Hejka :)
Oto pierwsza notka z cyklu o nowych przygodach w Raimonie z naszymi ulubieńcami :)
Mam nadzieję, że się spodoba :D
*******************************************************************************************
Słońce
już zachodziło. Niebo zabarwiło się już na pomarańczowo.
Przepiękny widok dla ludzkiego oka. Jednak dla pewnej dziewczyny nic
nie miało już w życiu sensu. Wiał letni wietrzyk rozwiewając jej
długie, rude włosy. Smutne spojrzenie dziewczyny sięgało aż za
horyzont. W miejsce gdzie wszystko się zaczęło i skończyło.
Jednak to była już przeszłość. Nikt ani nic tego nie zmieni.
Westchnęła tylko bezgłośnie i odwróciła wzrok od pięknego
widoku i znów szła samotnie szosą w kierunku swojego domu. Dom. To
właściwie nawet nie był jej dom. Czuła się tutaj jak ktoś obcy.
Jutro miała rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu. Miała zacząć
naukę w Liceum Raimona. Trochę się tego bała. Do nie dawna
uczęszczała razem ze swoimi kuzynami do Akademii Królewskiej. Ale
już nigdy nie przekroczy progu tamtej szkoły. Jej oczy były
skupione na krokach które stawiała by wrócić znów do ludzi
pomiędzy którymi żyła niczym żywy trup. Funkcjonowała tylko
dlatego, że obiecała to swojemu umierającemu bratu. Ale co to za
życie? Bez żadnych sił. Człapała szarym chodnikiem by tylko dość
do domu wujostwa przed zmierzchem.
Następnego dnia....
Znów człapała szarym chodnikiem, tylko przy jej boku szła jej młodsza kuzynka Tara. Wbrew postanowieniu swoich rodziców od początku chodzi do Raimona.
Znów człapała szarym chodnikiem, tylko przy jej boku szła jej młodsza kuzynka Tara. Wbrew postanowieniu swoich rodziców od początku chodzi do Raimona.
-Jestem pewna, że będzie ci w tej
szkole dobrze. Zobaczysz... - paplała tak całą drogę.
Nikt, ale to chyba absolutnie nikt, jej
w życiu nie przegadał. Kim była zupełnie inna. Gdy dotarły pod
bramę nie mogła znaleźć różowowłosej.
-,,Świetnie." - pomyślała z
pewnym sarkazmem.
Przekroczyła miejsce, które mogło
być dla niej pewnym odstępstwem od tego piekła w jej życiu.
Jej przemyślenia przerwał dźwięk
dzwonka.
,,Sorki za zniknięcie. Idź do sali 229."
-,,Chociaż tyle." - pomyślała i poszła do wskazanej w wiadomości sali.
,,Sorki za zniknięcie. Idź do sali 229."
-,,Chociaż tyle." - pomyślała i poszła do wskazanej w wiadomości sali.
Weszła do środka ignorując pytające
i zaskakujące spojrzenia innych. Usiadła z tyłu klasy by być jak
najdalej od wszystkiego. Gdy zabrzmiał dzwonek ...
-Witajcie uczniowie... Macie w klasie
nową uczennicę. Panno Maskarade...
Usłyszawszy swoje nazwisko podniosła
się niepewnie i podeszła na środek klasy.
-Powitajcie moi drodzy nową uczennicę
: Alice Rose Maskarade. Przeniosłaś się do nas z Akademii
Królewskiej, prawda?
Ona tylko przytaknęła głową na co w
klasie panowały tajemnicze szmery.
-Dobrze, możesz wrócić na miejsce. A
teraz otwórzcie podręczniki na stronie...
Ale ona nie słuchała. W jednej chwili
wszystkie wspomnienia z przeszłości wróciły. Gdy zabrzmiał
dzwonek na przerwę, wyszła jako ostatnia. Na całe szczęście nikt
jej nie zaczepiał, ale nadal słyszała tajemnicze szmery. Gdy
nadeszła pora obiadu odnalazła Tarę, która siedziała z jakąś
nieznajomą dla niej dziewczyną.
-Alice! Chodź do nas. - krzyczała na całą sale i wszystkie spojrzenia byłe skierowane w jej stronę.
-,,Świetnie, tylko małego przedstawienia mi tu brakuje." - pomyślała i dosiadła się do dziewczyn.
-Alice! Chodź do nas. - krzyczała na całą sale i wszystkie spojrzenia byłe skierowane w jej stronę.
-,,Świetnie, tylko małego przedstawienia mi tu brakuje." - pomyślała i dosiadła się do dziewczyn.
-Alice, to moja przyjaciółka i
najlepsza koleżanka z klasy Celia Hils, Celia to moja starsza o rok
kuzynka Alice Rose Maskarade.
-Miło mi ciebie poznać. - rzekła i
uśmiechnęła się miło grafitowłosa.
Ona zaś tylko się uśmiechnęła.
-Coś ci jest? Czemu nic nie mówisz? -
spytała Celia.
Jednak rudowłosa szybko się zerwała
z miejsca i wybiegła ze stołówki.
-Cześć dziewczyny. - usłyszeli głos
za ich plecami.
-Cześć Mark. Co u was?
-Zrobiliście coś ten dziewczynie?
Bardzo szybko stąd wypadła? - spytał się przysiadając do ich
stolika.
-Nie. Tylko się o coś spytałam. I
niespodziewanie wzięła nogi za pas.
-Zapoznaliście się już z nią. Przez
cały dzień nie odezwała się w naszej klasie ani słowem.
-Nie Axel, to kuzynka Tary.
-Znasz ją dobrze Tara?
-Niestety nie Jude. Mieszka z nami
dopiero od jakiegoś miesiąca.
-Dlaczego? - dopytywała się
grafitowłosa.
-Powiem wam, ale potem cicho sza. Nie
możecie jej powiedzieć ani dać znać, że wam o tym powiedziałam.
-Dobrze, przyrzekamy. Mów, jestem
zawsze ciekawy nowych historii. - rzekł Mark, a Axel i Jude stali za
nim czekając na dalszy ciąg.
-No dobrze. Alice pochodzi z Anglii,
musiała się przeprowadzić, gdyż jej rodzice i brat zginęli w
wypadku. Od tamtego momentu dziwnie się zachowuje i nie odezwała się
ani słowem.
-Do tej pory milczy? - chciał się upewnić Jude.
-Tak. Ale wszyscy tutaj w Japonii
uważają ją za niemowę. Czyli to do waszej klasy trafiła?
-Owszem. Ale co ona robiła w Akademii
Królewskie? - spytał się Axel wpatrując się w różowowłosą.
Nawet nie wiedział, jak to dla
dziewczyny było to uciążliwe i jak to dla niej przeszkadzało w
racjonalnym myśleniu.
-Ona... ona... uczęszczała tam na
początku razem z moją... siostrą bliźniaczką i starszym bratem.
-Ty masz bliźniaczkę? - spytał
zdziwiony Mark.
-Tak. Wyglądamy jak dwie krople wody.
Za to charakter... - niespodziewanie zapiszczał telefon.
-Sorki, ale musimy już lecieć na
trening. Celia przyjdziesz zaraz? Jak chcesz przyprowadź Tarę ze
sobą.
-Okey do zobaczenia kapitanie.
Kilka sekund później...
-Idź sama Celio. Ja muszę poszukać
mojej Alice.
-Okey. To do zobaczenia jutro.
-Pa.
Akurat tak się złożyło, że
kończyli dzisiaj lekcję, centralnie po obiedzie. Za to jutro
posiedzą trochę dłużej niż inne dzieciaki. Tara wybiegła jak
piorun ze szkoły, gdyż dowiedziała się od ludzi, że widzieli
rudowłosą, wybiegającą z terenu szkoły. Gdy dobiegła do domu
znalazła w jej pokoju tylko torbę.
-Mamo, gdzie jest Alice?
-Zostawiła kartkę, że wróci
wieczorem. Wiesz doskonale, że jak kot chodzi własnymi drogami.
-Spytałaś się jej przynajmniej jak
jej poszło w szkole?
-Nie zdążyłam. Obie automatycznie w tej samej chwili otworzyłyśmy drzwi. Wiesz przecież doskonale, że i tak by mi nie odpowiedziała. Zawsze zostawia wiadomość na stole w salonie.
-Nie zdążyłam. Obie automatycznie w tej samej chwili otworzyłyśmy drzwi. Wiesz przecież doskonale, że i tak by mi nie odpowiedziała. Zawsze zostawia wiadomość na stole w salonie.
-Okey.
-Coś się stało w szkole?
-Nie...nie.
I już różowowłosej nie było.
-Zrozum dzisiejszą młodzież. -
skomentowała to wszystko pani Malcolm.
W tym samym czasie....
Rudowłosa w tym samym czasie biegła
przez miasto. Nie zastanawiała się gdzie. W tej chwili czuła że
do tego miejsca nie należy. Gdyby nie to, że zostawiła u swojej
ciotki komórkę, to by się nie wracali. Ten wypadek to cała jej
wina. Łzy płynęły z jej oczu i rozpryskiwały się w biegu. Gdyby
nie jej idiotyczna pamięć, siedziała by nawet w Anglii ze swoimi
rodzicami i starszym bratem. Ona nie pasuje do Japonii. Tak się
rozbiegła, że dotarła aż do boiska nad rzeką, które się
legendarne. Tam odrobinę przystopowała, gdyż nie było tam nikogo.
Nie zauważając kamienia potknęła się o niego i wylądowała w
trawie. Szybko wstała, lecz usłyszała za sobą nieznajomy głos.
-Nic ci nie jest?
Gdy się odwróciła zobaczyła chłopaka
którego widziała dzisiaj w swojej klasie. Miał on brązowe dredy
związane wysoko a na oczach miał gogle które zasłaniały kolor
jego spojrzenia. Był ubrany w sportowy dres i miał ze sobą
sportową torbę. Szybko się jednak otrząsnęła i pokiwała głową,
że nic.
-Jestem Jude Sharp, a ty to Alice
Maskarade, moja siostra przyjaźni się z twoją kuzynką Tarą.
-,,Nie mówcie mi, że Tara
opowiedziała mu o mnie." - pomyślała.
Cofnęła się o krok, zawróciła i
znów wznowiła swój bieg.
-,,To chyba coś więcej niż tylko
wypadek. Skoro boi się nawet porozmawiać z kimkolwiek." -
pomyślał lecz zauważył, że coś się odbija w trawie.
Był to o dziwo medalion z dwiema srebrnymi obrączkami. W środku było wygrawerowane Rose x Tom Maskarade.
Był to o dziwo medalion z dwiema srebrnymi obrączkami. W środku było wygrawerowane Rose x Tom Maskarade.
-,,To musi należeć do niej. Skoro
nosi to ze sobą to na prawde musi być dla niej ważne. Oddam go
jutro do jej własnych rąk." - pomyślał chowając naszyjnik do
swojej torby sportowej zmierzając ku swojemu domowi.
*********************************************************************************************
Mam nadzieję, że się spodobało :)
Nowa notka w ramach możliwości za dwa tygodnie :)
Albo szybciej :D
Czas pokaże :)
Fajnie się czyta :)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie chce wracać do Akademii Królewskiej ????
Czekam na kolejny i na tym blogu i na tym drugim :-D
Zapraszam do mnie