Witajcie :)
Dziś kolejna notka :D
Nie przedłużając oto proza ....
*********************************************************************************************
Nie przedłużając oto proza ....
*********************************************************************************************
Alice wbiegła do mieszkania
najszybciej jak umiała. Nie miała zielonego pojęcia czemu ten
chłopak znad brzegu rzeki do niej zagadał. Właśnie przez swój
swoisty chłód odpychała wszystkich zwłaszcza swoją nową
,,rodzinę". Nie wiedziała czemu, ale miała nadzieję, że już
więcej go nie spotka. Zmęczona padła twarzą na poduszkę i cicho
w nią zaszlochała. Odruchowo sięgnęła ręką na swoją pierś,
lecz niczego nie poczuła. Przestraszona usiadła piorunem, i
zobaczyła na własne oczy, że nie ma na sobie swojego naszyjnika.
-,,W dodatku zgubiłam najcenniejszą
rzecz jaka mi pozostała." - podeszła do okna i spojrzała w
niebo które już za jakiś czas się przebarwi na pomarańczowo.
Pamięć akurat ma doskonałą. To
wszystko miało miejsce około właśnie tej pory. Pamięta jakby to
było zaledwie wczoraj. Ten hałas, poślizg opon i potężne
uderzenie.
-,,Nie!" - krzyczała w myślach.
Wiedziała, że nie będzie mogła
zejść na dół i spojrzeć siostrze swojej nieżyjącej już matki
w oczy. Podeszła więc do drzwi i zakluczyła je. Był to jej taki
niezawodny znak, że chce być sama. Była to też pewna forma
ochrony przed niebezpieczeństwem ze strony jedynego człowieka,
który nie do końca ją akceptował. Czemu tak było? Nie miała
zielonego pojęcia. Zrezygnowana usiadła po turecku na łóżku i
otworzyła przypadkowy podręcznik by skupić swój umysł na
czymkolwiek. Udało jej się to tylko na kilka minut. Zdezorientowana
zamknęła książkę gdy literki przed oczami zaczęły jej się
płatać i rozmazywać. Otworzyła okno na wciąż i wdychała świeży
powiew jesiennego wiatru. Była ona całkowicie jesienną dziewczyną
co potwierdzał jej kolor włosów. Poza tym kochała te falujące
kolorowe liście. Jedyną wadą było to, że deszcz w jej rodzinnym
kraju pada częściej niż gdzie indziej. Niespodziewanie usłyszała,
jak klamka drgnęła. Jednak dała sobie ta osoba spokój gdy
poczuła, że jest zamknięta. Rudowłosa osunęła się po ścianie i
spojrzała na napis, który wisiał nad jej łóżkiem : Truth is
stranger than fiction; fiction has to make sense. To była jej
życiowa sentencja od wielu miesięcy. Czuła się jakby żyła w
nierealnym świecie. Jakby była po drugiej stronie lustra. Nie miała
zielonego pojęcia co ma dalej robić ze swym życiem. W końcu cichy
płacz ukoił jej skołatane nerwy i mogła oddać się w objęcia
morfeusza. Miała nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie lepszy.
Gdy przyszła do szkoły za wszelką cenę udało jej się unikać
Tary i jej koleżanki Celi. Dziś dołączyła do ich klasy nowa
koleżanka niejaka Daniela, więc nie będzie ona sama jedyna czuła
się tu obco w tej szkole. Gdy skończyła lekcję na siłę nie
chciała wracać do domu. Postanowiła, że się przejdzie po mieście
by zabić trochę czasu. W ten sposób zawędrowała do wieży
Plazmy. Od jakiegoś czasu wisiała tam wielka opona, lecz jej to
wcale nie dziwiło. Chyba już nic w jej życiu nie będzie w stanie
jej zaskoczyć ani zadziwić. Niewiele myśląc wspięła się na
balkon widokowy na wieży z którego mogła patrzeć całe miasto. To
było w pewnym sensie miejsce dla niej wyjątkowe. Nie wiedząc czemu
lubiła wysokie miejsca, taką małą dawkę adrenaliny. Nie bała
się, ze spadnie i bardzo często wychylała się za barierkę, by
móc poczuć się jednością z tym pięknym krajobrazem , który
mieścił się przed jej oczami.
-Tak. Okey. Zaraz będę. Musiałem
tylko coś załatwić.
Niespodziewanie usłyszał pod sobą
jakiś głos. Gdy opuściła wzrok na ziemię, zobaczyła tego samego
chłopaka na którego wpadła wczoraj wieczorem. Jakoś o dziwo nie
widziała go na żadnej lekcji w szkole. Jednak z tego powodu się
cieszyła aż do teraz.
-Spoko. Już pędzę.
Chyba właśnie skończył rozmawiać
przez telefon. By się upewnić, nastolatka się wychyliła, lecz na
nieszczęście z kieszeni w bluzie wypadł jej telefon. Na całe
szczęście jakimś cudem nie wylądował na ziemi, tylko w jego
otwartej torbie, którą postawił parę sekund temu na ziemi.
-,,Uff... Ciotka mi głowy nie urwie za
kolejny telefon." - pomyślała.
To byłby już chyba jej piąty. Jednak
w tej chwili zmagała się ze sobą by zbiec i odebrać własność a
tym żeby zostać na miejscu i nie odkrył jej kryjówki. W dodatku
jak mu ma wytłumaczyć, że to jej telefon, skoro nie odzywa się
ani słowem. Zapewne uzna ją za wariatkę. Jedyne co jej pozostało
to iść za nim i mięć nadzieję, że jakoś uda jej się go
przechwycić. Szła za nim jak jego cień, próbując pozostać
dobrze zamaskowaną. Idąc tak ciągle za nim, doszła aż na boisko
nad rzekę, gdzie wpadła na niego wczoraj.
-Czemu idziesz tak ciągle za mną?
-Czemu idziesz tak ciągle za mną?
Wiedziała że w tej chwili jej plan
spali na panewce. Nie miała innego wyboru jak wyjść ze swojej
kryjówki. Jednak podeszła do niego ze spuszczonym wzrokiem. Nie
mogła mu teraz spojrzeć w twarz.
-Czemu idziesz taki kawał drogi za
mną?
Jednak ona nadal wpatrywała się w
swoje buty.
-Masz.
Podniosła głowę i zobaczyła
wyciągnięty w swoją stronę notes z długopisem.
-Wiem, ze mi tego nie powiesz, więc mi
to chociaż napisz.
Rudowłosa uśmiechnęła się do
bruneta i wzięła do ręki biały notatnik by wyznać swój cel
śledzenia go.
,,OTWÓRZ SWOJĄ TORBĘ, ZNAJDZIESZ W
NIEJ POWÓD ''
Gdy pokazała mu zdanie on zdziwiony
wykonał polecenie i znalazł niebieski telefon.
-To twój?
Ona kiwnęła twierdząco głową i z
radosną miną odebrała zgubę.
-Tak to się w ogóle stało?
,,BO WIDZISZ, GDY ROZMAWIAŁEŚ PRZEZ
KOMÓRKĘ, TO POSTAWIŁEŚ TORBĘ NA ZIEMI A JA AKURAT STAŁAM NA
WIEŻY, PRZECHYLIŁAM SIĘ ZA MOCNO I MI WYPADŁ WPADAJĄC PROSTO DO
TWOJEJ TORBY.''
Wówczas, gdy on to przeczytał
roześmiał się.
-Zapomniałbym. - rzekł jakby sobie o
czymś przypomniał. - rzekł otwierając kieszeń i wyjmując z niego
zaginiony medalion dziewczyny. - Czy to twoje.
Gdy zobaczyła ona co on trzyma swoich
rękach, uśmiechnęła się od ucha do ucha. A w kącikach jej oczu
pojawiły się dwie małe łezki. Przytaknęła głową na ,,tak".
(ARIGATO)
-Nie musisz mi za to dziękować. Widać
ci na tym bardzo zależy. Na imię mi Jude. Ty jesteś Alice?
,,HAI, DZIĘKUJE CI ZA ZWROT. MUSZĘ
JUŻ IŚĆ. CZĘŚĆ. I DZIĘKI ZA POŻYCZENIE NOTESU''
-Weź go sobie. Mi i tak nie jest
potrzebny. Będziesz mogła się tak porozumiewać z otoczeniem.
Ona nie mogła w nic teraz uwierzyć.
Ledwo znała a wprawdzie w ogóle go nie znała a zachowywał się w
jej stosunku tak przyjacielsko. Uśmiechnęła się ostatni raz do
niego i pobiegła przed siebie.
-,,Jeszcze nie spotkałem takiej dziwnej dziewczyny." - pomyślał i poszedł na spóźniony trening.
-,,Jeszcze nie spotkałem takiej dziwnej dziewczyny." - pomyślał i poszedł na spóźniony trening.
Brązowooka wbiegła do domu, jednak
jak na złość wpadła na Andrew. Byli w tym samym wieku. Jednak on
uczęszczał do Akademii Królewskiej.
-Dokąd tak pędzisz kochana
kuzyneczko? Zapomniałem... Ty nie mówisz. - i się zaśmiał.
,, PRZEPUŚĆ MNIE
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!''
-Oho. Niemowa znalazła sposób
komunikacji. Gratuluje. Jak na to wpadłaś? Pomogli ci w tym
Młotkowie? - i znów się zaśmiał.
,, NIE NAZYWAJ TAK NAJLEPSZEJ SZKOŁY DO
KTÓREJ CHODZĘ!!!!!!!!!''
-Ktoś nauczył ciebie jak się w końcu
przeciwstawić. - rzekł z ironicznym uśmiechem na ustach i zaczął
klaskać. - Moje gratulacje.... Ale pamiętaj. Zbytnia pewność
siebie, może cie zgubić. Pamiętaj co się wydarzyło w Akademii.
Niech to będzie dla ciebie nauczką. - wyszeptał jej na ucho. - A
teraz idź do swojej samotni. Jestem pewien, że dobrze ci się tam
żyje, zabójczynio własnej rodziny.
Tego było już dla niej za wiele.
Niewiele myśląc strzeliła go w twarz z liścia i pobiegła
schodami na górę.
-Ty mała zarazo. - rzekł i pobiegł
za nią, jednak jej udało się zatrzasnąć mu drzwi pod jego nosem i
przekręciła klucz. - Możesz się tam chować ile wlezie. Jednak
mieszkamy pod tym samym dachem i musisz końcu stamtąd wyjść! -
krzyknął, lecz umilkł, gdyż ktoś wszedł frontowym wejściem.
Dziewczyna zaś osunęła się po
ścianie na podłogę i zaczęła cicho szlochać. Jej kuzyn był
według niej chory psychicznie. Ale kto jej uwierzy gdyby komuś o
tym powiedziała. Ciotka jej nie uwierzy. Uważa swojego syna za
ideał. Już nie miała zielonego pojęcia co ma zrobić. Czuła się
tutaj mówiąc wprost zagrożona. Tylko Tara była gotowa jej
wysłuchać. Była zupełnym przeciwieństwem swojej rodziny i czuła
się w niej jak piąte koło u wozu, dlatego znalazła w Alice
bratnią duszę. Osaczona z jednego możliwego wyjścia rzuciła się
na łóżko. Wyjęła z kieszeni spódnicy medalion który dzisiaj
został jej zwrócony. To był miły gest ze strony tamtego chłopaka.
I jeszcze podarował jej ów notatnik. Czuła, że może w końcu jej
życie w Japonii nie będzie aż takie złe jak myślała.
*********************************************************************************************
A w następnej notce się dowiemy, czy Danieli udało się ukatrupić w gabinecie lekarskim Axela :D
A w następnej notce się dowiemy, czy Danieli udało się ukatrupić w gabinecie lekarskim Axela :D
Szkoda że się nie odezwała :(
OdpowiedzUsuńJej kuzyn ma nie równo pod sufitem . Dzwonić po ludzi z psychiatryka . Daniela pamiętaj że masz pod ręką wiele narzędzi którymi możesz zabić Axela
Witam ^^ czytam twojego bloga od niedawna i bardzo mnie zaciekawił :D żal mi Alice, życie z takim psycholem to musi być koszmar U.U Ekipa, przywitać się!
OdpowiedzUsuńJenny: Dzień dobry ^^
Izumi: Witam :D
Yuka: Hello ;D
Pozdrawiam i czekam na next ^^
Dziękuje :)
UsuńMiło powitać nowego czytelnika :D
Nowa notka już niedługo :)
Chyba jednak długo XD
OdpowiedzUsuńMam małe problemy w szkole. Nie mam za dużo czasu na pisanie :( Ale mogę już potwierdzić, że nowa notka będzie za tydzień
Usuń