kiedyś podobał się Łucji i ta była zazdrosna, że ten spędzał tyle czasu z nią i dość często jej z tego powodu dokuczała.
-Co masz na myśli Łucjo?
-Nie martw się. Już dawno mi przeszło. Obecnie mam kogoś innego na oku.
Żartobliwie puściła jej oczko czym zbiła ją z tropu. To spotkanie zaczynało robić się coraz bardziej dziwne.
-Znam go?
-Nie. Dołączył do naszej drużyny rok po tym... wypadku, na twoje miejsce.
-Rozumiem.
Łucja nie chciała poruszać wrażliwego tematu. Minęło już trochę czasu i ich drużyna przeszła drastyczne zmiany. Po tym wypadku i odejściu z drużyny Danieli, połowa drużyny także zrezygnowała z gry. Dopiero po kolejnym roku udało się zdobyć nowych zawodników którzy pomogli w odtworzeniu jej potęgi. Jednak to nie było już to samo co kiedyś. Gdy nagle wrócił Paweł wydawało się, że dawny duch zaczął powracać, ale... nadal czegoś brakowało. Teraz siedząc tutaj naprzeciwko swojej dawnej koleżanki z drużyny już wiedziała czego. Bliźniaków Olson. Jednak Daniel już nigdy nie wrócił, ale Daniela... To co innego. Miała nadzieję, że Karol nie będzie jej miał tego za złe.
-Daniela... Mam dla ciebie pewną propozycję.
-Słucham?
-Wróć do nas. Dołącz z powrotem do naszej drużyny. Możemy znów razem grać.
Tego brunetka się nie spodziewała. Czuła jak cały świat wokół niej się zatrzymał a ona sama czuła się jakby coś w nią trafiło. Oblał ją zimny dreszcz i jakby ją sparaliżowało. O czym Łucja mówiła? Co to miało znaczyć?! Odsunęła gwałtowanie krzesło i wybiegła z lokalu.
-Daniela!
Biegła przed siebie nie patrząc na nic. Wbiegła na przejście dla pieszych i usłyszała klakson. Ostatnie co zobaczyła to dwa światła jadące prosto na nią.

2 komentarze: