piątek, 29 stycznia 2016

3. Blokada duszy.

Witajcie :)
Dziś kolejna notka :D
Nie przedłużając oto proza ....


*********************************************************************************************

Alice wbiegła do mieszkania najszybciej jak umiała. Nie miała zielonego pojęcia czemu ten chłopak znad brzegu rzeki do niej zagadał. Właśnie przez swój swoisty chłód odpychała wszystkich zwłaszcza swoją nową ,,rodzinę". Nie wiedziała czemu, ale miała nadzieję, że już więcej go nie spotka. Zmęczona padła twarzą na poduszkę i cicho w nią zaszlochała. Odruchowo sięgnęła ręką na swoją pierś, lecz niczego nie poczuła. Przestraszona usiadła piorunem, i zobaczyła na własne oczy, że nie ma na sobie swojego naszyjnika.
-,,W dodatku zgubiłam najcenniejszą rzecz jaka mi pozostała." - podeszła do okna i spojrzała w niebo które już za jakiś czas się przebarwi na pomarańczowo.
Pamięć akurat ma doskonałą. To wszystko miało miejsce około właśnie tej pory. Pamięta jakby to było zaledwie wczoraj. Ten hałas, poślizg opon i potężne uderzenie.
-,,Nie!" - krzyczała w myślach.
Wiedziała, że nie będzie mogła zejść na dół i spojrzeć siostrze swojej nieżyjącej już matki w oczy. Podeszła więc do drzwi i zakluczyła je. Był to jej taki niezawodny znak, że chce być sama. Była to też pewna forma ochrony przed niebezpieczeństwem ze strony jedynego człowieka, który nie do końca ją akceptował. Czemu tak było? Nie miała zielonego pojęcia. Zrezygnowana usiadła po turecku na łóżku i otworzyła przypadkowy podręcznik by skupić swój umysł na czymkolwiek. Udało jej się to tylko na kilka minut. Zdezorientowana zamknęła książkę gdy literki przed oczami zaczęły jej się płatać i rozmazywać. Otworzyła okno na wciąż i wdychała świeży powiew jesiennego wiatru. Była ona całkowicie jesienną dziewczyną co potwierdzał jej kolor włosów. Poza tym kochała te falujące kolorowe liście. Jedyną wadą było to, że deszcz w jej rodzinnym kraju pada częściej niż gdzie indziej. Niespodziewanie usłyszała, jak klamka drgnęła. Jednak dała sobie ta osoba spokój gdy poczuła, że jest zamknięta. Rudowłosa osunęła się po ścianie i spojrzała na napis, który wisiał nad jej łóżkiem : Truth is stranger than fiction; fiction has to make sense. To była jej życiowa sentencja od wielu miesięcy. Czuła się jakby żyła w nierealnym świecie. Jakby była po drugiej stronie lustra. Nie miała zielonego pojęcia co ma dalej robić ze swym życiem. W końcu cichy płacz ukoił jej skołatane nerwy i mogła oddać się w objęcia morfeusza. Miała nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie lepszy. Gdy przyszła do szkoły za wszelką cenę udało jej się unikać Tary i jej koleżanki Celi. Dziś dołączyła do ich klasy nowa koleżanka niejaka Daniela, więc nie będzie ona sama jedyna czuła się tu obco w tej szkole. Gdy skończyła lekcję na siłę nie chciała wracać do domu. Postanowiła, że się przejdzie po mieście by zabić trochę czasu. W ten sposób zawędrowała do wieży Plazmy. Od jakiegoś czasu wisiała tam wielka opona, lecz jej to wcale nie dziwiło. Chyba już nic w jej życiu nie będzie w stanie jej zaskoczyć ani zadziwić. Niewiele myśląc wspięła się na balkon widokowy na wieży z którego mogła patrzeć całe miasto. To było w pewnym sensie miejsce dla niej wyjątkowe. Nie wiedząc czemu lubiła wysokie miejsca, taką małą dawkę adrenaliny. Nie bała się, ze spadnie i bardzo często wychylała się za barierkę, by móc poczuć się jednością z tym pięknym krajobrazem , który mieścił się przed jej oczami.
-Tak. Okey. Zaraz będę. Musiałem tylko coś załatwić.
Niespodziewanie usłyszał pod sobą jakiś głos. Gdy opuściła wzrok na ziemię, zobaczyła tego samego chłopaka na którego wpadła wczoraj wieczorem. Jakoś o dziwo nie widziała go na żadnej lekcji w szkole. Jednak z tego powodu się cieszyła aż do teraz.
-Spoko. Już pędzę.
Chyba właśnie skończył rozmawiać przez telefon. By się upewnić, nastolatka się wychyliła, lecz na nieszczęście z kieszeni w bluzie wypadł jej telefon. Na całe szczęście jakimś cudem nie wylądował na ziemi, tylko w jego otwartej torbie, którą postawił parę sekund temu na ziemi.
-,,Uff... Ciotka mi głowy nie urwie za kolejny telefon." - pomyślała.
To byłby już chyba jej piąty. Jednak w tej chwili zmagała się ze sobą by zbiec i odebrać własność a tym żeby zostać na miejscu i nie odkrył jej kryjówki. W dodatku jak mu ma wytłumaczyć, że to jej telefon, skoro nie odzywa się ani słowem. Zapewne uzna ją za wariatkę. Jedyne co jej pozostało to iść za nim i mięć nadzieję, że jakoś uda jej się go przechwycić. Szła za nim jak jego cień, próbując pozostać dobrze zamaskowaną. Idąc tak ciągle za nim, doszła aż na boisko nad rzekę, gdzie wpadła na niego wczoraj.
-Czemu idziesz tak ciągle za mną?
Wiedziała że w tej chwili jej plan spali na panewce. Nie miała innego wyboru jak wyjść ze swojej kryjówki. Jednak podeszła do niego ze spuszczonym wzrokiem. Nie mogła mu teraz spojrzeć w twarz.
-Czemu idziesz taki kawał drogi za mną?
Jednak ona nadal wpatrywała się w swoje buty.
-Masz.
Podniosła głowę i zobaczyła wyciągnięty w swoją stronę notes z długopisem.
-Wiem, ze mi tego nie powiesz, więc mi to chociaż napisz.
Rudowłosa uśmiechnęła się do bruneta i wzięła do ręki biały notatnik by wyznać swój cel śledzenia go.
,,OTWÓRZ SWOJĄ TORBĘ, ZNAJDZIESZ W NIEJ POWÓD ''
Gdy pokazała mu zdanie on zdziwiony wykonał polecenie i znalazł niebieski telefon.
-To twój?
Ona kiwnęła twierdząco głową i z radosną miną odebrała zgubę.
-Tak to się w ogóle stało?
,,BO WIDZISZ, GDY ROZMAWIAŁEŚ PRZEZ KOMÓRKĘ, TO POSTAWIŁEŚ TORBĘ NA ZIEMI A JA AKURAT STAŁAM NA WIEŻY, PRZECHYLIŁAM SIĘ ZA MOCNO I MI WYPADŁ WPADAJĄC PROSTO DO TWOJEJ TORBY.''
Wówczas, gdy on to przeczytał roześmiał się.
-Zapomniałbym. - rzekł jakby sobie o czymś przypomniał. - rzekł otwierając kieszeń i wyjmując z niego zaginiony medalion dziewczyny. - Czy to twoje.
Gdy zobaczyła ona co on trzyma swoich rękach, uśmiechnęła się od ucha do ucha. A w kącikach jej oczu pojawiły się dwie małe łezki. Przytaknęła głową na ,,tak".
(ARIGATO)
-Nie musisz mi za to dziękować. Widać ci na tym bardzo zależy. Na imię mi Jude. Ty jesteś Alice?
,,HAI, DZIĘKUJE CI ZA ZWROT. MUSZĘ JUŻ IŚĆ. CZĘŚĆ. I DZIĘKI ZA POŻYCZENIE NOTESU''
-Weź go sobie. Mi i tak nie jest potrzebny. Będziesz mogła się tak porozumiewać z otoczeniem.
Ona nie mogła w nic teraz uwierzyć. Ledwo znała a wprawdzie w ogóle go nie znała a zachowywał się w jej stosunku tak przyjacielsko. Uśmiechnęła się ostatni raz do niego i pobiegła przed siebie.
-,,Jeszcze nie spotkałem takiej dziwnej dziewczyny." - pomyślał i poszedł na spóźniony trening.
Brązowooka wbiegła do domu, jednak jak na złość wpadła na Andrew. Byli w tym samym wieku. Jednak on uczęszczał do Akademii Królewskiej.
-Dokąd tak pędzisz kochana kuzyneczko? Zapomniałem... Ty nie mówisz. - i się zaśmiał.
,, PRZEPUŚĆ MNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!''
-Oho. Niemowa znalazła sposób komunikacji. Gratuluje. Jak na to wpadłaś? Pomogli ci w tym Młotkowie? - i znów się zaśmiał.
,, NIE NAZYWAJ TAK NAJLEPSZEJ SZKOŁY DO KTÓREJ CHODZĘ!!!!!!!!!''
-Ktoś nauczył ciebie jak się w końcu przeciwstawić. - rzekł z ironicznym uśmiechem na ustach i zaczął klaskać. - Moje gratulacje.... Ale pamiętaj. Zbytnia pewność siebie, może cie zgubić. Pamiętaj co się wydarzyło w Akademii. Niech to będzie dla ciebie nauczką. - wyszeptał jej na ucho. - A teraz idź do swojej samotni. Jestem pewien, że dobrze ci się tam żyje, zabójczynio własnej rodziny.
Tego było już dla niej za wiele. Niewiele myśląc strzeliła go w twarz z liścia i pobiegła schodami na górę.
-Ty mała zarazo. - rzekł i pobiegł za nią, jednak jej udało się zatrzasnąć mu drzwi pod jego nosem i przekręciła klucz. - Możesz się tam chować ile wlezie. Jednak mieszkamy pod tym samym dachem i musisz końcu stamtąd wyjść! - krzyknął, lecz umilkł, gdyż ktoś wszedł frontowym wejściem.

Dziewczyna zaś osunęła się po ścianie na podłogę i zaczęła cicho szlochać. Jej kuzyn był według niej chory psychicznie. Ale kto jej uwierzy gdyby komuś o tym powiedziała. Ciotka jej nie uwierzy. Uważa swojego syna za ideał. Już nie miała zielonego pojęcia co ma zrobić. Czuła się tutaj mówiąc wprost zagrożona. Tylko Tara była gotowa jej wysłuchać. Była zupełnym przeciwieństwem swojej rodziny i czuła się w niej jak piąte koło u wozu, dlatego znalazła w Alice bratnią duszę. Osaczona z jednego możliwego wyjścia rzuciła się na łóżko. Wyjęła z kieszeni spódnicy medalion który dzisiaj został jej zwrócony. To był miły gest ze strony tamtego chłopaka. I jeszcze podarował jej ów notatnik. Czuła, że może w końcu jej życie w Japonii nie będzie aż takie złe jak myślała.

*********************************************************************************************

A w następnej notce się dowiemy, czy Danieli udało się ukatrupić w gabinecie lekarskim Axela :D

wtorek, 12 stycznia 2016

2. Strachy naszym murem.

Napisałam tą notkę jeszcze przed awarią, która miała miejsce, wyjaśniona w notce na innym blogu :)
Mam nadzieje, ze się spodoba :)
A oto rozdział drugi w perspektywy drugiej bohaterki :D
Dedykuje ten rozdział mojej przyjaciółce Kasi, która w szkole zawsze mnie wspiera i mi pomaga.
Z tobą nie da się nudzić ;) 
Nie dałam bym rady bez ciebie :D
A teraz zapraszam na trochę prozy ....

******************************************************************************************** 

Wiatr znów wiał, ale tym razem niósł ze sobą lekki chłód wieczoru. Tego samego dnia w którym się dzieje akcja w pierwszym rozdziale, do pewnego mieszkania w wieżowcu, wprowadziła się nowa rodzina. Jednak pewna dziewczyna nie mogła wytrzymać siedzenia w czterech ścianach. Wzięła do ręki książkę i poszła do parku położonego za budynkiem. Tam usiadła pod drzewem nie zważając na pytające spojrzenia innych. Ona czuła w tym wiejącym wietrze nutkę nostalgii. Niesie on smutne wspomnienia, które ludzie oddali jedynemu kompanowi, który ich wysłuchał. Łatwo jest oddać je wiatrowi i przekazać dalej, by ustrzec przed błędami innych. Jednak dziewczyna wcale żadnej tęsknoty nie czuła. Jedyne co czuła to wielka ulga. I lepiej, żeby nikt tego nie wiedział. Teraz nic nie miało znaczenia dla niej, zwłaszcza, gdy zagłębiła się w czytany tekst:
,,Sen zamknął twe powieki,
lecz niespełnione są drogi losu.
Może jeszcze kiedyś ujrzę,
zielony chłód twych oczu..."
Jednak przerwała, gdy niespodziewanie czymś oberwała i jedyne co zobaczyła to wielka czarna plama.
-Bardo przepraszam, nic ci nie jest. - gdy w końcu przestały jej migać mroczki przed oczami, zobaczyła małą dziewczynkę z dwoma brązowymi warkoczami i w różowej sukience,
-Nie, chyba nic.
-Przepraszam jeszcze raz. Mój braciszek, trochę za mocno kopnął. Jestem Julia. - rzekła biorąc do ręki piłkę.
Jednak, gdy starsza dziewczyna zobaczyła co ma ona w rękach, zaczęła dziwnie oddychać i niewiele myśląc, odwróciła się na pięcie i pobiegła przed siebie. Nie zorientowała się nawet, że książka wypadła jej z ręki.
-Julia wszystko w porządku?
-Tak onii-chan. Okazało się, że uderzyłeś jednak w końcu. Patrz, tam biegnie.
Gdy brat tajemniczej Julii podniósł wzrok zauważył biegnącą dziewczynę a wokół niej rozrzucone lśniące w zachodzącym słońcu brązowe włosy.
-Nic jej nie jest?
-Nie, ale zobacz upuściła to. - rzekła dając mu do rąk tajemniczą książkę.
-,,Dziwne nie znam tego języka." - pomyślał patrząc na okładkę lektury.
Jedyne co mu pozostało to zatrzymać książkę z tajemniczym językiem i mieć nadzieję, że uda mu się zwrócić ją właścicielce. W tym samym czasie, dziewczyna tak się rozpędziła, że wbiegła na ostatnie piętro nie używając windy. Wpadła do mieszkania jak piorun i zamknęła się w swoim nowym pokoju. Odsunęła zasłony i wyszła na balkon. Od razu uderzyła ją chłodna już bryza jesiennego wiatru. Zacisnęła obie ręce najmocniej jak mogła na poręczy. Zacisnęła również najmocniej jak mogła powieki by wymazać obraz rzeczy, która wywołuje u niej strach. Tak. Bała się ona piłki nożnej. Czemu? Tego nie wie nikt oprócz niej samej. Popatrzyła w dół by skupić swój wzrok na czymkolwiek. Gdy już uspokoiła swe skołatane nerwy wróciła do środka. Jutro miała rozpocząć nową szkołę o której nic praktycznie nie wie. Czemu akurat do niej? Czysty przypadek. Jej ojciec powiedział, że chodzi tam syn jego kolegi po fachu i nigdy się na nic nie skarżył. Wszystko było by dobrze gdyby nie to, że miał się tam również uczyć jej młodszy brat. Od początku ma jej za złe, że opuścili swoją ojczyznę. Czy to jej wina? Nie. Powinien winić ojca. To on dostał lepszą propozycję pracy za granicą. Miała już tego po prostu dość. Upadła jak kłoda na łóżko i przytuliła się do swojej ulubionej poduszki. Zerknęła szybkim okiem na komodę na której stało zdjęcie jej najlepszej przyjaciółki – Marzeny. Jakże za nią tęskniła. Ale ona już nigdy nie wróci. Z jej oka poleciała pojedyńcza łezka, która zniknęła w niebieskiej pościeli.
Następnego ranka...
Jak najszybciej podążała szarym chodnikiem do swojej nowej szkoły. Jej ukochany młodszy braciszek, wyszedł wcześniej nawet na nią nie czekając. Już ona sobie z nim w szkole pogada. Czuła się dziwnie, gdy wszyscy się jej przyglądali. Nie była przyzwyczajona do tego, że była w centrum uwagi. W dodatku nigdzie nie mogła znaleźć książki którą zabrała do parku. Bała się, że ją zgubiła. A to było by dla niej prawdziwa katastrofa.
-,,Gdzie jest ta sala! Zatłukę Amuna za to że wziął mój notes." - krzyczała w myślach.
W notesie zapisywała wszystko i tam był jej nowy plan lekcji. Oczywiście jej kochany Amunek, musiał się pomylić i wziął jej notes ze sobą a teraz szukaj igły w stogu siana.
-Przepraszam wiesz może gdzie ma teraz lekcję klasa pani Ito? - spytała przypadkowo spotkaną dziewczynę.
-Tak. Chodź za mną. Jesteś nowa uczennicą?
-Tak. Jestem Daniela.
-A ja Silvia. Miło mi cię poznać. Jesteśmy w tej samej klasie. Pierwszy mamy japoński. Witaj w naszej szkole.
Wydawała się być miła. Dziewczyna poczuła, że tutaj może odmienić się jej życie. Kilka sekund po swojej zielonowłosej koleżance weszła do klasy już zapełnionej.
-Moi drodzy. Oto wasza nowa koleżanka Daniela Olson. Ostatnio jakoś dużo osób do was dołańcza. - ostatnie zdanie mężczyzna rzekł bardziej do siebie.
Usiadła na samym końcu próbując udawać, że jest jej wszystko jedno. Otworzyła podręcznik i próbowała udawać, że jest skupiona na lekturze. Ale sama doskonale wiedziała, że się oszukuje. Rozglądała się na boki by lepiej zapamiętać twarze z którymi będzie obcować codziennie. Szczególną uwagę zwróciła na nią pewna fioletowłosa dziewczyna, która wyglądała jakby w ogole nie chciała żyć. Za nią zaś siedziała kolejna, która wyglądała jakby odebrano jej coś ważnego na co jej zależało. Daniela bowiem posiadała wyjątkowy dar obserwacji i odkrywania emocji ludzkich za pomocą gestów. I tak cały dzień jej minął. Gdy tylko skończyły się lekcje nie chciała wracać jeszcze do domu. Niespodziewanie zadzwonił jej telefon.
-Ohayo mamo. Coś się stało?
-Nie kochanie. Skończyłaś już lekcję?
-Tak.
-Masz może klucze od mieszkania?
-Nie. Coś się stało?
-Musiałam pojechać coś załatwić do szkoły Maokiego, a twoi bracia poszli do kina. Pójdź do ojca. Zabierzesz się z nim do domu, dobrze?
-Okey. Cześć. - rzekła i się rozłączyła. - Yes. - rzekła i pobiegła wesołym krokiem w kierunku miejsca pracy swojego ojca. Gdy szła chodnikiem niespodziewanie na kogoś wpadła.
-Gomen. - usłyszała tylko i już tajemniczej osoby nie było.
Próbowała wstać i iść dalej, ale poczuła dziwne uczucie w okolicy kostki.
-,,Świetnie. Przez tego idiotę boli mnie jeszcze noga. Może jakoś uda mi się dojść na miejsce."
Pół godziny później...
Wspięła się po schodach na trzecie piętro i weszła do właściwego gabinetu.
-Ohayo tato.
-Witaj Danielo. Coś długo ci ta droga do mnie zajęła? - spytał starszy mężczyzna wstając za biurka i podchodząc do swej córki.
-Tato... Masz może jakiś zimny okład?
-Po co ci on?
-Gdy szłam przez miasto, wpadł na mnie jakiś idiota. Boli mnie kostka. - rzekła siadając na najbliższym krześle.
-Poczekaj chwilę, zaraz kogoś przyprowadzę. - odpowiedział z pewna troską w głosie.
Nie miała wielkiego wyjścia. Spojrzała na swoją kostkę która na całe szczęście nie spuchła.
-,,Przynajmniej jakiś plus." - pomyślała.
Nim minęło pięć minut...
Drzwi gabinetu znów się otworzyły, lecz pan Olson wcale nie był sam. Za nim wszedł mężczyzna o ciemnej karnacji. Miał na oczach okulary a ciemne włosy z dwóch stron były pokryte paskami siwizny.
-Danielo, to mój kolega z oddziału, doktor Katsuya.
-Dzień dobry.
-Bardzo cię boli?
-Nie. Już przechodzi. Na szczęście nie spuchła więc nic nie ma, prawda?
-Chcesz być w przyszłości lekarzem dziewczyno?
-Nie. Po prostu przy takich braciach jak moi których mam w domu, nie da się nie nauczyć podstawowych zasad medycyny.
Na co obaj panowie się zaśmiali.
-Masz tutaj swój okład. Potrzymaj go na kostce około dziesięciu minut. W domu zrobię ci nowy.
-Dobrze.
-Zaczekasz tutaj kilka minut. Zaraz wrócę, muszę tylko coś załatwić na oddziale. - i nawet nie zdążyła się zająknąć, została sama z ledwo poznanym doktorem.
-Ah... zapomniałbym, Danielo?
-Tak.
-Dziś nie pójdziesz biegać, zrozumiano?
-Tak. - rzekła i znów miała widok biegnącego chłopaka. - ,,Już ja ci pięknie podziękuje, gdy cię spotkam." - groziła mu w myślach i miała chęć zemsty na twarzy.
-Wszystko dobrze?
Wróciła ze swego świata marzeń, gdzie wszystkie jej problemy rozwiązują się same.
-Tak, panie doktorze. Tylko, nie potrafię darować temu kto na mnie wpadł i doprowadził do tego, że muszę zrezygnować z jedynej rzeczy którą na prawdę kocham.
-Uwielbiasz biegać?
-Tak. Kiedy się rozpędzam czuje ten wiatr, który unosi cały mój smutek zgromadzony do około mnie. Nogi mnie niosą tam gdzie kieruje me serce. Mój rozum nie dyktuje wtedy mi niczego. Rządzą wówczas uczucia i emocje. Nic bardzie mylnego, że to nie prawda. Wiatr jest wówczas mym kompanem i mym bratem.
Doktor Katsuya tylko przyglądał jej się z pewnym podziwem. Ta młoda dziewczyna potrafiła w zwykłym sposobie mówienia odkryć poezję.
-Czyli kochasz sport, a co sądzisz o piłce nożnej?
Na dwa ostatnie słowa, uśmiech jej zniknął a skóra jeszcze bardziej pobladła.
-Ja... ja...
Lecz nie zdążyła nic powiedzieć bo nagle do gabinetu ktoś wszedł i nie był to pan Olson.
-Tato, o której wracasz dziś... - lecz zamilkł gdy zobaczył siedzącą na krześle dziewczynę.
-To ty! - krzyknęła i gdyby nie interwencja lekarza, Daniela by się rzuciła na chłopaka. - Pan go zna?

-Oczywiście. To mój syn. Axel Blaze.

*********************************************************************************************

Kolejna notka za dwa tygodnie :)
Akurat będę miała wtedy ferie ;)
A to oznacza więcej czasu na pisanie :D

poniedziałek, 4 stycznia 2016

1.Słowa to nie wszystko


Hejka :)
Oto pierwsza notka z cyklu o nowych przygodach w Raimonie z naszymi ulubieńcami :)
Mam nadzieję, że się spodoba :D

*******************************************************************************************

 Słońce już zachodziło. Niebo zabarwiło się już na pomarańczowo. Przepiękny widok dla ludzkiego oka. Jednak dla pewnej dziewczyny nic nie miało już w życiu sensu. Wiał letni wietrzyk rozwiewając jej długie, rude włosy. Smutne spojrzenie dziewczyny sięgało aż za horyzont. W miejsce gdzie wszystko się zaczęło i skończyło. Jednak to była już przeszłość. Nikt ani nic tego nie zmieni. Westchnęła tylko bezgłośnie i odwróciła wzrok od pięknego widoku i znów szła samotnie szosą w kierunku swojego domu. Dom. To właściwie nawet nie był jej dom. Czuła się tutaj jak ktoś obcy. Jutro miała rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Miała zacząć naukę w Liceum Raimona. Trochę się tego bała. Do nie dawna uczęszczała razem ze swoimi kuzynami do Akademii Królewskiej. Ale już nigdy nie przekroczy progu tamtej szkoły. Jej oczy były skupione na krokach które stawiała by wrócić znów do ludzi pomiędzy którymi żyła niczym żywy trup. Funkcjonowała tylko dlatego, że obiecała to swojemu umierającemu bratu. Ale co to za życie? Bez żadnych sił. Człapała szarym chodnikiem by tylko dość do domu wujostwa przed zmierzchem. 
Następnego dnia....
Znów człapała szarym chodnikiem, tylko przy jej boku szła jej młodsza kuzynka Tara. Wbrew postanowieniu swoich rodziców od początku chodzi do Raimona.
-Jestem pewna, że będzie ci w tej szkole dobrze. Zobaczysz... - paplała tak całą drogę.
Nikt, ale to chyba absolutnie nikt, jej w życiu nie przegadał. Kim była zupełnie inna. Gdy dotarły pod bramę nie mogła znaleźć różowowłosej.
-,,Świetnie." - pomyślała z pewnym sarkazmem.
Przekroczyła miejsce, które mogło być dla niej pewnym odstępstwem od tego piekła w jej życiu.
Jej przemyślenia przerwał dźwięk dzwonka.
,,Sorki za zniknięcie. Idź do sali 229."
-,,Chociaż tyle." - pomyślała i poszła do wskazanej w wiadomości sali.
Weszła do środka ignorując pytające i zaskakujące spojrzenia innych. Usiadła z tyłu klasy by być jak najdalej od wszystkiego. Gdy zabrzmiał dzwonek ...
-Witajcie uczniowie... Macie w klasie nową uczennicę. Panno Maskarade...
Usłyszawszy swoje nazwisko podniosła się niepewnie i podeszła na środek klasy.
-Powitajcie moi drodzy nową uczennicę : Alice Rose Maskarade. Przeniosłaś się do nas z Akademii Królewskiej, prawda?
Ona tylko przytaknęła głową na co w klasie panowały tajemnicze szmery.
-Dobrze, możesz wrócić na miejsce. A teraz otwórzcie podręczniki na stronie...
Ale ona nie słuchała. W jednej chwili wszystkie wspomnienia z przeszłości wróciły. Gdy zabrzmiał dzwonek na przerwę, wyszła jako ostatnia. Na całe szczęście nikt jej nie zaczepiał, ale nadal słyszała tajemnicze szmery. Gdy nadeszła pora obiadu odnalazła Tarę, która siedziała z jakąś nieznajomą dla niej dziewczyną.
-Alice! Chodź do nas. - krzyczała na całą sale i wszystkie spojrzenia byłe skierowane w jej stronę.
-,,Świetnie, tylko małego przedstawienia mi tu brakuje." - pomyślała i dosiadła się do dziewczyn.
-Alice, to moja przyjaciółka i najlepsza koleżanka z klasy Celia Hils, Celia to moja starsza o rok kuzynka Alice Rose Maskarade.
-Miło mi ciebie poznać. - rzekła i uśmiechnęła się miło grafitowłosa.
Ona zaś tylko się uśmiechnęła.
-Coś ci jest? Czemu nic nie mówisz? - spytała Celia.
Jednak rudowłosa szybko się zerwała z miejsca i wybiegła ze stołówki.
-Cześć dziewczyny. - usłyszeli głos za ich plecami.
-Cześć Mark. Co u was?
-Zrobiliście coś ten dziewczynie? Bardzo szybko stąd wypadła? - spytał się przysiadając do ich stolika.
-Nie. Tylko się o coś spytałam. I niespodziewanie wzięła nogi za pas.
-Zapoznaliście się już z nią. Przez cały dzień nie odezwała się w naszej klasie ani słowem.
-Nie Axel, to kuzynka Tary.
-Znasz ją dobrze Tara?
-Niestety nie Jude. Mieszka z nami dopiero od jakiegoś miesiąca.
-Dlaczego? - dopytywała się grafitowłosa.
-Powiem wam, ale potem cicho sza. Nie możecie jej powiedzieć ani dać znać, że wam o tym powiedziałam.
-Dobrze, przyrzekamy. Mów, jestem zawsze ciekawy nowych historii. - rzekł Mark, a Axel i Jude stali za nim czekając na dalszy ciąg.
-No dobrze. Alice pochodzi z Anglii, musiała się przeprowadzić, gdyż jej rodzice i brat zginęli w wypadku. Od tamtego momentu dziwnie się zachowuje i nie odezwała się ani słowem.
-Do tej pory milczy? - chciał się upewnić Jude.
-Tak. Ale wszyscy tutaj w Japonii uważają ją za niemowę. Czyli to do waszej klasy trafiła?
-Owszem. Ale co ona robiła w Akademii Królewskie? - spytał się Axel wpatrując się w różowowłosą.
Nawet nie wiedział, jak to dla dziewczyny było to uciążliwe i jak to dla niej przeszkadzało w racjonalnym myśleniu.
-Ona... ona... uczęszczała tam na początku razem z moją... siostrą bliźniaczką i starszym bratem.
-Ty masz bliźniaczkę? - spytał zdziwiony Mark.
-Tak. Wyglądamy jak dwie krople wody. Za to charakter... - niespodziewanie zapiszczał telefon.
-Sorki, ale musimy już lecieć na trening. Celia przyjdziesz zaraz? Jak chcesz przyprowadź Tarę ze sobą.
-Okey do zobaczenia kapitanie.
Kilka sekund później...
-Idź sama Celio. Ja muszę poszukać mojej Alice.
-Okey. To do zobaczenia jutro.
-Pa.
Akurat tak się złożyło, że kończyli dzisiaj lekcję, centralnie po obiedzie. Za to jutro posiedzą trochę dłużej niż inne dzieciaki. Tara wybiegła jak piorun ze szkoły, gdyż dowiedziała się od ludzi, że widzieli rudowłosą, wybiegającą z terenu szkoły. Gdy dobiegła do domu znalazła w jej pokoju tylko torbę.
-Mamo, gdzie jest Alice?
-Zostawiła kartkę, że wróci wieczorem. Wiesz doskonale, że jak kot chodzi własnymi drogami.
-Spytałaś się jej przynajmniej jak jej poszło w szkole?
-Nie zdążyłam. Obie automatycznie w tej samej chwili otworzyłyśmy drzwi. Wiesz przecież doskonale, że i tak by mi nie odpowiedziała. Zawsze zostawia wiadomość na stole w salonie.
-Okey.
-Coś się stało w szkole?
-Nie...nie.
I już różowowłosej nie było.
-Zrozum dzisiejszą młodzież. - skomentowała to wszystko pani Malcolm.
W tym samym czasie....
Rudowłosa w tym samym czasie biegła przez miasto. Nie zastanawiała się gdzie. W tej chwili czuła że do tego miejsca nie należy. Gdyby nie to, że zostawiła u swojej ciotki komórkę, to by się nie wracali. Ten wypadek to cała jej wina. Łzy płynęły z jej oczu i rozpryskiwały się w biegu. Gdyby nie jej idiotyczna pamięć, siedziała by nawet w Anglii ze swoimi rodzicami i starszym bratem. Ona nie pasuje do Japonii. Tak się rozbiegła, że dotarła aż do boiska nad rzeką, które się legendarne. Tam odrobinę przystopowała, gdyż nie było tam nikogo. Nie zauważając kamienia potknęła się o niego i wylądowała w trawie. Szybko wstała, lecz usłyszała za sobą nieznajomy głos.
-Nic ci nie jest?
Gdy się odwróciła zobaczyła chłopaka którego widziała dzisiaj w swojej klasie. Miał on brązowe dredy związane wysoko a na oczach miał gogle które zasłaniały kolor jego spojrzenia. Był ubrany w sportowy dres i miał ze sobą sportową torbę. Szybko się jednak otrząsnęła i pokiwała głową, że nic.
-Jestem Jude Sharp, a ty to Alice Maskarade, moja siostra przyjaźni się z twoją kuzynką Tarą.
-,,Nie mówcie mi, że Tara opowiedziała mu o mnie." - pomyślała.
Cofnęła się o krok, zawróciła i znów wznowiła swój bieg.
-,,To chyba coś więcej niż tylko wypadek. Skoro boi się nawet porozmawiać z kimkolwiek." - pomyślał lecz zauważył, że coś się odbija w trawie.
Był to o dziwo medalion z dwiema srebrnymi obrączkami. W środku było wygrawerowane Rose x Tom Maskarade.
-,,To musi należeć do niej. Skoro nosi to ze sobą to na prawde musi być dla niej ważne. Oddam go jutro do jej własnych rąk." - pomyślał chowając naszyjnik do swojej torby sportowej zmierzając ku swojemu domowi.


*********************************************************************************************

Mam nadzieję, że się spodobało :)
Nowa notka w ramach możliwości za dwa tygodnie :)
Albo szybciej :D
Czas pokaże :)

sobota, 2 stycznia 2016

Bohaterowie cz. I

 Witajcie :)
 Dzisiaj mam dla was opis nowych postaci, które ubarwią życie w szkole Raimona :)






Alice Rose Maskarade – szesnastoletnia angielka która po śmierci swoich rodziców przenosi się do swojego wujostwa w Japonii; od czasu nieszczęśliwego wypadku nie odezwała się do nikogo ani słowem i wszyscy w nowym miejscu jej otoczenia myślą, że jest ona niemową; jeśli się już musi z kimś komunikować to używa do tego notesu w którym zapisuje dosłownie wszystko; na szyi nosi podłużny srebrny łańcuszek, na którym ma obrączki ślubne swoich rodziców; na początku uczęszczała razem z kuzynami do Akademii Królewskiej, ale przez nieszczęśliwy wypadek przenosi się do Raimona; tam poznaje Juda dzięki któremu może będzie mogła zapomnieć o swoich lękach.




Tara Malcolm- kuzynka Alice która razem z nią uczęszcza do Raimona; jest od niej młodsza od rok; jest młodszą bliźniaczką Kim i jest jej zupełnym przeciwieństwem; od samego początku zakochana w Axelu i jest jego fanką nr.1 .


Kim Malcolm – starsza siostra bliźniaczka Tary, w przeciwieństwie do niej jest opanowana i skryta; razem ze swoim starszym bratem uczęszcza do Akademii Królewskiej; nielubi się z Celią Hills, gdyż w skrycie podoba jej się Joe King i rywalizuje o niego z grafitowłosą od wielu miesięcy.


Eve Mal Adams – dziewczyna która widzi w Alice swoją rywalkę i rywalizuje z nią we wszystkim; doprowadzi w przyszłości do groźnego wypadku.



Andrew Malcolm – starszy brat Kim i Tary oraz rówieśnik Alice; uczęszcza do Akademii Królewskiej i nie pochwala przyjaźni swojej kuzynki z Judem Sharpem; wciąż z nielicznymi uczniami ma uraz do Sharpa, że zostawił ich szkołę i dołączył do Raimona.



Raven Hood – wszyscy w Raimonie się jej boją, gdyż jej starszy brat oraz ojciec siedzą w więzieniu; opiekuje się nią samotnie jej mama; jest typową samotniczką do czasu pojawienia się Alice; to właśnie dzięki nim zaczyna wierzyć, że błędy popełnione przez jej bliskich nie wykluczają jej z normalnego życia.



Daniela Olson – tak samo jak Alice nowa uczennica Raimona; przeprowadziła się z Polski wraz ze swoją rodziną do Japonii, przez to, że jej ojciec dostał propozycję pracy za granicą; można zauważyć iż dziewczyna przed całym światem próbuje ukryć jakiś sekret który jest ewidentnie związany z jej fobią do piłki nożnej; jednak gdy poznaje sekretne życie Axela czuje że może zaufać innym ludziom, i że nie wszyscy są tacy sami jak ludzie z jej poprzedniej szkoły.


Amun Olson – młodszy brat Danieli, który również uczęszcza z nią do Raimona, bardzo kocha sport a najbardziej koszykówkę; marzy o tym by w przyszłości wrócić do Polski i nie podziela fascynacji nowymi miejscami jak jego brat i siostra


Maoki Olson – najmłodszy brat Danieli, uczęszcza do czwartej klasy podstawówki Riksona, straszny papla, to dzięki niemu Axel dowie się całej prawdy o Danieli.



Esme Garden – najlepsza przyjaciółka Kim oraz piętnastoletnia uczennica Akademii Królewskiej; z niewiadomej przyczyny nielubi Alice i traktuje ją jak powietrze; gdy prawda wyszła na jaw doszło do pewnego wypadku po których zniknęła; po poznaniu Eve Mal zaczęła z nią współpracę.