piątek, 29 stycznia 2016

3. Blokada duszy.

Witajcie :)
Dziś kolejna notka :D
Nie przedłużając oto proza ....


*********************************************************************************************

Alice wbiegła do mieszkania najszybciej jak umiała. Nie miała zielonego pojęcia czemu ten chłopak znad brzegu rzeki do niej zagadał. Właśnie przez swój swoisty chłód odpychała wszystkich zwłaszcza swoją nową ,,rodzinę". Nie wiedziała czemu, ale miała nadzieję, że już więcej go nie spotka. Zmęczona padła twarzą na poduszkę i cicho w nią zaszlochała. Odruchowo sięgnęła ręką na swoją pierś, lecz niczego nie poczuła. Przestraszona usiadła piorunem, i zobaczyła na własne oczy, że nie ma na sobie swojego naszyjnika.
-,,W dodatku zgubiłam najcenniejszą rzecz jaka mi pozostała." - podeszła do okna i spojrzała w niebo które już za jakiś czas się przebarwi na pomarańczowo.
Pamięć akurat ma doskonałą. To wszystko miało miejsce około właśnie tej pory. Pamięta jakby to było zaledwie wczoraj. Ten hałas, poślizg opon i potężne uderzenie.
-,,Nie!" - krzyczała w myślach.
Wiedziała, że nie będzie mogła zejść na dół i spojrzeć siostrze swojej nieżyjącej już matki w oczy. Podeszła więc do drzwi i zakluczyła je. Był to jej taki niezawodny znak, że chce być sama. Była to też pewna forma ochrony przed niebezpieczeństwem ze strony jedynego człowieka, który nie do końca ją akceptował. Czemu tak było? Nie miała zielonego pojęcia. Zrezygnowana usiadła po turecku na łóżku i otworzyła przypadkowy podręcznik by skupić swój umysł na czymkolwiek. Udało jej się to tylko na kilka minut. Zdezorientowana zamknęła książkę gdy literki przed oczami zaczęły jej się płatać i rozmazywać. Otworzyła okno na wciąż i wdychała świeży powiew jesiennego wiatru. Była ona całkowicie jesienną dziewczyną co potwierdzał jej kolor włosów. Poza tym kochała te falujące kolorowe liście. Jedyną wadą było to, że deszcz w jej rodzinnym kraju pada częściej niż gdzie indziej. Niespodziewanie usłyszała, jak klamka drgnęła. Jednak dała sobie ta osoba spokój gdy poczuła, że jest zamknięta. Rudowłosa osunęła się po ścianie i spojrzała na napis, który wisiał nad jej łóżkiem : Truth is stranger than fiction; fiction has to make sense. To była jej życiowa sentencja od wielu miesięcy. Czuła się jakby żyła w nierealnym świecie. Jakby była po drugiej stronie lustra. Nie miała zielonego pojęcia co ma dalej robić ze swym życiem. W końcu cichy płacz ukoił jej skołatane nerwy i mogła oddać się w objęcia morfeusza. Miała nadzieję, że jutrzejszy dzień będzie lepszy. Gdy przyszła do szkoły za wszelką cenę udało jej się unikać Tary i jej koleżanki Celi. Dziś dołączyła do ich klasy nowa koleżanka niejaka Daniela, więc nie będzie ona sama jedyna czuła się tu obco w tej szkole. Gdy skończyła lekcję na siłę nie chciała wracać do domu. Postanowiła, że się przejdzie po mieście by zabić trochę czasu. W ten sposób zawędrowała do wieży Plazmy. Od jakiegoś czasu wisiała tam wielka opona, lecz jej to wcale nie dziwiło. Chyba już nic w jej życiu nie będzie w stanie jej zaskoczyć ani zadziwić. Niewiele myśląc wspięła się na balkon widokowy na wieży z którego mogła patrzeć całe miasto. To było w pewnym sensie miejsce dla niej wyjątkowe. Nie wiedząc czemu lubiła wysokie miejsca, taką małą dawkę adrenaliny. Nie bała się, ze spadnie i bardzo często wychylała się za barierkę, by móc poczuć się jednością z tym pięknym krajobrazem , który mieścił się przed jej oczami.
-Tak. Okey. Zaraz będę. Musiałem tylko coś załatwić.
Niespodziewanie usłyszał pod sobą jakiś głos. Gdy opuściła wzrok na ziemię, zobaczyła tego samego chłopaka na którego wpadła wczoraj wieczorem. Jakoś o dziwo nie widziała go na żadnej lekcji w szkole. Jednak z tego powodu się cieszyła aż do teraz.
-Spoko. Już pędzę.
Chyba właśnie skończył rozmawiać przez telefon. By się upewnić, nastolatka się wychyliła, lecz na nieszczęście z kieszeni w bluzie wypadł jej telefon. Na całe szczęście jakimś cudem nie wylądował na ziemi, tylko w jego otwartej torbie, którą postawił parę sekund temu na ziemi.
-,,Uff... Ciotka mi głowy nie urwie za kolejny telefon." - pomyślała.
To byłby już chyba jej piąty. Jednak w tej chwili zmagała się ze sobą by zbiec i odebrać własność a tym żeby zostać na miejscu i nie odkrył jej kryjówki. W dodatku jak mu ma wytłumaczyć, że to jej telefon, skoro nie odzywa się ani słowem. Zapewne uzna ją za wariatkę. Jedyne co jej pozostało to iść za nim i mięć nadzieję, że jakoś uda jej się go przechwycić. Szła za nim jak jego cień, próbując pozostać dobrze zamaskowaną. Idąc tak ciągle za nim, doszła aż na boisko nad rzekę, gdzie wpadła na niego wczoraj.
-Czemu idziesz tak ciągle za mną?
Wiedziała że w tej chwili jej plan spali na panewce. Nie miała innego wyboru jak wyjść ze swojej kryjówki. Jednak podeszła do niego ze spuszczonym wzrokiem. Nie mogła mu teraz spojrzeć w twarz.
-Czemu idziesz taki kawał drogi za mną?
Jednak ona nadal wpatrywała się w swoje buty.
-Masz.
Podniosła głowę i zobaczyła wyciągnięty w swoją stronę notes z długopisem.
-Wiem, ze mi tego nie powiesz, więc mi to chociaż napisz.
Rudowłosa uśmiechnęła się do bruneta i wzięła do ręki biały notatnik by wyznać swój cel śledzenia go.
,,OTWÓRZ SWOJĄ TORBĘ, ZNAJDZIESZ W NIEJ POWÓD ''
Gdy pokazała mu zdanie on zdziwiony wykonał polecenie i znalazł niebieski telefon.
-To twój?
Ona kiwnęła twierdząco głową i z radosną miną odebrała zgubę.
-Tak to się w ogóle stało?
,,BO WIDZISZ, GDY ROZMAWIAŁEŚ PRZEZ KOMÓRKĘ, TO POSTAWIŁEŚ TORBĘ NA ZIEMI A JA AKURAT STAŁAM NA WIEŻY, PRZECHYLIŁAM SIĘ ZA MOCNO I MI WYPADŁ WPADAJĄC PROSTO DO TWOJEJ TORBY.''
Wówczas, gdy on to przeczytał roześmiał się.
-Zapomniałbym. - rzekł jakby sobie o czymś przypomniał. - rzekł otwierając kieszeń i wyjmując z niego zaginiony medalion dziewczyny. - Czy to twoje.
Gdy zobaczyła ona co on trzyma swoich rękach, uśmiechnęła się od ucha do ucha. A w kącikach jej oczu pojawiły się dwie małe łezki. Przytaknęła głową na ,,tak".
(ARIGATO)
-Nie musisz mi za to dziękować. Widać ci na tym bardzo zależy. Na imię mi Jude. Ty jesteś Alice?
,,HAI, DZIĘKUJE CI ZA ZWROT. MUSZĘ JUŻ IŚĆ. CZĘŚĆ. I DZIĘKI ZA POŻYCZENIE NOTESU''
-Weź go sobie. Mi i tak nie jest potrzebny. Będziesz mogła się tak porozumiewać z otoczeniem.
Ona nie mogła w nic teraz uwierzyć. Ledwo znała a wprawdzie w ogóle go nie znała a zachowywał się w jej stosunku tak przyjacielsko. Uśmiechnęła się ostatni raz do niego i pobiegła przed siebie.
-,,Jeszcze nie spotkałem takiej dziwnej dziewczyny." - pomyślał i poszedł na spóźniony trening.
Brązowooka wbiegła do domu, jednak jak na złość wpadła na Andrew. Byli w tym samym wieku. Jednak on uczęszczał do Akademii Królewskiej.
-Dokąd tak pędzisz kochana kuzyneczko? Zapomniałem... Ty nie mówisz. - i się zaśmiał.
,, PRZEPUŚĆ MNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!''
-Oho. Niemowa znalazła sposób komunikacji. Gratuluje. Jak na to wpadłaś? Pomogli ci w tym Młotkowie? - i znów się zaśmiał.
,, NIE NAZYWAJ TAK NAJLEPSZEJ SZKOŁY DO KTÓREJ CHODZĘ!!!!!!!!!''
-Ktoś nauczył ciebie jak się w końcu przeciwstawić. - rzekł z ironicznym uśmiechem na ustach i zaczął klaskać. - Moje gratulacje.... Ale pamiętaj. Zbytnia pewność siebie, może cie zgubić. Pamiętaj co się wydarzyło w Akademii. Niech to będzie dla ciebie nauczką. - wyszeptał jej na ucho. - A teraz idź do swojej samotni. Jestem pewien, że dobrze ci się tam żyje, zabójczynio własnej rodziny.
Tego było już dla niej za wiele. Niewiele myśląc strzeliła go w twarz z liścia i pobiegła schodami na górę.
-Ty mała zarazo. - rzekł i pobiegł za nią, jednak jej udało się zatrzasnąć mu drzwi pod jego nosem i przekręciła klucz. - Możesz się tam chować ile wlezie. Jednak mieszkamy pod tym samym dachem i musisz końcu stamtąd wyjść! - krzyknął, lecz umilkł, gdyż ktoś wszedł frontowym wejściem.

Dziewczyna zaś osunęła się po ścianie na podłogę i zaczęła cicho szlochać. Jej kuzyn był według niej chory psychicznie. Ale kto jej uwierzy gdyby komuś o tym powiedziała. Ciotka jej nie uwierzy. Uważa swojego syna za ideał. Już nie miała zielonego pojęcia co ma zrobić. Czuła się tutaj mówiąc wprost zagrożona. Tylko Tara była gotowa jej wysłuchać. Była zupełnym przeciwieństwem swojej rodziny i czuła się w niej jak piąte koło u wozu, dlatego znalazła w Alice bratnią duszę. Osaczona z jednego możliwego wyjścia rzuciła się na łóżko. Wyjęła z kieszeni spódnicy medalion który dzisiaj został jej zwrócony. To był miły gest ze strony tamtego chłopaka. I jeszcze podarował jej ów notatnik. Czuła, że może w końcu jej życie w Japonii nie będzie aż takie złe jak myślała.

*********************************************************************************************

A w następnej notce się dowiemy, czy Danieli udało się ukatrupić w gabinecie lekarskim Axela :D

5 komentarzy:

  1. Szkoda że się nie odezwała :(
    Jej kuzyn ma nie równo pod sufitem . Dzwonić po ludzi z psychiatryka . Daniela pamiętaj że masz pod ręką wiele narzędzi którymi możesz zabić Axela

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam ^^ czytam twojego bloga od niedawna i bardzo mnie zaciekawił :D żal mi Alice, życie z takim psycholem to musi być koszmar U.U Ekipa, przywitać się!
    Jenny: Dzień dobry ^^
    Izumi: Witam :D
    Yuka: Hello ;D
    Pozdrawiam i czekam na next ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :)
      Miło powitać nowego czytelnika :D
      Nowa notka już niedługo :)

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. Mam małe problemy w szkole. Nie mam za dużo czasu na pisanie :( Ale mogę już potwierdzić, że nowa notka będzie za tydzień

      Usuń