sobota, 22 grudnia 2018

34. Narodziny Feniksa



Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia mam dla was dwa wyjątkowe prezenty jednak nie umiem się zdecydować... który powinnam wam dać najpierw. Mam nadzieję, że wam się spodobają :D

************************************************************************


Była noc. Żadne światło nie paliło się w jej pokoju co mogło znaczyć, tylko to, że mogła spać. Nic bardziej mylnego. Daniela leżała w swoim łóżku tuląc się do poduszki. Nie wiedziała co ma myśleć. To zdało się w jakiś sposób ją przerastać. Najpierw Łucja, a teraz Kamil i Julia. I jeszcze ten Daniel... Nie! To za wiele. Czuła, że chciało jej się płakać, czuła jak spływają po jej policzkach. Tu mogła sobie na to pozwolić. Tu nikt jej nie widział.
Kilka godzin temu...
Raimon nadal nie wyszedł z szoku po tym co się przed chwilą stało. Nikt nie miał siły nic powiedzieć. To na pewno... wpłynęło na nich osłabiająco.
-Drużyno, dlaczego nie trenujecie?!
Nagłą ciszę przerwało pojawienie się ich trenera Seymoura Hillmana.
-Pan trener.
Mark jako pierwszy wyrwał się z szoku. Nieobecność trenera była zastanawiająca, zwłaszcza, że był zawsze obecny.
-Panowie... Zbliżcie się tutaj. Mam dla was wiadomość.
-Jaką wiadomość? - spytała niepewnie Silvia patrząc na mężczyznę.
-Zza kilka dni rozegramy mecz towarzyski z drużyną zza granicy.
Ta wiadomość na pewno wśród zawodników wprowadziła lekki zamęt.
-Z kim go rozegramy?
Mark był jak zwykle gotowy zmierzyć się z wyzwaniem. Nic nie było w stanie go powstrzymać przed pełną pasją gry.
-Jedyne co mi zdradzono to nazwę drużyny. Zwą ich Niepodległość.
-Ssą zza granicy... Lecz nie wie trener z jakiego kraju?
-Niestety nie. Lecz to i tak nic nie zmienia. Musicie ćwiczyć tak samo jak zawsze.
-Tak jest trenerze!!!
Wydawało się, że w drużynę wstąpiła nowa energia. Jednak Axel wiedział, że czeka go poważna rozmowa z Danielą.
Następnego dnia...
Blondyn czekał na brunetkę pod drzwiami. Nie chciał jej się narzucać. Musiał to wszystko dobrze rozegrać. W końcu wyszła ze swojego pokoju. Nie wyglądała najlepiej.
-Daniela, wszystko gra?
Podskoczyła zaskoczona jego obecnością. Myślała, że wyjdzie z domu jako ostatnia.
-Tak Paweł. Wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-Nie wydaje mi się. Widziałem cię.
-Paweł... To nie najlepszy czas na te rozmowy.
-Więc kiedy?
-Dziś po lekcjach, w parku Tora.
-Dobrze.
Nie chciał on wprowadzać kości niezgody pomiędzy nimi. Wiedział, że będzie ciężko i chciał i chciał wszystko przeprowadzić jak najłagodniej. Czas pomaga... Ale nie było go aż tyle ile go potrzebował. Mecz zbliżał się wielkimi krokami i było trzeba działać szybciej. Zwłaszcza, że Łucja suszyła mu głowę. Szli w milczeniu by ta w szkole gdzieś mu umknęła. Jednak nie mogła mu uciec z klasy gdzie mieli zajęcia. Czuła ona na sobie jego wzrok lecz próbowała udawać, że wszystkie jest jakby nigdy nic się nie wydarzyło. Daniela wiedziała, że czeka ją poważna rozmowa od której będzie wiele zależało w ich niedalekiej przyszłości.

***

-Więc...
-Więc...
-Paweł... Ja już na prawdę niczego nie rozumiem. Najpierw to spotkanie z Łucją i jej prośba bym z powrotem do nich dołączyła... Teraz to nagłe pojawienie się Kamila i Julii... Paweł, co ty przede mną ukrywasz?
Park był mało zatłoczony więc mogli prowadzić otwartą dyskusję.
-Zamierzałem ci to właśnie wyjaśnić. Daniela... Nie chciałem tego przed tobą ukrywać. Wszystko ci miałem opowiedzieć na spokojnie, stopniowo tak byś się zgodziła. Ale nic z planów nie wyszło. Wiesz, że cierpliwość nie leży w naturze Matyldy.
-Jakich planów? Janowski, mam już dość tych twoich zagadek?!
Już miała odejść... Ale chłopak nagle złapał ją za rękę.
-Chodzi oto... Chodzi oto, że oni tu są. Nasza drużyna tu jest! Mam z nimi zagrać za kilka dni z Raimonem.
Brunetka nie wiedziała jak ma się zachować. Nie spodzie... A nie... Jednak podejrzewała, że coś takiego mogło by się stać. Jednak nadal ciężko było to przyjąć do świadomości.
-Daniela...
-Paweł... Nic nie mów. Muszę to przetrawić... Jak to się w ogóle mogło stać?
-Normalnie... To była fikcja z tym stypendium amerykańskim. Tak na prawdę dostałem polskie stypendium dzięki temu, że byłem jednym z najlepszych piłkarzy gimnazjady polskiej piłki nożnej. Nasza drużyna dotarła do finału tej imprezy i udało nam się ją wygrać. Korzystając z propozycji stypendum postanowiłem także cię odnaleźć. Sama Matylda mnie oto poprosiła. Temu wszyscy tu są. Chcemy byś do nas wróciła Dani... Zrób to dla nas... ale także dla siebie, dla mnie... A w szczególności dla Daniela...
-Przykro mi... To dla mnie za wiele...
Nie mogła już dłużej tego słuchać. Czuła, że musi stąd uciec. Nie chciała całkowicie rozkleić się przy przyjacielu ani nie powiedzieć nic zbędnego. Była rozbita. To prawda, że Jude jej pomagał w pozbyciu się tego niepotrzebnego lęku, ale... Nie czuła się jeszcze na siłach by wchodzić aż na taką głęboką wodę. Lepiej znosiła teraz piłkę ale... Lepiej nie ryzykować za wcześnie. Będzie musiała to wyjaśnić dokładnie Pawłowi jednak dopiero gdy ona dojdzie do siebie emocjonalnie. Nie sądziła jednak, że przed budynkiem wpadnie na Axela.
-Cześć Axel.
-Musimy porozmawiać Danielo.















Słyszała w głosie chłopaka powagę. Czyżby to było to o czym myślała?
-Słucham cię.
-Co wiesz o drużynie Niepodległość?
Brunetka czuła jakby coś w nią uderzyło.
-Ja... Czemu oto pytasz?
-Danielo Olson... Odpowiesz na moje pytanie?
-Niepodległość, to... moja była drużyna z Polski.
-Wiedziałaś o ich przybyciu?
-J...Nie! Dopiero się o tym dowiedziałam!
-Dopiero... Ta trójka przyszła tu kogoś szukać wówczas. Domyślam się kogo. Zamierasz do nich wrócić?
-... Nie myślałam o tym. - wyszeptała ze spuszczoną głową.
Czuła się jakby była ganiona za jakieś popełnione głupstwo. Zupełnie jakby ją osaczono z każdej strony. Nie była przygotowana na atak z jego strony.
-Więc twój przyjaciel nic ci nie powiedział?
-Jeśli masz na myśli Pawła, to wszystko mi powiedział!
Dopiero po chwili zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało. Jakby zaprzeczała nawet temu co wie i myśli.
-Skoro ci powiedział... To wszystko jasne.
-Axel...
Jednak ten się odwrócił i poszedł przed siebie wymijając ją.
-Axel!
-Leć do swojego Pawła! Jestem pewien, że macie jeszcze sobie wiele do powiedzenia.
-Ty.... Idioto!
Wbiegła do środka i jechała windą na właściwe piętro. Wbiegła do swojego pokoju zamykając drzwi na klucz. Czuła w oczach zbierające się łzy jednak je wytarła. O nie! Nie będzie przez niego płakała. Chce wojny... No to będzie ją miał. Niech jednak później nie żałuje tego co się stało. W tej chwili nie panowała ona nad swoimi emocjami. Działała nie zastanawiając się nad niczym. To co dzisiaj robiła była zastanawiające nawet dla niej samej. Musi złamać swoje słowa które dzisiaj mówiła. Krążyła po swoich metrach kwadratowych jakby zaraz miała wybuchnąć, ale Paweł nie wracał. Wybrała więc jego numer i poprosiła go by spotkali się jak najszybciej nic mu nie tłumacząc.

***

-Co ten Paweł znów wykombinował?
Julia nie wiedziała czemu kazał im się tutaj zebrać. Zwłaszcza całej drużynie.
-Mnie się pytasz? Bardziej zagadkowego człowieka nie znałam. Tylko przy Danieli był inny. - powiedziała Łucja wstając ze swojego krzesła by nerwowo przejść się po holu hotelu.
-Ta... Ciekawe czy kiedyś jej to powie... - wyszeptał Kamil.
-Co takiego? - Daniel był na tyle blisko czarnowłosego, że mógł usłyszeć co mówił.
-Nic ważnego.
Karol jak zwykle próbował uspokoić zniecierpliwioną Julię. Jak mogli być spokrewnieni tego Kamil nie wiedział. Z ich starego składu tylko on, Julia, Łucja, Karol, Adrian i Paweł się uchowali. Reszta to nowi zawodnicy którzy pomogli im podnieść się z upadku po śmierci Daniela i ucieczce Danieli a także wyjeździe Pawła. Powrót blondyna jeszcze bardziej poprawnie wpłynął na zespół zwłaszcza gdy osiągnęli po coś dla nich kiedyś nieosiągalnego. Aleksander i Kinga po przeprowadzce zapisali się od razu do naszej nowo reaktywowanej drużyny słysząc o naszym poprzednim osiągnięciu. Nie było trzeba długo czekać na dołączenie Wiktorii. Jednak dołączenie Ewy było największą zagadką. Jednak od kiedy doznała kontuzji miesiąc temu nie mogła się z nimi wybrać w te podróż próbując dojść jak najszybciej w Polsce. Niespodziewanie w holu w końcu pojawił się ten który ich tutaj wszystkich wezwał, ale nie był sam.
-Daniela!
Łucja i Julia nie mogły się powstrzymać by do niej nie dobiec. Dawne koleżanki na pewno ucieszyły się z jej pojawienia się tutaj. Później Kamil, Adrian i również Karol ośmielili się podejść i uścisnąć ją na przywitanie. W oczach nowych zawodników na pewno była obiektem zainteresowania. I żaden z nich niczego nie zrozumiał.
-Moi drodzy... Na pewno nie wszyscy znają jeszcze naszą koleżankę. Oto Daniela Olson.
Wśród reszty towarzyszy były pomroki gdy zdali sobie sprawę z kim mają do czynienia.
-Miło cię znów widzieć Danielo... - zaczął mówić Karol. - ...ale czy jest jakiś powód dlaczego do nas przychodzisz.
-Jest. I jestem pewna, że ucieszycie się z tego tak samo jak ja.
Nagłe pojawienie się Matyldy przyprawiło Danielę o głośniejsze dudnienie serca. Zwłaszcza gdy zobaczyła ją na wózku.
-Pani Matyldo co pani...
-Może kiedyś ci o tym opowiem Danielo. Sadzę jednak, że przybyłaś tu w jednym celu?
-Tak. Postanowiłam... Zagrać z wami w następnym meczu. Chcę chociaż dla niego znów stać się członkiem Niepodległości.
Wszyscy byli w szoku. Nawet sam Paweł był zaskoczony jednak spodziewał się tego gdy poprosiła go by zabrał ją do drużyny.
-Co wy na to... Drużyno?
Paweł posłał pytanie swym towarzyszom. Wszyscy zgodnie przytaknęli głowami a na końcu wysunęła się do nich Julia z wyciągniętą ku brunetce dłonią.
-Witaj w domu... Danielo.
Ta przyjęła ją i wzniósł się w nich okrzyk radości. Kolejny ich zawodnik wrócił do ich drużyny.

***

Nastał wieczór a jej nadal nie było. Gdy wybiegła z powrotem z budynku nie spuszczał wzroku z wejścia by wiedzieć, że bezpiecznie wróciła. Może to było nierozsądne stać o tej porze i tylko w bluzie na balkonie... Ale... Nie patrzył na to. Żałował co powiedział. Nawet nie wiedział czemu tak postąpił. Czemu to powiedział? Nie umiał tego wyjaśnić. Oby tylko nie zrobiła niczego głupiego. Martwił się o nią. Ale jak widać niepotrzebnie gdy zobaczył ją powracającą z uśmiechem na ustach w towarzystwie... jego. Wściekły wrócił do środka padając na łóżko nawet nie zamykając drzwi balkonowych przez co odrobina śniegu znalazła się na jego posadce. Odruchowo schował twarz w swych dłoniach ciężko wzdychając. Jednak nagłe wejście do pokoju jego ojca kazało mu przybrać maskę spokoju.
-Axel... Myślałem, że... Nie siedź przy otwartym oknie bo jeszcze zachorujesz. - powiedział zamykając je.
-Tato... Ja... Chciałbym się ciebie o coś zapytać.
-Tak?
-Już nieważne. Pójdę dziś wcześniej spać.
-Jak chcesz synu. Dobranoc.
To nie był dobry pomysł w tej chwili by spytać oto swojego ojca. Przynajmniej tak sądził. Nie... Z tym niestety będzie musiał poradzić sobie sam. Chociaż była jeszcze jedna osoba której zależało na Danieli i nie była z nim skłócona a przy okazji był także jego przyjacielem. Jude.

2 komentarze:

  1. Brawo Axel. Order idioty roku ląduje do ciebie tym samym pobijając liczną konkurencje.

    OdpowiedzUsuń