niedziela, 19 czerwca 2016

12. Szantaż raz, proszę.

Tak jak obiecałam kolejna notka już dziś :D

*******************************************************************************

Daniela wbiegła do domu gdzie w salonie siedział już jej ojciec.

-Ohayo tato.

-Ohayo. Gdzieś ty była? Już się lepiej czujesz? - pytał podchodząc do córki i przykładając rękę do jej czoła.

-Nie masz już gorączki.

-Czuje się już lepiej. Na prawdę. - uśmiechnęła się szeroko.

Pan Olson był zdziwiony. Już od dłuższego czasu nie widział jej szczerego uśmiechu. Patrząc na radość dziewczyny sam się uśmiechnął.

-To widać.

-Pójdę do siebie. Gdzie mama?

-Wyszła na zakupy. Nic nie wie o twoim wyjściu.

-Dziękuje. - wyszeptała i zniknęła za drzwiami.

Osunęła się za zamkniętymi wrotami.
-Co za ulga. Udało się udawać. O co mogło mu chodzić?

Następny dzień....

Jude siedział w szkole już od pierwszej lekcji jakiś zamyślony.

-Jude? Ej Jude? Jude!
-Mark? Sorry... Zamyśliłem się.

-To widzę. Coś się stało?

-Nie.
-W takim razie chodź. Zaraz zaczynamy w-f.

A tam przed salą gimnastyczną trwa jakaś kłótnia.
-Twierdzisz, że dziewczyny są gorsze od chłopaków!

-No ba. Wszyscy to wiedzą. To żadna nowość.

-Wypluj te słowa!

-Ani myślę.

-Nelly? Willy? Co się tu dzieje?! - zainterweniował Mark.

-Ten..... doprowadza mnie do białej gorączki i to z samego rana!

-Ja tylko stwierdzam fakt.

-To jest jakiś nonsens, to....

-Cisza! Co się tu dzieje!?

-Pan Twilight? - niespodziewanie pojawił się nauczyciel od wychowania fizycznego.

-Zresztą. Jest lepszy sposób by udowodnić kto ma rację niż słowne przepychanki.

-Jaki? - spytał Mark.
-Małe zawody. Dziewczyna kontra chłopak. Kto wygra będzie lepszy. 
-No nie wiem... - zaczął Mark. - Ale w czym mają one być.
-Może sprint? - rzekła blondynka o ciemnej cerze.
-Świetny pomysł. - rzekł pan Twilight. - Chłopaków będzie reprezentował.... - rozejrzał się po zgromadzonych. - Nathan.
To było pewne zaskoczenie dla niebieskowłosego. Nie chciał brać udziału w czymś takim.
-Jego przeciwniczką będzie... - Mails już wyszła do przodu chcąc się zmierzyć z kolegą.
-Ja!
Wszystkie głowy zwróciły się w kierunku głosu.
-Jak masz na imię dziewczyno? - spytał nauczyciel.
-Daniela.
Mails była wściekła, że ktoś ją ubiegł, ale uśmiechała się szerzej. Nikt nie może pokonać Nathana, więc przegrają i cała wina pójdzie na nią.
-W takim razie chodźcie na bieżnię.
Gdy już byli na miejscu przebrani w stroje.
-Daniela i Nathan. Przebiegniecie sprintem 600 m. Kto pierwszy dobiegnie do mety ten wygra.
-Daniela.... Wiesz co robisz? - spytał Mark.

-Oczywiście, że tak. Zobaczysz jeszcze. - i uśmiechnęła się.
-Zawodnicy... Ustawcie się na swoich miejscach.Gotowi? Do startu.... Start.

Wystartowali jak strzały, biegli równo. Niespodziewanie chłopak zaczął ją wyprzedzać.

-Ona porwała się z motyką na słońce.

-Nikt nigdy go nie pokona.

-Jest taka głupia czy taką udaje?

Nie mogła słuchać tych komentarzy. Już ona im pokarze. Włączyła siódmy napęd i już była przed nim. Jeszcze kilka metrów i już była na mecie.

-Jak to możliwe?

-Pokonała Nathana.

-Jak jej się to udało?

-Daniela.... Jesteś wielka. - zebrała się wokół niej grupka dziewczyn.

-To nic wielkiego.

-Jesteś dobra.
-Nathan?
Chłopak podał jej rękę a ona ją uścisnęła.
-Jesteś bardzo szybka.
-Dzięki.
-No dobra klaso. Gdy już wszystko rozstrzygnęliśmy czas na lekcję.
Godzinę później....
Tara wraz z Celią szły przez park. Nie ma to jak po skończonych lekcjach pójść na mały spacer i odetchnąć od lekcji. Zwłaszcza, że jutro piątek. Jednak grafitowłosa była myślami gdzie indziej. Zastanawiała się nad zbytnią opiekuńczością swojego brata.
-Celia spójrz. - Tara wyrwała przyjaciółkę z zamyślenia.
-Co jest?
-Nie słuchasz mnie.
-Przepraszam. Zamyśliłam się.
-To niepodobne do ciebie.
Zwiesiła głowę i poszła szybkim krokiem przed siebie patrząc wyłącznie na swoje nogi.
-Celia! Czekaj! 
Niespodziewanie poczuła jak na kogoś wpada i upadła na ziemię.
-Ała. - rzekła pocierając obolałe czoło.
-Przepraszam, nic ci nie jest?
Gdy otworzyła oczy zobaczyła leżącego nad nią chłopaka. Miał niezwykłe szare oczy i burze brązowych włosów.
-Chyba nic. - wciąż wpatrywała się w jego oczy i przyjęła z ochotą jego dłoń pomagając jej wstać na równe nogi. - Przepraszam, że na ciebie wpadłam.
-Nic się nie stało. Ja też mogłem bardziej uważać.
Dziewczyna uśmiechnęła się życzliwie. Niczego nie czuła jeszcze czegoś takiego jak dziś. Dopiero teraz zauważyła jego strój. Ten mundurek. Czyżby uczęszczał do Akademii Królewskiej?!
-Mam na imię Joe. A ty?
Otrząsnęła się z swych rozmyślań.
-Ja.... Ja....
-Celia! Ej Celia?!
-Joe! Ej Joe?!
Oboje odwrócili się w tym samym czasie i zobaczyli swoje towarzyszki.
-Tara? Przepraszam, że tak szybko poszłaaaaam....... Kim?
-Tara? Co ty tu robisz?
-To twoja bliźniaczka? - spytała grafitowłosa. 
-Tak. - szepnęła do przyjaciółki. - Spacerować już nie mogę? - rzekła głośniej do siostry.
-Możesz. Chodź Joe. Idziemy?
-Taaaak. To.... cześć.
-Cześć.
Odeszli w swoje strony.
-Celia? Wszystko dobrze?
-Nie... Ja..... Czuje się jakoś..... dziwnie.
-Czyżbyś się zakochała?
-Co?!
-Miłość od pierwszego wejrzenia. Jakie to piękne.
-Tara! Uspokój się.
-No dobrze. Ja już muszę iść do domu. Cześć, do jutra.
-Pa.
Gdy Tara odeszła przed Celią wyrosła Kim.
-Hej. Kim prawda?
-Tak. Dam ci jedną dobrą radę dziewczyno... Trzymaj się zdala od Joe'ego jeśli życie ci miłe.
-O co ci chodzi? Przecież go poznałam zaledwie kilka minut temu.
-Dobrze ci radzę. On jest mój i trzymaj się od niego z daleka. Chyba, że chcesz, żeby twój braciszek się o wszystkim dowiedział.
-Nie masz żadnych dowodów.
-Jak się mylisz złotko. - wyjęła telefon, kliknęła coś i pokazała wyświetlacz grafitowłosej.


-Nie zrobisz tego?

-A chcesz się założyć? - i zaśmiała się upiornie. - Twój braciszek za pewnie pewnego dnia przyjdzie do Alice a wtedy ja mu to pokarzę.
-Co chcesz by utrzymać to w tajemnicy?
-Masz trzymać się zdala od Joe'ego. Masz już nigdy z nim nie zamienić nawet słowa. On jest mój i nigdy go nie oddam. W dodatku kto chciałby by być z taką jak ty. Jesteś nikim. Żyjesz w cieniu swojego brata i innych menadżerek. Jesteś nikim Celio Hills. Pamiętaj o umowie. Twoja nie pamięć może mieć negatywne skutki  - i odeszła zostawiając zszokowaną i lekko załamaną grafitowłosą.

4 komentarze:

  1. ja: On jest mój (ale jeszcze o tym nie wie) Podsumowanie Kim xD
    Jenny: Być zazdrosnym o dwu minutową rozmowę to już przesada. Taka lekka.
    Kyoya: Angel pisz, a nie się na innych blogach byczysz!
    Ja: Cicho bo ci życie zniszczę ^^
    Kyoya: Miło.
    Jenny: Hah chłopaki lepsi od dziewczyn? Zadzwoń jak uda ci się podnieść ciężarówkę. okularniku cholerny.
    Harumi: Lista zalet dziewczyn
    - Są ładne
    - Zorganizowane
    - Szybkie
    - Mają gust
    - Potrafią przywalić
    - Znają się na słownych potyczkach
    *567 powodów później*
    Harumi: Właśnie dla tego są lepsze ^^
    Jenny: Dokładanie ^^ Taki narwaniec to idealny przykład: zniszczy walki drużynowe, ciągle warczy i jest idiotą bez mózgu.
    Kyoya: Mam zacząć wymieniać twoje wady?
    Jenny: Nie możesz, bo nie mam żadnych. Badum!
    Ja: Ogar na chwilę. Rozdział świetny, sorki, że długo nie komentowałam, ogólnie życzę weny i pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z przedmówcą.
    Hahahahła ciekawa jestem czy teraz zacznie się rywalizacja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jeśli zdążę to jutro :)
      A jeśli nie to dopiero w poniedziałek :)

      Usuń